11 kwietnia 2014

Nadzieja i resentyment

Aby napisać zlecony tekst o emigrantach, flamandzki pisarz, Dimitri Verhulst, w 2001 roku spędził kilka dni w ośrodku recepcyjno-pobytowym dla cudzoziemców ubiegających się o status azylanta w Arendonk w Belgii. Swoje doświadczenia opisał w fabularyzowanym dokumencie „Problemski Hotel”, którego narratorem jest Bipul Masli – fotograf prasowy.

 

Prywatne, czasem niezwykle dramatyczne historie bohaterów opowiadane są tutaj bez zbędnego patosu. Współlokator Masliego, Igor (zwany Strawińskim) to były zawodowy bokser z Ukrainy, opętany pragnieniem zaciągnięcia się do Legii Cudzoziemskiej. W snuciu nierealnych marzeń nie przeszkadza mu wiedza na temat tego, że przeładowana Rosjanami Legia nie przyjmuje już ochotników z Europy Wschodniej, ani to, że nie zna ani słowa po francusku. Czerwonooki od gazu pieprzowego Maqsood zbiera co wieczór nowe siniaki, poszukując w belgijskich dyskotekach żony. Nastoletnia Lídia, która opłacała przejście przez granice własnym ciałem, w obawie przed trzecim „negatywem” decyduje się na podróż do Wielkiej Brytanii na pokładzie kontenerowca. Zostaje zgwałcona przez Albańczyka Martina, który w wolnym czasie – a tego, jak wszyscy w „Problemskim Hotelu”, ma sporo – opracowuje plan ukatrupienia jeszcze nienarodzonego dziecka.

 

Kreśląc nierzadko absurdalne wręcz historie Verhulst nie rezygnuje z poruszania niewygodnych kwestii. Otwarcie mówi o niebezpieczeństwach i upokorzeniach, jakich muszą doświadczyć emigranci zanim zasłużą sobie na możliwość lepszego życia. Ujawnia kalectwo systemu, który przybrał formę przepełnionej hipokryzją przepychanki: pełnej fałszywej uprzejmości i złudnych nadziei, polegającej na wymianie pism, uzupełnianiu dokumentacji i wyliczaniu przebytych nieszczęść. Opowieść nie jest jednak jednostronna. Verhulst nie zapomina o charakteryzującej uchodźców roszczeniowej postawie względem krajów europejskich ani o przepełniającym ich rozgoryczeniu i resentymencie.

 

„Problemski hotel” to pełna czarnego humoru, prowokacyjna rzecz, ujawniająca nie tylko tragedię azylantów, ale także znieczulicę i niechęć krajów Zachodu wobec tych, którzy w swoich krajach żyć już nie mogą.