5 grudnia 2013

Obchody roku Antonisza

Kto kojarzy Juliana Antonisza, wie, że to oryginał. Kto go kojarzy – ten lubi, bo inaczej nie można. We frazie “komiksy Antonisza” akcentowanym słowem powinno być zatem właśnie to drugie.

 

Szkoda, że Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie wiedział, że 2013 będzie rokiem Juliana Antonisza. W ciągu mijających powoli dwunastu miesięcy zostały zorganizowane dwie wielkie retrospektywne wystawy jemu poświęcone (w Zachęcie i w Muzeum Narodowym w Krakowie), została wydana książka Ewy Borysewicz “Animacja bezkamerowa Antonisza jako projekt polityczny” i wreszcie – ukazał się tom zbierający wszystkie komiksy, które ten urodzony w Nowym Sączu artysta narysował. Może gdyby Minister wiedział, powstałby też gdzieś w Polsce mural z kadrem z któregoś z filmów autora “Dziadowskiego bluesa”, a może Antonisz zagościłby w telewizji. Dobrze mogłoby zmarłemu zrobić wyjście do innych ludzi niż ci w galeriach.

 

Należy wyjaśnić: Antonisz, a właściwie Julian Józef Antoniszczak, człowiek o którym mowa, jest znany przede wszystkim jako autor kilku z najoryginalniejszych dzieł polskiej szkoły animacji, takich jak “Ostry film zaangażowany” czy “Jak działa jamniczek”. Większa część tych filmów wykonana została autorską techniką non-camera, co oznacza literalnie, że artysta rysował bezpośrednio na taśmie filmowej, która później zostawała puszczana w ruch. To jednak nie wszystko – Antonisz nie tylko rysował i był odpowiedzialny za scenariusze swoich filmów, ale także pisał do nich muzykę i konstruował różnego rodzaju maszyny filmowe, które umożliwiały mu prace nad animacjami. Można nazwać go człowiekiem renesansu, ale tylko szczerząc się przy tym szeroko.

 

We wzorowo wydanym przez Korporację Ha!art tomie znalazły się cztery komiksy: publikowana kiedyś w prasie seryjka “Przygody Smoka”, komiks dokumentalno-nonsensowny “Jak powstało Muzeum Filmu Non-Camera” (historyjka jest fotograficzna, zaś na zdjęciach występuje między innymi Antonisz wraz z córkami), narysowane przez artystę w wieku dwunastu lat “Przygody Hitlera” oraz “Pierony” – szkicowy scenopis do niezrealizowanego filmu. Ci, którzy znają artystę, wiedzą mniej więcej czego się spodziewać. Innym wspomnę tylko, że “fabuła” “Przygód Hitlera” polega na tym, że przez jakieś pięćdziesiąt stron führerowi przytrafiają się najróżniejsze przykre niespodzianki – od pinezek na krześle, po spotkanie z lwem czy eksplozję. “Pierony” zaś opowiadają o dwóch górnikach z Katowic, którzy w ramach planu sześcioletniego i bicia rekordu Guinessa wykonali 3500% normy i przekopali się kilofami do Australii (i wszystko byłoby świetnie, gdyby Amerykanie nie zaczęli przez ten tunel podrzucać do Polski zdjęć pornograficznych i stonki ziemniaczanej…).

 

Album nie podlega ocenie, bo w jego skład wchodzą raczej rarytasy niż arcydzieła, o czym wydawca doskonale wiedział. Mówiąc krótko – znakomicie, że “Opowieści graficzne” się ukazały, mimo że nie dają czadu tak jak “Ostry film zaangażowany”. Jeśli więc nie do księgarń, zapraszam na spotkanie z Antoniszem choćby na Youtube’a. Co oczywiście nie znaczy, że zakup komiksów odradzam. Czasami tak bywa, że jeśli ktoś jest fajny, to jest i już.