15 września 2014

W pogodny, słoneczny dzień

– Jak wyglądałoby twoje życie gdyby trzeba je ocenić na podstawie filmu, który ktoś nagrał o tobie z bardzo wysoka? – pyta w swoim najnowszym projekcie Tomas van Houtryve.

header - poniedzialek ze springerem

Od ponad dziesięciu lat trwa na świecie wojna, o której prawie nic nie wiemy. Czasami tylko możemy oglądać jej rezultaty – zniszczone domy i zabitych ludzi. Niekiedy do mediów wyciekną informacje o sześćdziesięciu zabitych uczestnikach jakiegoś pogrzebu w Afganistanie czy wesela w Pakistanie. Towarzyszy im zwykle lakoniczna informacja, że ataku dokonały drony. Ale próżno szukać zdjęć z tej wojny w światowych mediach. Wystarczy zrobić prosty eksperyment – wpisać w wyszukiwarkę grafiki hasło „Vietnam war” albo „Iraq war”. A potem „Drone war”. Różnica będzie boleśnie uderzająca. Z jednej strony ikoniczne dla historii świata obrazy, z drugiej katalogowe fotki śmiesznie wyglądających bezzałogowych samolocików. Gdzieniegdzie można tylko zauważyć jakiegoś nieuzbrojonego żołnierza z obsługi naziemnej. Nic więcej – żadnych rezultatów ich działania, które jest zatrważająco skuteczne.

 

zobacz film i przeczytaj tekst Tomasa van Houtryve

 

Właśnie z tego prostego eksperymentu z internetową wyszukiwarką wziął się pomysł Tomasa van Houtryve na wypełnienie ewidentnej wizualnej luki w fotograficznej opowieści o wojnach. Fotografowie niemal od początku istnienia tego medium dokumentowali przebieg i skutki konfliktów zbrojnych, ale w przypadku dronów stracili całkowicie tę możliwość. Trudno fotografować coś, co pojawia się znikąd, wysoko na niebie, odpala rakiety i znika zaraz po tym, gdy na ziemi nie ma już czego zbierać.

 

Van Houtryve postanawia dowiedzieć się o dronach więcej. Odkrywa specyficzny dla operatorów tych urządzeń język, poznaje bezduszne procedury na podstawie których podejmuje się decyzje o ataku. Jedną z nich jest tzw. „signature strike” – oznacza on, że operator urządzenia może odpalić rakiety nie wiedząc dokładnie w czyim kierunku strzela, wystarczy, że zachowanie osób na ziemi będzie spełniało kryteria zachowania „podejrzanego”. Jak można ocenić takie zachowanie z wysokości kilkuset metrów? Tego procedury już nie wyjaśniają. Trzeba więc się liczyć z kosztami pewnych błędów. Van Houtryve kupuje drona, uczy się jego obsługi, a potem wyrusza w podróż…do Stanów Zjednoczonych. To właśnie tam postanawia sprawdzić procedury, które wielkie mocarstwo stosuje w Afganistanie czy Iraku. Jego dron oczywiście nie jest uzbrojony, zamiast śmiercionośnych rakiet ma na swoim pokładzie jedynie aparat fotograficzny.

 

Efekt zapiera dech w piersiach, a raczej mrozi krew w żyłach. Van Houtryve stosuje bowiem prostą ale skuteczną metodologię – robi listę ataków amerykańskich dronów i sprawdza ich dokładne okoliczności. Okazuje się, że Amerykanie strzelali do szkół (bo w środku był podejrzany o wspieranie terrorystów nauczyciel), meczetów, targowisk, wesel, pogrzebów czy pojazdów uznanych za „podejrzane”. Ofiary cywilne, idące w dziesiątki, były ceną za uśmiercenie celu (a raczej „klienta” jak ładnie nazywa się go w wojskowej terminologii). Van Houtryve lata więc swoim dronem nad amerykańskimi szkołami, weselami, pogrzebami, centrami handlowymi. Kręci filmy i fotografuje. Utrzymane w czarno-białej estetyce fotografie uświadamiają, że dla drona każdy jest podejrzany. Czy ludzie na trawniku uprawiają jogę czy raczej odprawiają muzułmańską modlitwę? A jeśli to drugie, to może warto ich obserwować? Dokąd pójdą, z kim się spotkają? Kim są ludzie stojący w zaparkowanym na poboczu drogi samochodzie? Dlaczego nagle zawrócili? Dokąd jadą? Świat filmowany z perspektywy drona wydaje się groźny, pełen pułapek i złych ludzi.

 

W swoim śledztwie van Houtryve nie poprzestaje jednak na jego wizualnym obliczu, idzie dalej, odkrywa, że drony są używane także na terenie USA. Korzysta z nich kilkaset różnych rządowych agend – od więzień poczynając na zapewnieniu bezpieczeństwa w niewielkich miasteczkach kończąc. Van Houtryve pyta, co się dzieje z danymi zbieranymi w ten sposób, ale nie otrzymuje odpowiedzi. Ludzie nie widzą dronów, ale drony widzą ich.

 

– Na razie samoloty bezzałogowe w Stanach nie są uzbrojone, ale to się wkrótce może zmienić – mówi van Houtryve. – W Iraku i Afganistanie również stosowano je początkowo do inwigilacji. W 2004 roku po raz pierwszy użyto ich do ataku. Od tamtego czasu zginęło ponad dwa tysiące ludzi.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także