22 września 2014

Obcy Wieszcz

Pomniki Mickiewicza to naturalny element polskiego krajobrazu. Zarówno materialnego, jak kulturowego. Wieszcz, czyli dla większości wspomnienie z podręczników i lektur szkolnych. I jeszcze ten obowiązkowy egzemplarz „Pana Tadeusza” na polskiej półce obok „Trylogii” Sienkiewicza, Biblii, może też „Tryptyku Rzymskiego” Jana Pawła II, encyklopedii. Zacnie, tożsamościowo, swojsko. Utęskniona dusza i wódka „Soplica”.

 

Stąd pytanie: jak odebraliby Mickiewicza właściciele zakurzonych tomów? A szczególnie: jak odebraliby wieszcza opisanego przez amerykańskiego slawistę i historyka literatury rosyjskiego pochodzenia? Roman Koropeckyj nie jest skandalistą. „Adam Mickiewicz. Życie romantyka” to w gruncie rzeczy książka popularyzatorska: oryginalnie napisana po angielsku, zatem przeznaczona dla czytelników z innych stref kulturowych: zawężająca perspektywy typowo polskie, rozszerzająca wątki międzynarodowe, zachodnioeuropejskie. Stąd, w pewnym sensie, to obcy Mickiewicz. Nie tylko dlatego, że najczęściej znany własnym rodakom z cokołów.

 

Jedna tylko scena. Grudzień 1830 roku. Do Rzymu docierają wieści o wybuchu powstania listopadowego. Polacy wyjeżdżają by dołączyć do walczących. Mickiewicz zwleka. Pisze do przyjaciela: „Siedzę dotąd w Rzymie i dręczę się, i nudzę. Różne okoliczności wyjazd mój wstrzymały”. Te nigdy do końca niewyjaśnione sprawy i okoliczności zatrzymują poetę. Aż wołają go z kraju wierszem-wyrzutem: „Spiesz / dalekie rzucaj Rzymy, / spiesz – bo jeśli zwyciężymy, / Wstyd będzie bez zasługi polskim tchnąć oddechem. / Jeśli padniem pod gruzami; / Wieszczu! Wtedy w dniach boleści / Nie wart grobu dzielić z nami, / Kto nie dzielił krwie i cześci!”.

 

Wreszcie nadchodzi kwiecień 1831 r., poeta wyrusza w drogę, towarzyszą mu między innymi książę Golicyn z polską małżonką. I znamienne zdanie: „W gronie podróżnych toczyły się nieustanne spory (zwłaszcza pomiędzy księciem Golicynem a jego żoną) na temat powstania; Mickiewicz uważał, że walka nie ma ani sensu, ani szans na powodzenie”. W dodatku świeżo nawróconemu i nieco ostentacyjnie religijnemu Mickiewiczowi świta myśl, że jego drogą życiową jest powołanie kapłańskie. W czerwcu poeta (uznany już także w literackim świecie Zachodu) jest w Paryżu, w sierpniu – w Dreźnie. Stamtąd rusza ku polskim stronom. Do powstania nigdy nie dołączy, ugości go Wielkopolska, której obyczaje, kultura a nawet kulinaria dostarczą mu wiele szczegółów przydatnych do napisania „Pana Tadeusza”. Z Rzymu jechał zostawiając kobiety i romanse, romans i kobieta czeka go także w Poznańskiem. Wiedzie żywot zblazowanego celebryty, poezja go opuściła.

 

Koropeckyj skrupulatnie rysuje takie właśnie obrazy. Ukazuje geniusz poetycki, ale nigdy nie zapomina o banalnych, czasem wręcz szkaradnych cechach ludzkich i wstydliwych zdarzeniach. Jego Mickiewicz jest przy tym człowiekiem na wskroś kosmopolitycznym, mimo że arcypolskim. Od czasów rosyjskich, krymskich, sankt-petersburskich, moskiewskich, gdy zyskał wielu możnych przyjaciół i promotorów poezji, po lata emigracji, gdy w sposób dla wielu szaleńczy i „w złym guście” nastawał na uznanie wagi sprawy polskiej choćby wśród elit francuskich i kościelnych.

 

Ten „obcy” Mickiewicz jest jednak bardzo ciekawy. Nawet, gdy budzi politowanie i irytację.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także