24 kwietnia 2015

Jak żyć, panie Zawada, jak żyć?

„Szaleństwo jest prawdą absolutną” – wydawać się może, że to zdanie najlepiej pointuje najnowszą książkę Filipa Zawady, osadzoną w dużej mierze w przestrzeni szpitala psychiatrycznego. „Pod słońce było” to jednak opowieść nie tylko o szaleństwie, ale przede wszystkim o konieczności poszukiwania własnego miejsca we współczesnym świecie. Świecie, w którym – przynajmniej w obiegowej opinii – lepiej być kiepskim kierowcą Formuły 1, niż próbować żyć po swojemu.

Gdyby sprowadzić książkę Zawady do jednego, jedynego pytania, prawdopodobnie brzmiałoby ono „jak być mężczyzną?”. Z pojęciem męskości bohater „Pod słońce było” musi zmierzyć się w najbardziej krytycznym momencie – gdy na horyzoncie pojawia się dziecko. Bo jak tu sadzić drzewo, budować dom i płodzić syna, kiedy wciąż w głowie kołacze się myśl o zachowaniu niezależności? W świecie Zawady dorosłość jawi się głównie jako egzystencja polegająca na lawirowaniu pomiędzy różnymi rodzajami konieczności i dramatycznym poszukiwaniu usprawiedliwień dla własnych wyborów – wszakże tytułowe sformułowanie, „pod słońce było”, to jedna z najpopularniejszych wymówek stosowanych przez łuczników, którzy nie trafili do celu…

Aby móc zdefiniować swoją „dorosłą” tożsamość trzeba jednak przede wszystkim przyjrzeć się dziecku. Siłą rzeczy staje się ono postacią kluczową – niczym w tekstach romantyków jest symbolem omnipotencji; istotą dysponującą pełnym zakresem możliwości, całkowitą swobodą wyboru. To wobec niego należy się określić, to ono – poprzez zadawanie pozornie naiwnych pytań – pozwala odkryć swoją „inność” (nawet jeśli ta może być odczytywana jako rodzaj szaleństwa). „Pod słońce było” jest książką o sporym ładunku filozoficznym – budowanym właśnie w takim, Sokratejskim duchu.

Tytułowa fraza sugeruje wyraźnie, że opowieść Zawady to historia pewnej nieuchwytnej gry – między tym, co widoczne, jasne i pewne, a tym, co zaciemnione. Patrzenie pod słońce staje się metaforą nie tylko egzystencjalnych poszukiwań, czynionych w dużej mierze na oślep, ale i twórczości literackiej. Najnowsza książka Zawady jest niezmiernie interesującym zapisem dociekań prowadzonych na gruncie literackim. Ten opatrzony mottem z Rilkego prozatorski tekst, zbudowany – jakby nie było – z pewnego rodzaju „notatek z dnia codziennego”, intryguje kumulacją znaczeń, poetyckim rozumieniem słowa (co zresztą w przypadku autora tomiku „Bóg Aldehyd” nie jest niczym niespodziewanym).

W „Pod słońce było” zaciera się różnica między tym, co literackie a osobistą, intymną notatką. W tym świetle majstersztykiem wydaje się biografia autora, zamieszczona na końcu książki. Biografia, którą podsumowują jakże wymowne słowa: „Niektórzy mówią mi, że takie życie jak moje jest niemożliwe. Zgadzam się z nimi”. Być może właśnie dzięki temu tak wiarygodnie brzmią pytania stawiane w „Pod słońce było”. O odpowiedzi powinniśmy zatroszczyć się samodzielnie…

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także