19 września 2014

Literacki vintage dla dzieci

Gdy w latach 60. Miroslav Šašek publikował swoje książki, tworzył coś na kształt miejskiego przewodnika dla dzieci. Szczypta informacji, kilka ciekawostek, doskonałe rysunki. Po ponad 50 latach siadamy wraz z małymi czytelnikami nad kartami jego arcydzieł i odbywamy podróż w przestrzeni i czasie. Uznany swego czasu przez redaktorów „New York Timesa” za najlepszą książkę ilustrowaną roku „Oto jest Londyn” zachwyca i dziś.

 

Podróż zaczyna się od kojarzonej ze stolicą Anglii mgły, choć w rzeczywistości spowija ona miasto swym szarym płaszczem tylko kilka razy do roku. Następnie poznajemy policjanta policji metropolitarnej, dowiadujemy się, co to takiego City, z górnego pokładu oglądamy znane ulice, przemierzamy targi rybny i warzywno-owocowy (choć dziś ich miejsce zajmują już centra handlowe, sklepy i kawiarnie). Radość sprawiają także matematyczne wyliczenia, otóż dowiedzieć się można, że w pałacu Westminster, gdzie mieści się angielski Parlament, jest 100 klatek schodowych, 1000 pokoi i prawie 5 kilometrów korytarzy. Opisane zostały muzea, parki, sławne i stare budynki. Dodatkowo ostatnia strona zawiera informacje o zmianach, jakie zaszły w Londynie od czasów powstania książki do współczesności.

 

„Oto jest Londyn” jest książką piękną i wartościową, ale może tylko dla nas, dorosłych? Dlaczego zatem warto, aby znalazła się w biblioteczkach małych czytelników? By to wyjaśnić, pozwolę sobie na małą dygresję. Byłam ostatnio świadkiem rozmowy dwóch przedszkolaków, czekających ze swoimi mamami na przystanku tramwajowym. Przyznam się, że trochę podsłuchiwałam, ale to, co usłyszałam jasno uświadomiło mi, że moda na vintage jest wymysłem naszym – dorosłych. Dzieciaki licytowały się na nowości – wszystko, co opisywały, klasyfikowane było pod względem daty produkcji. Buty – z najnowszej kolekcji, samochód ojca – właśnie wyjechał z salonu, smartfon mamy – pełen umilających czas gier i ściąganych wczoraj, a wypuszczonych na rynek nie dalej jak tydzień temu aplikacji. „Nowy”, „nowiuteńki”, „najnowszy” zastępowało w tej rozmowie nawet tak popularny przymiotnik, jak „fajne”. Dla tych maluchów wszystko musiało być nowe! Powtórzę zatem pytanie: Czy warto zatem czytelnikom z takim nastawieniem prezentować książki, piękne, ale – tego ukryć się nie da – z przestarzałymi informacjami?

 

Otóż warto, bo dzięki temu młody czytelnik uświadomi sobie, że przemijanie i zmienność są procesami nieuchronnymi. Bo wręcz oczywiste wydaje się, że mały, dociekliwy odbiorca powie: „no dobra, już wiem, jak to wyglądało wiele lat temu w Londynie, ale jak jest teraz?”. I jeśli sam nie będzie mógł zobaczyć współczesnego Londynu na własne oczy, a informacje na końcu książki mu nie wystarczą, to może wykorzysta do tego internet z telefonu rodzica.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także