5 października 2013

Nasza przyjaciółka Alice Munro

Kolejny tom opowiadań Alice Munro to czysta przyjemność. Kanadyjka zaskakuje i zachwyca. Pozwala nam rozpłynąć się w uroku swoich opowiadań, zanurzyć się w życiu swoich rodaków, pozostawiając nas jednak z uczuciem niedosytu.

 

Munro na polskim rynku wydawniczym obecna jest ledwie od kilku lat. Ale gdy już jej książki się pojawiły, to w ilościach – można by rzec – hurtowych. „Przyjaciółka z młodości” jest kolejnym już tomem opowiadań opublikowanym przez Wydawnictwo Literackie (wydanie oryginalne ukazało się w roku 1990 i zostało wyróżnione Trillium Book Award). To dziesięć opowieści o tym, co najważniejsze – o miłości, śmierci, tęsknocie i przeznaczeniu. Znów otrzymujemy przegląd ludzkich postaw – matek i ojców, dzieci, żon, mężów, kochanków. Jednak w wypadku Munro partykuła „znów” nie oznacza zarzutu. Wręcz przeciwnie. Każde kolejne spotkanie z bohaterami jej opowiadań to uczta dla czytelnika. Mimo głębokiej wiwisekcji ludzkich uczuć i postaw nie czujemy się, jakbyśmy wchodzili z butami w cudze życie. Autorka „Widoku z Castle Rock” subtelnie i delikatnie wciąga nas w w świat swoich bohaterów, pozwalając nam doświadczać uczuć, jakie nimi targają. I choć często historie opisywane przez Kanadyjkę nie należą do przyjemnych, rozkoszujemy się magią jej frazy, podziwiając niesamowitą wyobraźnię literacką. Po zamknięciu książki, jak zwykle w przypadku Munro, pozostaje niedosyt.

 

W „Przyjaciółce z młodości”, tak jak i w innych tomach, nie ma słabych opowiadań. Każdy tekst intryguje, porusza, zaskakuje. Duża w tym zasługa tłumaczki, Agnieszki Kuc, która potrafiła oddać piękno języka Kanadyjki.

Książki, o których pisał autor