18 listopada 2013

Księga pisana atramentem duszy

Fernando Pessoa zachwyca bogactwem języka i doniosłością myśli. „Księga niepokoju” jest niekończącym się wyznaniem i jednym z najwybitniejszych, najbardziej tajemniczych modernistycznych utworów. To dzieło unikalne, które może być oceniane jedynie swoją miarą.

 

Za życia Pessoa opublikował tylko dwanaście fragmentów „Księgi niepokoju”, pozostawił po sobie około czterystu pięćdziesięciu. Właściwie niemożliwe jest odzwierciedlenie rzeczywistej formy oryginałów i setek wariantów, dlatego każde z kolejnych wydań prezentowało inny układ treści. Najnowszy przekład, oparty na dziewiątym wydaniu Richarda Zenitha z 2011 roku, przeszedł nową redakcję i został poszerzony o dziewięć fragmentów przetłumaczonych przez Michała Lipszyca.

 

„Księga niepokoju” to dzieło nieukończone, potencjalne, ale nawet w tej ułomności arcydzielne. Pessoa pisał fragmentarycznie, gromadził „pokruszone i niepowiązane kawałki”. Brak fabuły, dialogów i konstrukcji stanowi paradoksalnie o wyjątkowości i sile całości utworu. To tekst zwielokrotniony, pozostający na zawsze w fazie przygotowań. Dzieło fascynuje podobnie jak jego autor. Główny narrator, czyli Bernardo Soares, to w końcu „okaleczona wersja”, jeden z heteronimów (alter-ego) samego Pessoi. Poetyzujący prozaik, teoretyk marzenia, sceptyk.

 

„Księga niepokoju” jest zbiorem obserwacji i introspekcji, łączącym dziennik intymny, wyznanie i monolog skierowany do samego siebie. Uwaga skupiona jest tutaj do granic możliwości na najdrobniejszych poruszeniach duszy. To dzieło pisane każdym nerwem i drgnieniem, zranioną wrażliwością. Bernardo Soares przeprowadza chorobliwie wnikliwą analizę uczuć, dokonuje na sobie ciągłej emocjonalnej dekonstrukcji.

 

Księga Pessoi odpycha i jednocześnie przyciąga. Jest wyzwaniem nie tylko intelektualnym, lecz także emocjonalnym. Introspekcyjna, gęsta proza psychologiczna przytłacza, staje się wręcz trudna do zniesienia. Obsesyjnie powracające wątki, fragmentaryczność, ograniczenie perspektywy do duszy bohatera stanowią o ciężarze tekstu. Bez końca czytamy o wrażeniu pustki, nicości, uczestniczymy w tragedii negacji i wyrzeczenia. Jednym z najczęściej pojawiających się słów jest także nuda. Lekturę można porównać z tekstami Emila Ciorana, zaś uczucia samego narratora to egzystencjalne mdłości, które później odnajdziemy u Jean-Paula Sartre’a.

 

„Księga niepokoju”, pisana jakby na granicy depresji, jest przejmującym zapisem cichej rozpaczy. Wobec tak intymnego, zintensyfikowanego wyznania trudno pozostać obojętnym. Pessoa jest poetą duszy i uczuć, a przy tym intelektualistą i filozofem. Księga wymaga czasu, to rzecz, nad którą należy się pochylić. Obok impresji na temat życia wewnętrznego, znajdziemy spekulacje filozoficzne, analizy estetyczne i socjologiczne. Mimo melancholijnego klimatu, jest tutaj także dużo błyskotliwości i wisielczego humoru.

 

Dzieło portugalskiego pisarza czytać należy z ołówkiem w ręku. Trudno tu wybrać jeden, najważniejszy cytat, Pessoa potrafi bowiem z niebywałą częstotliwością osiągać lapidarną celność aforyzmu i tworzyć pełne barokowego przepychu dłuższe fragmenty przypominające prozę poetycką. W przypadku „Księgi niepokoju” można by więc przepisać niemal całość. To jedna z tych książek, które nigdy nie powinny się kończyć i które chcemy odkrywać w nieskończoność.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także