27 sierpnia 2014

Muzyka, która nie zawsze łagodzi obyczaje

Pannonica Rothschild pozornie miała wszystko, o czym mogła marzyć – nazwisko otwierające każde drzwi, pieniądze pozwalające na więcej niż wygodne życie, męża, pięcioro dzieci. Pozory jednak mylą. By odkryć, gdzie tkwi prawda, Hannah Rothschild wcieliła się w niełatwą rolę biografki swojej ciotecznej babki.

 

Urodzona w 1913 roku w rodzinie przynależącej do niepoprawnie bogatej arystokracji brytyjskiej, Nica Rothschild dorastała, by stać się kiedyś przykładną panią domu, której głównym obowiązkiem jest zapraszanie gości na uroczyste kolacje i sadzanie ich przy stole odpowiadające etykiecie. Jej matka – zgodnie z panującymi obyczajami – nie angażowała się zanadto w wychowanie swoich dzieci, podobnie zresztą jak ojciec – bankier i niespełniony entomolog, którego do samobójstwa doprowadziła krucha psychika (Pannonica miała wówczas zaledwie dziesięć lat). Zbyt mała, by dołączyć do dorosłych, zbyt dobrze urodzona, by bratać się ze służbą, spędzała w odosobnieniu większość posiłków. Powoli stawała się małym samotnikiem. Kiedy jednak nadszedł dzień jej debiutu, posłuszna woli matki zapisywała w karnecie nazwiska stosownych pretendentów do jej ręki. Niedługo później wyszła za mąż. Jej wybrankiem był baron Jules de Koenigswarter. Małżeństwo, choć przyniosło pięcioro dzieci, nie było udane – różnice charakterów, temperamentów i pasji przez lata potęgowały poczucie frustracji. Pewnego dnia Nica, w drodze na powrotny samolot z Nowego Jorku, usłyszała „‘Round midnight” Theloniousa Monka. Następnie odtworzyła utwór raz jeszcze. I jeszcze. Samolot odleciał bez niej, a zamiast złapać następny, postanowiła nie wracać do męża i dzieci, tylko pozostać w Ameryce, by odszukać tajemniczego wykonawcę utworu, który ją zaczarował.

 

Biografia Niki staje się okazją do opowiedzenia historii całego rodu Rothschildów, którzy w przeciągu zaledwie pięciu pokoleń przeszli z frankfurckiego getta do najdroższych posiadłości europejskich stolic. Rodzina, która zbiła fortunę na bankowości, była hermetyczna. Przez wieki za naczelną wartość Rotschildowie uważali prywatność. Hannah rysuje portret wierny i z pewnością bardziej szczegółowy, niż życzyłoby sobie wielu członków jej familii. Geniusz, pracowitość, samozaparcie, oziębłość, hipokryzja i małe patologie – to wszystko miesza się tu jak w tyglu.

 

„Baronowa jazzu” to pozycja obowiązkowa nie tylko dla miłośników jazzu i wielbicieli biografii. Autorka dowodzi, że obiektywizm i wierność faktom nie muszą pozbawiać historii powabu, nuty romantyzmu i cienia tragizmu. Oddaje czytelnikom książkę absolutnie olśniewającą i wciągającą bez reszty, która nie jest pozbawiona przy tym głębokich przemyśleń i gorzkawej autoironii. I choć zapewne nie przyklasną temu jej krewni, ze stron tej biografii wyłania się postać Niki, którą z Rothschildami więcej być może łączy niż dzieli – podobnej do wielu innych w tej rodzinie indywidualistki, która postanowiła jedynie zrealizować ambicje na innym polu.

Książki, o których pisał autor