20 kwietnia 2015

Afrykańskie powroty złodziei skarpetek

Pierwsza część niedoparkowej trylogii wyjaśniła jedną z nierozwiązywalnych zagadek ludzkości – jakie ciemne siły zagięły parol na skarpetki i pod ochroną mroków szaf i łazienek porywają po jednej sztuce z pary.

Dzięki przenikliwości czeskiego pisarza Pavla Šruta wiemy już, że maczają w tym palce niedoparki – małe stworki żywiące się skarpetkami i śpioszkami, a dzięki rysowniczce Galinie Miklínovej wiemy nawet jak wyglądają z pyszczka i postury. W „Niedoparkach” poznaliśmy skomplikowane dzieje pewnej niedoparkowej rodziny, której rozmaite gałęzie wybrały odmienne ścieżki karier – od misji charytatywnych w Afryce, przez spokojne żerowanie na skarpetkach samotnego muzyka, aż do przewodzenia bandzie wyrostków czy skarpetkowej mafii. W drugiej cześci „Niedoparki powracają” akcja nabiera jeszcze większego tempa, a główni bohaterzy – Hihlik i Kudła Dederon jadą do Afryki, gdzie po raz kolejny staną ze sobą w szranki.

Niedoparkowe przygody na Czarnym Lądzie są, moim zdaniem, jeszcze ciekawsze od tych praskich. Niecodzienne scenerie, egzotyczne realia i zwierzęta, ekscentryczne postacie, podłe intrygi knute przez szwarccharaktery, delikatny wątek romantyczno-romansowy – czytelnik znajdzie tam wszystko, o czym zapragnie, a nawet więcej. Urzekło mnie również, niespotykane raczej w polskiej literaturze dla dzieci, umiejętne połączenie wartkiej akcji i gangsterskich przygód z pochwałą uczciwości, odwagi i siły przyjaźni.

Bohaterzy pierwszo- i drugoplanowi są pełnowymiarowymi postaciami, mają swoje zalety, ale też i wady, popełniają błędy, ale dzielnie ponoszą ich konsekwencje i starają się je naprawić. W tej na pozór jedynie gangsterskiej powieści dla dzieci, z fajerwerkami wydarzeń i nagłymi zwrotami akcji, siłą napędową bohaterów jest często altruizm, troska o innych i pomoc słabszym. Kolejnym atutem tej serii jest humor – niebanalny (nie ogranicza się do oblewania bohaterów wodą, czy wywracaniu się na skórce od banana, choć takie dowcipy nieodmiennie bawią przedszkolną brać), aluzyjny, sięgający do powszechnie znanych ikon czy zjawisk, ale zaprezentowanych z dystansem i przymrużeniem oka.

Moją ulubioną postacią epizodyczną jest niedoparek-asceta Mahawiśnia, który dzięki kontemplacji nauczył się odżywiać powietrzem, cenna umiejętność w bosej, a przez to bezskarpetkowej Afryce… Osobna pochwała należy się młodej tłumaczce (1982 r.) Julii Różewicz, w zeszłym roku wyróżnionej prestiżową nagrodą „Literatury na świecie” w kategorii „Nowa twarz”. To dzięki niej „Niedoparki” wyróżniają się lekkością, humorem, uroczymi nazwami własnymi i lekką misją edukacyjną – tłumaczka bawi się idiomami, sięga po nieoczywiste synonimy, rozszerza słownictwo o wyrazy mniej popularne i znane.

Jedyna przykrość, jaką odczuwam w związku z niedoparkową sagą, to smutny fakt, że wciąż nie ukazał się trzeci, i niestety!, ostatni tom przygód czeskich pożeraczy skarpetek. Syn czeka, czekam i ja.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także