30 czerwca 2014

Melancholia nad Bosforem

“Za każdym razem gdy przyglądam się szczegółom uwiecznionym na fotografiach Gülera, mam ochotę usiąść przy biurku i pisać o tym mieście” – napisał we wstępie do stambulskiego albumu Ary Gülera wybitny turecki pisarz, laureat literackiej nagrody Nobla Orhan Pamuk.

header - poniedzialek ze springerem

To miasto to wielki Stambuł, miejsce, gdzie dla wielu Europejczyków kończy się Zachód, a zaczyna Wschód – kulturowy tygiel, najwspanialsze miasto świata i kwintesencja Turcji – kraju balansującego między Europą, a Azją.

 

Gdy Ara Güler robi pierwsze zdjęcie, Orhana Pamuka nie ma nawet na świecie. Jest rok 1947, Güler ma 19 lat. Jest synem bogatego farmaceuty prowadzącego swoją aptekę w Beyoğlu, centralnej dzielnicy europejskiej Stambułu. Przez dom Gülerów przewijają się prawdziwe sławy tureckiej literatury, sztuki i teatru. Ara szybko nasiąka tą atmosferą i postanawia związać swoją przyszłość z kinem. Dostaje się na staż do studia filmowego i ma szansę pracować u boku ojca nowoczesnego teatru tureckiego Muhsina Ertuğrula. W międzyczasie dostaje jednak od ojca pierwszy aparat fotograficzny i zaczyna namiętnie fotografować swoją okolicę. Rok później pokazuje swoje fotografie w jednym ze stambulskich dzienników, “Yeni Istanbul”, i zostaje przyjęty do pracy. W redakcji nie zabawi jednak długo, wkrótce przeniesie się bowiem do prestiżowego Hürriyet i rozpoczyna studia ekonomiczne na Uniwersytecie w Stambule.

 

Turcja lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku to kraj pełen sprzeczności, a Stambuł jest tych sprzeczności stolicą. W całym regionie dzieje się zresztą dużo. Niedawno powstał choćby Izrael. Pomostem miedzy niezrozumiałym Wschodem dla chcącego rozumieć Zachodu staje się właśnie Turcja. W 1952 roku kraj zostaje przyjęty do NATO. Tureccy dziennikarze i fotografowie coraz częściej są zaś proszeni przez zachodnie media o relacje przybliżające ich kraj i region.

 

W 1952 roku francuski przemysłowiec Fernand Nawarra wspina się na Ararat i odkrywa tam coś, co uznaje za pozostałości Arki Noego. Trzy lata później na górę wyrusza ekspedycja archeologiczna, która odnajduje fragmenty drewna noszącego ślady mechanicznej obróbki. Członkowie ekspedycji jednogłośnie uznają, że odkryli pozostałości Arki. Na miejsce wyrusza młody fotograf ze Stambułu – Ara Güler. To on pierwszy fotografuje fascynujące znalezisko i dostarcza zdjęć światowej prasie. To także on jako pierwszy fotografuje znaleziska archeologiczne na szczycie Nemrut, gdzie w latach pięćdziesiątych odkryto jeden z najpiękniejszych hierotezjonów – zespołów świątynno–cmentarnych hellenistycznego świata. Po latach Ara Güler powie, że dzięki temu, iż na obu szczytach był pierwszy, świat fotografii stanął przed nim otworem.

 

I rzeczywiście. W 1958 roku koncern Henry’ego Luce’a – Time-Life Inc. postanawia otworzyć swój oddział w Turcji. Güler, dzięki uznaniu, jakie zyskał swoimi zdjęciami z Nemrut i Ararat, zostaje pierwszym korespondentem pracującym dla gazet wydawanych przez Amerykanów. Przygotowuje materiały nie tylko z Turcji, ale też z całego regionu. Jest wysyłany coraz dalej – trafia do Pakistanu, Indii, Iranu, Kazachstanu. Wszędzie tam przeżywa niesamowite przygody – w Kenii trzęsie się ze strachu, gdy w drodze do masajskiej wioski jego samochód zostaje otoczony przez dwadzieścia cztery lwy. Na Borneo przedziera się przez dziewiczą dżunglę, chcąc spotkać mitycznych łowców głów. Wiedzie klasyczny żywot fotoreportera, docierając do najciekawszych i niekiedy najbardziej niebezpiecznych zakątków globu. Zawsze jednak wraca do Stambułu. I zawsze zachwyca się nim od nowa.

 

W 1961 roku do miasta przyjeżdżają też Henri Cartier-Bresson i Marc Riboud. Ten drugi mówi o nim w ten sposób: „Ara Güler to dobry fotograf. Cholernie dobry. Zdjęciami opowiada więcej o swoim mieście i kraju, niż da się opowiedzieć słowami”. Cartier-Bresson i Riboud reprezentują uznaną już agencję Magnum. Namawiają Gülera, by się do nich przyłączył, na co ten przystaje.

 

W 1952 roku na świat przychodzi Orhan Pamuk, pod koniec lat sześćdziesiątych, już jako nastolatek otwiera dziennik “Hayat” i po raz pierwszy zwraca uwagę na nazwisko autora jednego ze zdjęć przedstawiających ulice Stambułu. Fotografem tym jest Ara Güler, który mimo natłoku obowiązków związanych z pracą fotografa i szefa działu fotograficznego wielkiego magazynu ma czas, by spacerować uliczkami miasta bądź wybrzeżem Bosforu i fotografować toczące się tam życie.

 

Stambuł nazywany jest tyglem nie tylko ze względów geograficznych czy narodowościowych. Chyba nigdzie indziej na świecie tradycja nie miesza się z nowoczesnością tak jak tu. Güler jest wrażliwy na tę specyfikę. Sam mówi o sobie:

 

„Czuję zapach Stambułu. On stał się moim tematem, bo tu się urodziłem i dorosłem. Znamy się dobrze, jest między nami intymna wręcz bliskość”.

Guler

Dokumentuje zrujnowane dziewiętnastowieczne domy, brukowane ulice, rybaków suszących swe sieci nad Bosforem i osiołki ciągnące niewielkie wózki środkiem stromych uliczek. Z drugiej strony nie brak na jego fotografiach Stambułu nowoczesnego, rozświetlonego neonami, pełnego samochodów tkwiących w korkach na Moście Galata i ludzi pędzących do pracy. Na stambulskich zdjęciach Gülera przede wszystkim zachwycają jednak krajobrazy, jakie oferuje miasto.

 

„Wpisany w to środowisko człowiek wydaje się na zdjęciach Gülera jeszcze bardziej kruchy i bezbronny” – powie Orhan Pamuk, gdy zostanie pisarzem.

 

Wkrótce stambulskie fotografie Gülera zaczynają pojawiać się w książkach, a fotograf staje się jednym z najbardziej rozpoznawalnych tureckich twórców na świecie. Sam uważa się za fotoreportera, dziennikarza:

 

„Są miliony fotografów takich jak ja, jestem nikim. To jest mój obowiązek. Gdy jesteś malarzem pokojowym, twoim obowiązkiem jest pomalować ścianę dobrze. Tylko tyle”.

 

Wzbrania się przed nazywaniem go artystą, a tego co robi sztuką. Uważa, że bycie artystą, jest najłatwiejszą rzeczą na świecie, bo nie da się tego udowodnić żadnym dokumentem. Zdarza mu się nawet powiedzieć, że artystów nie lubi.

 

Güler nie uważa się za artystę także dlatego, że jego zdaniem fotografia jest odbiciem rzeczywistości, pokazuje prawdę. Jej zadaniem jest przenosić emocje i uczucia, stanowić zapis dziejącej się historii. Sztuka takich obowiązków nie ma.

 

„Fotografia jest ważniejsza niż sztuka bo jest formą zapisu współczesnej historii. (…)Jesteśmy oczami świata, widzimy coś za innych. Zbieramy te obrazy. To coś ważniejszego niż sztuka. Zadaniem fotografii jest zostawić dokumentację dzisiejszych czasów następnym pokoleniom”.

 

Z czasem Güler staje się postacią kultową, jednym z symboli Stambułu, tak jak wielka Ayasofya czy Most Galata. W 1994 roku przed jego obiektywem staje 42-letni pisarz. Güler ma mu zrobić fotografię. Pamuk powie później, że dopiero w tamtym momencie poczuł się doceniony jako twórca. Obu Panów połączy miłość do wielkiego Stambułu i coś na kształt przyjaźni.

header - Pamuk 02

Dopiero na starość Güler zrezygnuje z fotografowania Stambułu. Jeździ po świecie otwierając swoje wystawy i przyjmując kolejne nagrody za dorobek całego życia. W 2003 roku Orhan Pamuk postanawia napisać książkę o Stambule. Chce zawrzeć w niej ducha miasta i opisać historię swojej rodziny. Pojęciem kluczowym dla tej książki, jest hüzün – pewien rodzaj, szczególnej, przypisanej do miejsca stambulskiej melancholii, za tym co było, a już nie wróci:

 

„Hüzün nie daje jasnego widzenia świata, raczej zasłania rzeczywistość, ułatwiając życie, jak para, która wylatuje w chłodny dzień z czajnika prosto na szybę” – pisze Pamuk.

 

Sam przyznaje, że ani książka „Istanbul” ani jego definicja hüzün nie powstałyby, gdyby nie archiwum Ary Gülera, z którym Pamuk przesiaduje miesiącami, oglądając kolejne zdjęcia i wybierając te, które jego zdaniem oddają stambulską melancholię. Ma co robić, w ciągu blisko pół wieku pracy fotograf zaświetlił ponad 800 tysięcy negatywów, zużywając do tego 41 aparatów. W 2006 roku Pamuk dostaje za książkę o Stambule Nagrodę Nobla. W uzasadnieniu Królewska Akademia napisała, że „w poszukiwaniu melancholicznej duszy swojego rodzinnego miasta Pamuk odkrył nowe symbole zderzenia i współżycia kultur”.

 

Zapytany o fotografie Gülera Pamuk odpowiada:

 

„Jego Istanbul to mój Istanbul. (…) Trudno mi nawet określić, czy kocham Istambuł Gülera tak bardzo, bo jego zdjęcia przekazują tak silnie miasto, którego doświadczyłem, czy też raczej dlatego, że to z tych fotografii nauczyłem się na Istambuł patrzeć i rozpoznawać jego ducha”.

 

Sam Ara Güler żyje w swoim ukochanym Beyoğlu, w tej samej trzypiętrowej kamienicy, w której przez lata aptekę prowadził jego ojciec, a później Ara miał swoje studio i otworzył kawiarnię Ara Cafe, w której zdarza mu się przesiadywać i obserwować stambulską ulicę. Czasem wpada tam Orhan Pamuk, czasem przyjdzie pielgrzymka miłośników fotografii. Niekiedy zaplącze się jakiś zachodni dziennikarz, chcący zrobić wywiad z wielkim fotografem. Zanim rozpoczną rozmowę, Ara robi mu test. Pokazuje mu wykonane przez siebie portrety wielkich Turków – artystów, pisarzy, polityków. Jeśli dziennikarz nie rozpozna choćby jednego, jest odsyłany z kwitkiem. Nie mają o czym ze sobą rozmawiać.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także