14 lipca 2014

Światło ulicy Wschodniej

Co mamy, a co chcielibyśmy mieć – zdają się mówić fotografowie biorący udział w drugiej edycji wystawy Eastreet w Lublinie.

header - poniedzialek ze springerem

Dwaj faceci w kąpielówkach z ręcznikami przewieszonymi przez nagie ramiona. Stoją plecami do obiektywu, wsparci rękami o parapet. Patrzą za okno. Są kluskowaci, typowe pulpeciki, żadna tam rzeźba – ani śladu po „kaloryferku i kablu”. Stoją i po prostu patrzą. Nie za bardzo jest na co. Za oknem beznadziejnie szary dzień, jakaś budowa, stawiają pewnie kolejną galerię handlową. Dźwigi, rusztowania, robotnicy w pomarańczowych kamizelkach. Nic, dosłownie nic w tym zdjęciu nie ma takiego, co by mogło nas zachwycić. A jednak nie jestem w stanie przestać się na nie gapić. Być może dlatego, że jego autorem jest Jamie Fyson Howard, mieszkający w Krakowie Anglik. Tylko ktoś, kto nie pochodzi stąd, jest w stanie dostrzec to światło. Bo jeśli miałbym odpowiedzieć na pytanie, co sfotografował Howard na swoim zdjęciu z basenu, to odpowiedziałbym, że tylko światło – to unikalne, jedyne w swoim rodzaju światło środkowoeuropejskiego nieba: szare, brejowate, oblepiające oczy jak rozmokła bibuła.

 

Zdjęcie Howarda wchodzi w skład wystawy Eastreet 2, poświęconej fotografii ulicznej w Europie Wschodniej. Do 31 lipca można ją oglądać w lubelskich Warsztatach Kultury. W oszczędnym, ale pięknym katalogu towarzyszącym ekspozycji, zdjęć podobnych do tego jest więcej. Dlatego, mimo że jest niewielki, można się w nim zatopić na długie godziny.

 

Fotografia uliczna przeżywa dziś renesans. Wielu z tych, którzy myślą o „zostaniu fotografem”, swoje pierwsze kroki stawia właśnie na ulicy. Jej praktykowanie jest rzeczą dość prostą – nie wymaga jakiegoś specjalnego przygotowania merytorycznego, researchu, otrzaskania z tematem. Sprzęt jest tani, na ulicy bardziej niż warsztat liczy się niekiedy refleks. A i tematem może być prawie wszystko.

 

Z tych wszystkich powodów fotografie uliczne dość często bywają bardzo płytkie i efekciarskie. Łatwo się nimi zachwycić i równie łatwo o nich zapomnieć. Tych, którzy fotografię uliczną w klasycznym rozumieniu traktują jako język, a nie gatunek, jest niewielu. To jednak także za ich sprawą przechodzi ona ciągłą ewolucję, nasiąka trendami z innych fotograficznych światów, jej granice się rozmywają. Mimo niebezpieczeństw z nią związanych, cały czas może ona być źródłem refleksji i inspiracji. I tak właśnie jest też na Eastreet 2 – ulicy Wschodniej. Obok klasycznych „ulicznych kadrów” mamy tu spokojną kontemplację przestrzeni czy śledzenie wizualnych faktur i kodów ukrytych w banalnej rzeczywistości. Ta wystawa i towarzyszący jej katalog to nie efekt fotograficznych zawodów sportowych – tu nie chodzi o to, kto w ramce aparatu dostrzeże więcej planów i absurdów, takich zdjęć jest tu stosunkowo niewiele. I bardzo dobrze.

eastreet

Pierwsza edycja Eastreet odbyła się w 2013 roku. Jak wtedy, tak i teraz jej inicjatorzy sprawdzają, czy fotografia uliczna jest warunkowana geograficznie. Wydawałoby się, że być musi. W końcu ulica tutaj (gdziekolwiek by to nie było, lecz odłóżmy na bok definicje) to coś zupełnie innego niż ulica w Nowym Jorku, gdzie fotografia uliczna w dzisiejszym rozumieniu tego słowa została poczęta. Różnice, które udało się uchwycić autorom tej wystawy są jednak o wiele głębsze, niż mogłoby się wydawać. Istotniejsze bowiem jest nie to, co znalazło się na fotografiach pokazanych na Eastreet 2, ale to, dlaczego fotografowie z tej części świata (albo w tej części świata) zwracają obiektywy w określoną stronę. Co mamy w głowach i co ta ziemia nam do tych głów wsadza, że fotografujemy właśnie w taki, a nie inny sposób. Szczęśliwie nic nie jest tu podane na tacy, odpowiedzi musimy poszukać sami. Zdjęcie dwóch kolesiów w gatkach, którzy przyglądają się przez okno zwykłej budowie, może być tu jednym z tropów. Ale wcale nie musi.

 

PS. W tegorocznej Eastreet bierze udział 82 fotografów z 18 krajów. Na wystawie, towarzyszącej jej projekcji i w katalogu zaprezentowano 107 fotografii.

 

Fotografia w tekście: Tomasz Kulbowski

Książki, o których pisał autor