26 marca 2014

Nicolas Presl – wywiad

„Używam obrazu jako środka wyrazu, ale też posługuję się narracją, opowiadam coś. Nazwałbym siebie rysownikiem, który opowiada historie” – mówi Nicolas Presl w rozmowie z Ulą Jankowską. Autor „Fabryki” i „Boskiej kolonii” opowiada o swej pracy, myśleniu słowem i obrazem, podwalinach kultury Zachodu, a także o spotkaniu z innym.

header - Presl1

Zasadnicze pytanie na początek – myślisz obrazami czy słowami?

A: Myślę słowami. Na początku tworzę historię, którą sobie zapisuję… chociaż czasami to przychodzi równocześnie. Mam zeszyt, w którym notuję pomysły, tam faktycznie pojawiają się i słowa, i obrazy.

 

Jesteś twórcą powieści graficznych, opowiadasz historie tylko przy pomocy obrazu. Czy wycofanie się z języka w Twoich pracach to raczej wynik braku wiary w słowo, czy właśnie wiary w obraz?

Dość mocno ufam słowom, ale tym, które są napisane przez innych. Swoim własnym nie potrafię zaufać do końca. Kryje się za tym też przekonanie o mocy obrazu, o tym, że można za jego pomocą dużo przekazać.

 

Czy podczas tworzenia swojej pierwszej powieści graficznej z góry zakładałeś, że nie będzie w niej słów?

To przychodziło stopniowo. Pierwsza moja książka była wprawdzie całkowicie pozbawiona słów, ale wcześniej rysowałem komiksy, w których pojawiały się dialogi. Chociaż trafiały się partie kompletnie ich pozbawione. W innych wprowadzałem zaś słowa czy dialogi, trochę w stylu didaskaliów w dramacie.

 

Presl foto bioJestem ciekawa Twoich ulubionych pisarzy, książek, do których wracasz.

Nie zdarza mi się zbyt często wracać do książek. Kiedy czytam, często w danym okresie skłaniam się do jakiegoś konkretnego typu literatury i to znajduje odzwierciedlenie w moich pracach. Jeśli chodzi o moje książki wydane w Polsce i widoczne w nich echa, wiążą się one z okresem, kiedy czytałem sporo tragedii greckich.

W literaturze najbardziej interesują mnie autorzy, którzy starają się robić coś nowego w powieści, szczególnie mam tu na myśli autorów francuskich i nurt nouveau roman. Często przywołuję Pereca i nie chodzi mi nawet o jego dzieła sensu stricto, ale o jego podejście do sztuki, które wydaje mi się bardzo inspirujące. Czytam dużo Faulknera czy Claude’a Simona, a ostatnio bardzo interesuje mnie też Marquez, głównie ze względu na realizm magiczny.

 

Opowiadanie tylko przy pomocy obrazów stwarza w moim poczuciu duże ryzyko niezrozumienia, pole do interpretacji dla odbiorcy jest bardzo szerokie. Czy nie obawiasz się, że twoje dzieła będą błędnie interpretowane?

To jest pewne ryzyko, które podjąłem. Rzeczywiście kiedy pokazuję coś przez obrazy, pole interpretacji jest większe, niż przy użyciu słów, jest więcej wieloznaczności. Istnieje też pewna różnica pomiędzy poszczególnymi książkami: są takie, które wydają się bardziej otwarte i może dzięki temu łatwiejsze do zrozumienia. Zawsze dużą wagę przykładam do czytelności, dlatego interesuje mnie taki odbiorca, który jest aktywny, który sam musi sobie zrekonstruować opowieść.

 

No właśnie nie jest oczywiste, czy twoje książki można „czytać”. Kim jest twój czytelnik: czy to raczej ktoś, kto sięga po komiksy, czy po literaturę piękną?

Rzeczywiście, to dość dwuznaczne. Myślę, że książki kieruję zarówno do tych, którzy są zainteresowani beletrystyką, jak i do tych, którzy czytają komiksy. W zależności od czytelnika będzie to prowadziło do nieco innego odczytania. Bardzo często pojawiają się w moich komiksach pewnego rodzaju cytaty i mam nadzieję, że może niektórych czytelników skłoni to do wyjścia poza sam komiks, do sięgnięcia do ich tych źródeł.

 

Czujesz się bardziej artystą-rysownikiem czy pisarzem? Jak sam o sobie myślisz?

Ludzie często mówią „przeczytałem twoją książkę” po czym zastanawiają się i pytają, czy w tym przypadku w ogóle można użyć słowa „czytać”. Używam obrazu jako środka wyrazu, ale też posługuję się narracją, opowiadam coś. Właściwie nie do końca znam odpowiedź na to pytanie. Nazwałbym siebie rysownikiem, który opowiada historie.

 

Co sądzisz o wystawach swoich prac, gdy plansze komiksowe funkcjonują jako samodzielne obrazy, a nie w ciągu, który opowiada dłuższą historię, fabułę?

Pokazywanie rysunków z komiksów w oderwaniu od historii wydaje mi się dość problematyczne. Obawiam się, że może to nie być dość interesujące dla odbiorców, może bardziej dla tych, którzy skupiają się na samym rysunku, na walorach artystycznych, ale wydaje mi się, że to dość dziwny pomysł, żeby pokazywać komiksy w taki sposób.

Chociaż we Francji podczas festiwali komiksów, których jest dość sporo, pojawiają się ostatnio różne pomysły wystawiania komiksów, które stają się bardziej interesujące, czasem koncepcja takiej wystawy oparta jest na zmianie formatu obrazu. Nie mam konkretnego dobrego przykładu, na który mógłbym się powołać, ale staje się to coraz ciekawsze. Robiłem jakiś czas temu wystawę, która skupiała się na kolejnych etapach powstawania książki, pokazywała zeszyty, w których książka dopiero powstaje. Myślę, że w ten sposób, to może być bardziej interesujące dla czytelnika i może wzbogacić lekturę.

 

Powróćmy jeszcze do tematu, który już się pojawił w naszej rozmowie. Co było inspiracją dla powstania Twoich powieści graficznych, mam tu na myśli szczególnie znane polskim czytelnikom „Boską kolonię” i „Fabrykę”?

Przede wszystkim wiążę się to z moim zainteresowaniami. Często zastanawiam się nad kwestią opresji i przemocy – jak to jest możliwe, że w historii tak często człowiek prześladuje drugiego człowieka? Poza tym jest to też pytanie o spotkanie z różnicą i kimś innym, które właściwie zawsze ma katastrofalne skutki. Jeśli chodzi o „Boską kolonię” przeszedłem mniej więcej przez całą historię, przez kolejne wieki przemocy, natomiast w „Fabryce” skupiłem się na horrorze, który miał miejsce konkretnie w XX wieku, chciałem przybliżyć się do tego konkretnego przypadku.

Interesuje mnie też kwestia podwalin kultury zachodniej i piedestału, na którym stoi Homer. Bardzo cenię „Iliadę” i „Odyseję”, ale trzeba zwrócić uwagę na to, że w rzeczywistości historie te opowiadają o eksterminacji wroga, o poniżaniu innego, o okrucieństwie, które mu się czyni. Ciekawe wydaje mi się, że tak wygląda mit, na którym zbudowana jest cała nasza kultura. Bardzo lubię czytać Homera i sprawia mi to dużą przyjemność, ale jednocześnie zastanawiam się nad tym, że te fundamentalne historie są historiami zwycięstwa nad innym.

 

Kim są twoi bohaterowie? Dla mnie zdają się reprezentantami pewnych grup, nie mają bardzo charakterystycznych cech oprócz wrażliwości.

Moi bohaterowie, szczególnie tych książek, które ukazały się w Polsce, są przede wszystkim bohaterami tragicznymi, są więźniami swojego przeznaczenia, z którego zupełnie nie mogą uciec, mają mocną stronę tragiczną. Również „Syn swojego ojca” traktuje o bohaterze, który został zniewolony przez swoją naturę czy wychowanie. Ci bohaterowie próbują się opierać, walczyć i rzeczywiście pozostają bardzo wrażliwi na to, co ich spotyka. Przypominają bohaterów z tragedii greckiej.

 

Czy w swoich postaciach odnajdujesz własne emocje?

To zależy od bohatera. Zapewne niektóre z moich emocji pojawiają się w moich powieściach, ale nie potwierdzam tego stereotypu czy cliché, autorów, którzy mówią, że bohater jest wcieleniem mnie samego. Albo z drugiej strony, kiedy pisarze traktują swoje postacie jako coś istniejącego zupełnie niezależnie, żyjącego poza nimi, odrywającego się od nich. Wydaje mi się, że to dość dziwne spojrzenie, nie do końca je rozumiem. Jak dla mnie pisanie to taka zabawa z marionetkami, jestem w tym nawet dość sadystyczny.

 

Mam poczucie, ze masz duży dystans do bohaterów, ale nie do historii, o których piszesz.

Oczywiście! Zawsze kiedy zajmuję się czymś, co mnie bardzo dotyka, znajduję postacie, którym daję być może jakąś cechę z siebie. Nie poszedłbym zbyt daleko w tę stronę, ale trzeba zawsze być zaangażowanym w historię, którą chcemy opowiedzieć.

 

Myślałeś kiedyś o zrobieniu filmu animowanego?

Wydaje mi się, że brak mi kompetencji, żeby coś takiego zrobić, to zupełnie inny rodzaj pracy. Właściwie niespecjalnie mnie to interesuje.

 

Nad czym teraz pracujesz?

Niedługo ukończę książkę, którą zainspirowały podróże, choć nie jest to książka podróżnicza. Próbuję w niej ożywić postacie mieszkające w Turcji, która bardzo mnie fascynuje. Jedynie podróżuję po tym kraju, więc zapewne nie jestem w stanie do końca zbliżyć się do ich życia, próbuję jednak skupić się na ludziach, wniknąć w ich życie, ożywić postaci mieszkające w Turcji. Ale jest też druga strona, kiedy próbuję pokazać spojrzenie turystów na Turcję, na ludzi tam mieszkających, pokazać na czym polega ten dystans.

 

Przełożyła Marice Langot.

Książki, o których pisał autor