10 czerwca 2014

Szlachetne pobudki Sashy Grey

Pisarstwo Sashy Grey – najsłynniejszej, choć już emerytowanej, gwiazdy przemysłu pornograficznego – wypływa ze szlachetnych pobudek. Autorka w materiałach promujących powieść wspomina, że „Klub Julietty” jest jej odpowiedzią na nierealistyczną prozę erotyczną. Grey ma dość historii o naiwnych dziewczynach, które w pewnym momencie życia trafiają na Właściwych Mężczyzn, którzy pozbawiają je naiwności, a w zamian oferują dostatnie, długie i szczęśliwe życie z obrączką na palcu (bynajmniej nie triskelionową).

header -  SGrey_klubJulietty

Sasha miała więc dostarczyć czytelni(cz)kom tekst, który będzie unikał sztampowych rozwiązań fabularnych, problematyzował seksualność, wreszcie: pozwalał identyfikować się czytelnikom z doświadczeniami głównej bohaterki. Grey korzysta obficie ze swoich seksualnych przeżyć i przelewa je na Catherine (mówi przy tym wprost, że to jej alter ego). Catherine i Sasha razem stają w batalii o seksualność czytelników. „Klub Julietty” ma dezorientować zmysły, odurzać ciało, rzucać w orgię.

 

Nuda, seks, władza

 

Catherine, główna bohaterka „Klubu…”, to studentka filmoznawstwa, która z równym zamiłowaniem oddaje się oglądaniu filmów, co zerkaniu na rozporek ulubionego wykładowcy (kryteria oceny: kilogramy, centymetry, szare komórki). Nie można oskarżyć jej o hiperseksualność, nie można też zarzucić seksualnej frustracji – Catherine prowadzi aktywne życie seksualne, choć – bądźmy szczerzy – jest to aktywność raczej ślimacza (mała ruchliwość zdecydowanie przeważa nad lepkością). Jack, jej chłopak, jest aspirującym politykiem, który z pełną werwą poświęca się kampanii wyborczej swojego szefa (odwrotnie proporcjonalnie angażuje się w zaspokajanie swojej partnerki). Catherine jest zadowolona ze swojego seksu, ale chyba jedynie pozornie – jej zaangażowanie w wykłady Marcusa, który z pasją opowiada m.in. o skopofilii, retifizmie czy trichofilii, ma kompensacyjny charakter. Im częściej Jack odmawia bohaterce seksu, tym silniejsze zainteresowanie zajęciami.

 

Catherine zapędza się wreszcie w pułapkę. Wykłady nie wypełniają seksualnego braku, wręcz przeciwnie: uświadamiają bohaterce niepozorność jej erotycznych doświadczeń. Studentka chyba nie wyobrażała sobie, że seksualność można realizować na tak wiele sposobów i że bogate życie erotyczne nie jest jedynie domeną postaci z tekstów kultury, o których opowiada Marcus. Rzeczywistość bohaterki traci swoją niewinność. Zajęcia stają się pretekstem do eksploracji własnych pragnień. To, co pod ławkami, staje się ciekawsze niż to, co na tablicy. Catherine rozpoczyna poszukiwania. Ostatecznie trafia do tytułowego Klubu Julietty, czyli – nieco upraszczając – społeczności możnych tego świata, których kręci splot władzy z seksem. Poznaje przy tym seksualność w całej jej pełni.

 

Palahniuk_Podziemny_kragSeksualność przez teksty kultury

 

Grey opowiada historię Catherine obficie korzystając z tekstów kultury. „Klub Julietty” jest powieścią, w której swój głos zabierają: Chuck Palahniuk („Podziemny krąg” to ewidentna inspiracja), Marquiz de Sade („Julietta”), Dan Brown, Luis Buñuel / Joseph Kessel („Piękność dnia”), Jean-Luc Godard („Do utraty tchu”), Orson Welles („Obywatel Kane”), Michel Foucault, Alfred Hitchock, Stanley Kubrick, Dash Snow (polaroidy przedstawiające osoby wciągające koks z fiutów), Lewis Carroll i wielu innych. Mieszanka ta doskonale komponuje się z wizerunkiem Sashy, która od początku swojej pornograficznej kariery podkreśla swoją erudycję i intelektualne aspiracje. „Klubem Julietty” autorka uderza w tych, którzy jej pozapornograficzne zainteresowania traktowali z przymrużeniem oka. Znaczące – zarówno dla interpretacji powieści, jak i wizerunku autorki – są słowa w „Podziękowaniach”: „Książkę tę dedykuję wszystkim – kobietom i mężczyznom – którzy podobnie jak ja w pewnym momencie życia do oswojenia się z własną seksualnością mieli wyłącznie literaturę i filmy”. Eksplorowanie seksualności przez Catherine nie byłoby możliwe bez tekstów kultury.

 

#foodporn

 

Widać dużą determinację Grey w ukazywaniu seksualności w pełnym spektrum. Powoduje to, niestety, szereg zgrzytów. Króluje tutaj nadmiar cytatów i kryptocytatów, a przecież „Klub Julietty” to ledwie trzystustronicowa powieść. Sasha próbuje tworzyć wiarygodne postaci – niestety, nie za bardzo jej się to udaje. Czytelnicy otrzymują bowiem postaci schematyczne i banalne (jak chłopak głównej bohaterki) albo zbyt chaotyczne, pełne sprzeczności i niekonsekwencji. Do tych drugich zalicza się sama Catherine, która – przykładowo – mocno interesuje się seksualnością, a dziwi się, że świat erotycznych zabawek nie ogranicza się do wibratora na baterie. Przykłady można zresztą mnożyć – niestety, nie świadczą one dobrze o pisarskich możliwościach Sashy Grey.

 

„Klub…” zawodzi także językowo – Sasha swoim pisaniem nie wnosi nic ciekawego do opisu seksualnych interakcji. Niektóre ze scen brzmią wręcz groteskowo. Dla przykładu: “Jack nie przestaje mnie pieprzyć, a mój tyłek jest cały w kminie, imbirze, czosnku, soli i pieprzu. Marynuję się we własnych sokach, a moja pupa jest gotowa do pieczenia, ale zanim pozwolę Jackowi wstawić ciasto do mojego piekarnika, sama dochodzę kilka razy. Odbyt zaciska mi się i do środka dostaje się szczypta chilli” (s. 124-125). „Wkładanie ciasta do piekarnika” jako anal dentata? Nie przekonuje mnie ten #foodporn.

 

Grey lepsza od Greya (tego E.L. James)

header - 50 twarzy Greya 03

Pomimo licznych literackich uchybień, „Klub Julietty” wypada całkiem dobrze na tle popularnych powieści erotycznych ostatnich lat (z trylogią E.L. James na czele). Nie sposób nie docenić autorki za to, w jaki sposób mierzy się z patriarchalnym opisem kobiecej seksualności, który w wielu tego typu powieściach występuje. Grey nie chce uzależniać seksualnego rozwoju swojej bohaterki od mężczyzn i posiadanych przez nich pieniędzy. Potężni Finansowi Magnaci, jedna z kluczowych figur porno-powieści, bywają tu wielokrotnie ośmieszani, a ich władza i wpływy są ograniczane. Seksualność powieściowej bohaterki zostaje co prawda rozbudzona przez Marcusa, ale w jej odkrywaniu najbardziej pomaga jej Anna – koleżanka z zajęć.

 

Na głupawą, quasi-historyczną gadkę jednego z członków Klubu Julietty („Klub Julietty to ludzie, których łączy jedna myśl, jedna filozofia (…) Mamy wspólne zainteresowania, te same cele i nieograniczone środki”), Catherine odpowiada złośliwie: “Brzmi jak ekskluzywny klub dla obrzydliwie bogatych ludzi, którzy lubią sobie dogadzać”. Partii tekstu, w których widać feministyczne inklinacje Grey, jest więcej, choć, niestety, Sashy zdarza się reprodukować seksistowskie wzorce (jedna z bohaterek jest spięta i sztywna, bo “uprawia kiepski seks” i „przydałoby się jej solidne rżnięcie”). Być może przyczyną jest to, że Grey odwołuje się głównie do tekstów stworzonych przez mężczyzn. Wskazuje tym samym na trudność w budowaniu niepatriarchalnej opowieści o kobiecej seksualności w patriarchalnym społeczeństwie.

 

Sasha Grey, świadoma swojej medialnej siły i mody na porno-powieści napisała rzecz, która miała się wyróżniać. Wyszło średnio. „Klub…” prędzej otrzyma Bad Sex in Fiction Award niż Prix Sade. Na tle innych popularnych erotycznych opowieści „Klub Julietty” wypada nieźle, ale daleko mu do klasyki erotycznej literatury – Sasha nic tu nie zmieni. Grey uprawia nieudaną ekwilibrystykę między seksualnością, która niesie radość, wyzwolenie i szczęście, a tą, której znamionami są cierpienie i krzywda. Ostatecznie, sprawia to, że powieść traci z jednej strony na wiarygodności, a na spójności – z drugiej.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także