30 czerwca 2014

Londyński wielogłos

W swojej najnowszej powieści Zadie Smith powraca do Willesden, do północno-zachodniego Londynu i miejsc, które znamy z jej debiutanckich „Białych zębów”. I jest to powrót dość niespodziewany. Po erudycyjnym, niemal akademickim, dyskursywnym „O pięknie” otrzymujemy powieść czułą i brutalną zarazem, intensywną, bolesną, a przy tym zaskakująco poetycką.

 

W swojej warstwie fabularnej „Londyn NW” jest opowieścią o mieszkańcach północno-zachodniego Londynu: prawniczce o jamajskich korzeniach, odnoszącej sukcesy w londyńskiej palestrze, jej przyjaciółce Leah, córce irlandzkich emigrantów, która po latach eksperymentów i szaleństw ustatkowała się przy boku marzącego o społecznym i finansowym awansie czarnoskórego Michela. I Felixie, niedoszłym filmowcu, pochodzącym z Garvey House, komuny zamieszkałej przez Afrykanów (w dużej mierze wzorowanej przez Zadie Smith na słynnym Black House przy Holloway Road).

 

Najnowsza powieść Smith to gorzki, radykalny w swojej wymowie obraz brytyjskiego, wielokulturowego społeczeństwa, odsłaniający tkwiące w nim napięcia – na tle rasowym, klasowym, ekonomicznym i kulturowym. Prawnicy z kancelarii, w której pracuje Natalie, otaczają ją szczególną opieką – pomagając jej, czują jakby pomagali bezimiennym masom. Michel, mąż Leah wydaje się wcieleniem thatcherowskiego marzenia o przyszłości (dom z ogródkiem, dzieci, inwestycje) i obsesyjnie wręcz próbuje zaprzyjaźnić się ze stojącymi wyżej w hierarchii społecznej Natalie i jej bogatym mężu Frankiem. Nathan, szkolny kolega Leah i Natalie, mieszka na ulicy, jest sutenerem i narkomanem, bo, jak sam mówi, „wszyscy kochają małego Murzynka jak ma dziesięć lat. Potem staje się problemem”. Wielokulturowy, harmonijny Londyn to mit – sugeruje Zadie Smith i razem ze swoimi bohaterami zagłębia się w jego północno-zachodnie ulice, przyglądając się codzienności w pseudo-tudorowskich willach, wspólnotowych kamienicach, socjalnych mieszkaniach w blokach z wielkiej płyty.

 

Bohaterowie Smith żyją w świecie pełnym niepewności. Takie są też ich biografie: wystarczy jedno drobne wydarzenie i otaczająca ich rzeczywistość zaczyna się rozpadać. Za pozorami uporządkowania i stabilizacji skrywają swoją samotność, rozpacz, zagubienie. Oszukują i okłamują siebie i swoich bliskich, starają się stworzyć swoje idealne wizerunki, próbując dopasować się do oczekiwań, wypełniając swoje codzienne zadania, wchodząc w kolejne role społeczne. Nic jednak nie jest w stanie ukryć pustki i lęku, jaki odczuwają.

 

Narracja w „Londyn NW” rwie się, jest fragmentaryczna, polifoniczna. Retrospektywa, monolog wewnętrzny, nagłe zmiany perspektywy, wskazówki z Google Maps, zapisy rozmów na czacie, rozbudowane didaskalia – Smith korzysta z różnorodnych środków, wypróbowując różne formy, jakby sprawdzając siebie samą i czytelnika, próbując oddać wielogłosowość miasta, które opisuje. Nieustannie balansuje na granicy fikcji i rzeczywistości, buduje napięcie między formą i treścią. I to właśnie ta intensywność pisania udziela się czytelnikowi podczas lektury, sprawiając że od „Londyn NW” nie sposób się oderwać.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także