27 sierpnia 2014

Wielki powrót na Trobriandy

Wyprawę Aleksandry Gumowskiej, która niemal sto lat po Bronisławie Malinowskim przyjechała na Wyspy Trobrianda, często porównuje się do wchodzenia w świat znany ze starej fotografii. Sama autorka wspomina, że „poczuła się jak w środku czarno-białego zdjęcia”. Jednak książka „Seks, betel i czary” jest czymś znacznie więcej, niż tylko ożywianiem znanych obrazów. Badaczka nie zapomniała o tym, by – wędrując śladami Malinowskiego – poszukać własnej ścieżki. To dzięki temu powstał reportaż pełen pasji, w którym tradycja miesza się ze współczesnością, a naukowe spojrzenie z bezpośrednim, żywym doświadczeniem.

 

Aleksandra Gumowska podąża tą samą drogą, co Bronisław Malinowski – nie tylko pod względem czysto geograficznym, ale i metodologicznym. Jego „obserwacja uczestnicząca” na tyle zrewolucjonizowała współczesną antropologię, że trudno już sobie wyobrazić, by ktoś prowadził badania zza biurka. Nie bez powodu Malinowski w środowisku etnograficznym jest nie tyle autorytetem, ile niemal bóstwem. Wędrówka Gumowskiej to podróż nakierowana na osobiste doświadczenia i odczucia, ale równocześnie w głęboki sposób podszyta lekturą dzieł Malinowskiego.

 

Autorka zabiera nas do rzeczywistości, w której – jak w tytule książki – liczą się przede wszystkim trzy rzeczy: seks, betel i czary (niekoniecznie w tej kolejności). Trobriandy to bowiem świat podobny do naszego, ale zarazem zupełnie od niego inny. Podobny, bo relacje – czy to stricte międzyludzkie, czy te o podłożu ekonomicznym – właściwe niczym od tych „naszych”, „zachodnich” się nie różnią. Odmienny, gdyż odrzuca się tutaj prosty racjonalizm. To rzeczywistość, gdzie magia nie jest tylko elementem bajek dla dzieci, ale czymś, co dzieje się tu i teraz – sposobem rozwiązywania sąsiedzkich zatargów, podrywania dziewczyn, zapewniania sobie dobrych plonów… To jeden ze stałych elementów życia, czego nie zmieniło nawet chrześcijaństwo – Gumowska perfekcyjnie pokazuje, jak religia przywieziona przez misjonarzy połączona została z tym, co pogańskie.

 

Reporterka bierze pod lupę jednak nie tylko Trobriandczyków, ale i antropologów. Nie boi się trudnych tematów, nie ogranicza się jedynie do badania dzieł „kanonicznych” Malinowskiego. Jej lektura kontrowersyjnego „Dziennika w ścisłym znaczeniu tego wyrazu” jest bardzo wyważona – nie przecenia go, ale i nie bagatelizuje. A równocześnie ma odwagę wprost mówić o swoich odczuciach.

 

„Seks, betel i czary” to książka świetnie napisana – z charakterystycznym zdystansowanym spojrzeniem i poczuciem humoru. Przede wszystkim jednak – co szczególnie ważne w przypadku literatury podróżniczej – dająca czytelnikowi złudzenie współuczestnictwa. Wybierzmy się zatem na Trobriandy…

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także