9 kwietnia 2014

Na zgon [artystyczny] Doroty Masłowskiej

Dorota Masłowska pracuje na opinię literackiej „one hit wonderki”. Po „Wojnie polsko-ruskiej” zjeżdżalnia w głęboki dół. A dziś? Bach, jest dno – jest płyta, rap, hajs, Kinga Rusin grzesznica i Anja Rubik.

header - CiemnaStronaLiteratury1

Kilkanaście lat temu trudno było nie lubić Doroty Masłowskiej. Młoda pisarka spełniła sen wielu nastoletnich producentów tekstu: wdarła się na panteon literatury polskiej. Nie była dziewczyną z okładki, wyszczekaną starą wygą, sprawiała wrażenie autystycznej, obdarzonej specyficznym poczuciem humoru szkolnej dziwaczki. Mimo tej geekowatości, jak ze starannie wyreżyserowanego amerykańskiego filmu, uważnie słów MC Doris słuchała Grażyna Torbicka.

 

Masłowska zaczęła flirt z muzycznością już w swojej drugiej powieści, „Paw królowej”. Wielokrotnie pojawiały się porównania jej prozy do języka mówionego, go hip-hopowej nawijki czy potoczystości poetyckiego slamu. W 2014 MC Doris zmieniła się w Mistera D. i wydała płytę „Społeczeństwo jest niemiłe”. Godzina 20.00: Pisarka wokalistką? Posłuchajmy, może być ciekawe! Okolice godziny 22.00: chcę umrzeć…

header - Maslowska1

 

Mister D. śpiewa piosenki banalne, tekstowo tkane z języka skrótowej wymiany myśli „dzieci neostrady”, muzycznie ufundowane na spłaszczonych bitach, które na cały „komórkowy” regulator puszczają sobie dresiarze w nocnych autobusach. Mister D. to pozbawiona indywidualności dziewczynka z sieciowych memów, swoim chudym ciałkiem zanurzona w kotałkach, kwiatkach, kosmosie i innych wyrazistych viralach. Mam wrażenie, że propozycja Masłowskiej skierowana została dla tych konsumentów kampu i kiczu, którzy łapią się tylko na połyskliwą powierzchnię, nie widząc (lub nie znając) głębszych znaczeń. Żarty płaskie, kalamburowe, łatwe do szybkiego rozwikłania. Tandetny anturaż służy do pokazania syfu otaczającego nas świata, ludzie tracą bogactwo języka i komunikują się za pomocą kadłubkowych wypowiedzeń – znamy to i lubimy. Banalność wniosków wynikająca z banalności przemielonego materiału, istnieje pewna zgodność. W teledysku do „Chleba” wystąpiła jankeska anielska piękność, sama Anja Rubik (soł fani!), która jest osobistą fanką najgorszej z książek Masłowskiej, „Kochanie, zabiłam nasze koty”. Raster, Żulczyk, nieszczęsna Kinga Rusin, Ryszard Kalisz. Nie mam pytań, ale łzy się same cisną do oczu. Miał być pop z politycznej zadziornej galerii, miała być M.I.A. czy chociażby Maria Peszek, wyszło studenckie karaoke z piwem za 3.66 lub skecze polsatowskiego kabaretu. Dużo lepszą wersją Mistera D jest chyba Ada „Adu” Karczmarczyk (tutajtutaj). Poznańska performerka czuje puls religijnego kiczu i ma absolutny słuch w kwestii językowej żenady, w której znajduje głębsze znaczenie. Za projektem Masłowskiej stoi teoretycznie RASTER, ale przebija przaśny smak i zapach objazdowego cyrku.

 

Dorota Masłowska jako pisarka umarła z chwilą wydania „Pawia królowej”. Jej dusza błąka się po zakamarkach polskiej kultury, czasem straszy felietonem, czasem wyłoni się w odmętach wywiadu-rzeki lub sztuki teatralnej. Nie traćmy nadziei, skoro Witkowski artystycznie zmartwychwstał „Drwalem”, to może i Córka Rydzyka zaskoczy czymś na miarę „Wojny polsko-ruskiej”.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także