Artykuł
Szpiegowska powieść McEwana
„Wszystkie powieści to powieści szpiegowskie” – powiedział niedawno Ian McEwan – „bo wszyscy pisarze to szpiedzy”. W swojej najnowszej książce autor „Pokuty” wkracza na terytorium znane z książek Johna Le Carré i… filmów o Jamesie Bondzie. „Sweet Tooth” nie jest jednak tylko historią o szpiegach brytyjskiego wywiadu. To, przede wszystkim, powieść o literaturze, o czytaniu, pisaniu, może też o samym McEwanie.
„Wszystkie powieści to powieści szpiegowskie” – powiedział niedawno Ian McEwan – „bo wszyscy pisarze to szpiedzy”. W swojej najnowszej książce autor „Pokuty” wkracza na terytorium znane z książek Johna Le Carré i… filmów o Jamesie Bondzie. „Sweet Tooth” nie jest jednak tylko historią o szpiegach brytyjskiego wywiadu. To, przede wszystkim, powieść o literaturze, o czytaniu, pisaniu, może też o samym McEwanie.
Główna bohaterka tej opowieści przedstawia się nam w pierwszym zdaniu: „Nazywam się Serena Frome (…) i prawie czterdzieści lat temu zostałam wyznaczona do tajnej misji przez brytyjskie służby specjalne.” „Zhańbiłam się i zrujnowałam swojego kochanka” – dodaje. Przez kolejnych trzysta dwadzieścia stron McEwan wyjaśnia, jak to się stało.
Serena, córka anglikańskiego pastora, za namową matki (która czuje w sercu pierwszy powiew feminizmu: nie chce, żeby jej córka zmarnowała swoje zdolności na „babskim” kierunku humanistycznym) kończy matematykę w Cambridge, choć wolałaby studiować literaturę, a może po prostu robić cokolwiek, co pozwoliłoby jej jak najwięcej czytać. Pochłania powieści, niekoniecznie dobre, przez chwilę pisze nawet felietony o książkach do studenckiej gazety. Jej pierwszy chłopak okazuje się gejem, ale przedstawia ją Tony’emu Canningowi, profesorowi historii, z którym połączy Serenę… tu, zgodnie z utartymi kliszami, powinny paść słowa „płomienny romans”, ale to nieprawda: romans jest jakby somnambuliczny, rozgrywa się niespiesznie w scenerii wiejskiego domku, w którym ukrywają się przed żoną Tony’ego. Mężczyzna zerwie go gwałtownie, okrutnie i tajemniczo, wcześniej jednak wykona pracę Pigmaliona – opowie Serenie o międzynarodowej polityce, wyrobi w niej nawyk czytania gazet, wręczy pisma Churchilla i umówi na rozmowę z MI5 – wewnętrzną służbą bezpieczeństwa (nie mylić z międzynarodowym wydziałem MI6, któremu służy 007). Porzucona i nieszczęśliwa, Serena rozpoczyna pracę na najniższym, urzędniczym szczeblu. Do czasu, gdy zostanie wezwana na rozmowę i poinformowana, że czeka ją prawdziwa misja: operacja Sweet Tooth.
Serena dowiaduje się, a my razem z nią, że od początku Zimnej Wojny CIA prowadziło propagandę kulturalną, a amerykańskie służby wydały na europejską kulturę więcej, niż ktokolwiek mógłby podejrzewać. Jak mówi zaproszony do MI5, amerykański wykładowca: „najdelikatniejszą, najsłodszą częścią wojny, jedyną jej interesującą częścią, jest wojna na idee”. Serena, wielbicielka Sołżenicyna, słucha go w zachwycie. MI5 zakłada fundację, która promować ma pracę młodych, nieukształtowanych jeszcze pisarzy, których zadaniem jest tworzenie tekstów mniej lub bardziej otwarcie występujących przeciwko komunizmowi (na liście planowanych dzieł znajdują się biografia Thomasa Paine’a, tłumaczenie poezji Achmatowej, historia postkolonialnej Afryki). Niby zostawia się im wolną rękę, ale jednak oczekuje konkretnych rezultatów – MI5 funduje przecież stypendium, które pozwala domorosłym literatom zrezygnować ze stałej pracy i poświęcić się pisaniu.
Problemy sprawia tylko Tom Haley, wykładowca Uniwersytetu z Sussex („nowego” uniwersytetu, na który absolwentka Cambridge z początku spogląda podejrzliwie), którym to właśnie Serena się „opiekuje” i z którym, oczywiście, nawiązuje – tym razem już płomienny – romans, ukrywając oczywiście, kim jest naprawdę i przez kogo została przysłana. Zamiast pisać kolejny „Folwark zwierzęcy”, Tom pisze opowiadania o małżeńskich kłamstwach, o seksie, o skrzętnie ukrywanych sekretach, które jedynie z trudem da się wpisać w założenia operacji Sweet Tooth. Wreszcie, tworzy swoją pierwszą (króciutką) powieść, docenioną przez krytykę, lecz dającą się zinterpretować jako antykapitalistyczna dystopia. „Cywilizacja, która rozpada się z winy wewnętrznych sprzeczności kapitalizmu. Fantastycznie” – komentuje z przekąsem przełożony Sereny.
Historia wydaje się dobrze znana: tajemna misja, która przeradza się w romans. Kłamstwo, którego nie można wyznać, bo między „szpiegiem” i „obiektem” rodzi się miłość. Gra pozorów i wyrzuty sumienia. A jednak, ogniskując całą intrygę wokół relacji czytelniczki i pisarza, Ian McEwan próbuje, w dowcipny zresztą, pełen aluzji do brytyjskiego życia literackiego ostatniego półwiecza, sposób, powiedzieć coś o pisaniu i czytaniu w ogóle, o konstruowaniu fikcyjnych światów na podstawie rzeczywistych zdarzeń, o twórczej wolności autora i o wynikających z niej niebezpieczeństwach. Co bardziej zaznajomieni z literackim życiem Wielkiej Brytanii czytelnicy uśmiechną się pod nosem, czytając o nowo stworzonej nagrodzie Bookera i starszej, prestiżowej, choć niezbyt atrakcyjnej finansowo Jane Austen Prize. O Martinie Amisie, który podbija Londyn, usuwając Haleya w cień, i o „trójcy świętej”, którą Serena ułożyć ma w kolejności: Kingsley Amis, David Storey, William Golding. Przede wszystkim zauważą jednak, że McEwan podejmuje tu dość wyrafinowaną, autobiograficzną grę.
Tak, Ian McEwan mógłby być Tomem Haleyem. Tak, opowiadania bohatera przywodzą na myśl wczesną twórczość autora, a opisywane w powieści lata siedemdziesiąte to okres jego literackiego dojrzewania. Haley zmaga się też z problemem, który nęka McEwana od początku kariery: pisze opowiadania, a właściwie „novelle”. Novella to w angielskim literaturoznawstwie forma „dłuższa niż short story i novellette, krótsza niż novel”. Nie ma, być może, sensu wgłębiać się w terminologię (choć angielscy krytycy lubią zwracać uwagę na to, że novella brzmi jak żeńska forma novel, a novelette to jej mniejsza siostra, i wywodzą z tego faktu rozmaite wnioski), umówmy się więc, że chodzi o długie opowiadanie lub krótką powieść, o formę, która zajmuje istotne miejsce w historii europejskiej literatury (pomyślmy o „Opowieści wigilijnej”, o „W kleszczach lęku”, o „Jądrze ciemności”, czy ulubionej novelli McEwana – „Zmarłych” Jamesa Joyce’a), lecz pozostaje niedoceniana przez wydawców.
Zbiór opowiadań wydać można jako ciekawostkę, coś w rodzaju „bonusu” dla czytelników popularnej powieści, lecz przecież nie jako debiutanckie dzieło. „Novella? Może to znaczy, że nie jesteś wystarczająco kreatywny? Czy czcionka nie jest przypadkiem zbyt duża, a odstępy za szerokie? Być może starasz się sprzedać drogo coś o małej wartości i oszukać ufną publiczność?” – pyta McEwan na swoim blogu na stronie „New Yorkera”. Sam debiutował zbiorem „Pierwsza miłość, ostatnie posługi” (pochodzi z niego opowiadanie „Rozmowa z człowiekiem z szafy”, co ciekawe – biorąc pod uwagę, jak rzadko polscy filmowcy sięgają po dzieła obce – sfilmowane przez Mariusza Grzegorzka, w 1993 roku) i do dziś uznaje, że novella stanowi doskonałą formę prozatorskiej fikcji. Wieczór z novellą uważa za coś analogicznego wobec oglądania filmu lub spektaklu, zauważając podobieństwa między czytaniem jej a czytaniem filmowego scenariusza. Obie te formy poddają się prawom słownej ekonomii: jest w nich miejsce na jeden czy dwa wątki poboczne, postaci zostają zarysowane wyraźnie, lecz wciąż zostawia się im miejsce, „by oddychały, by żyły”, a główny temat, nawet gdy przez chwilę znajduje się tuż za linią horyzontu, nie pozwala zapomnieć o swoim istnieniu. Analogia z filmem lub spektaklem zwraca uwagę, że w każdej novelli istnieje element performance’u: czytelnik jest świadomy istnienia kurtyny i sceny, iluzji, którą stwarza autor. „Dym, lustra, króliki wyskakujące z kapelusza” są wprowadzane bardziej świadomie niż w długiej powieści, której zadaniem jest stworzenie wiarygodnego świata, w którym czytelnik ma się zatracić. „Novella to nowoczesna i ponowoczesna forma par excellence.”
Powieść, w odróżnieniu od novelli, nigdy nie jest doskonała – dodaje McEwan – i rzeczywiście, także jego „Sweet Tooth” doskonała nie jest. Przede wszystkim zdaje się stawiać pytania, na które nie odpowiada, podnosić kwestie, które przestają interesować autora, zanim zostaną rozwiązane, obiecuje coś więcej, niż tylko literacką zabawę, lecz obietnicy tej nie spełnia. Kiedy Serena zaczyna pracę dla MI5, McEwan sygnalizuje kilka wątków, wokół których mogłaby ogniskować się intryga: polityka seksualna, lekceważenie kobiet i biurowe konflikty; terroryzm – jedna z prowadzonych operacji dotyczy IRA; częste nawiązywanie do sytuacji państw bloku wschodniego natomiast nie pozwala zapomnieć o totalitaryzmie, który tak znienawidziła Serena, czytając Sołżenicyna i Churchilla. Później jeszcze, gdy bohaterce zaczyna wydawać się, że jest obserwowana, przez chwilę spodziewamy się, że McEwan opisze paranoiczną sytuację osaczenia. Nic z tego. Autor nie rozwija żadnego z „poważnych” motywów, czyniąc z Zimnej Wojny raczej dekorację, niż temat. Buduje stylową scenografię (biuro w MI5, ale przede wszystkim Londyn początku lat 70., tuż po swinging sixties, z jego klubami, knajpami, sceną muzyczną) i wprowadza na scenę dawnych kumpli, jakby tęsknił za swoją młodością, ale też za czasami, kiedy wszystko wydawało się prostsze, kiedy wróg był jasno zdefiniowany, a Brytania była Wielka.
Ostatnie książki brytyjskiego pisarza są w jego ojczyźnie dość mocno krytykowane, nie tyle nawet przez „oficjalną” krytykę (większość jego powieści trafia przynajmniej na długą listę książek nominowanych do Bookera), co przez czytelników, znużonych konserwatywną, ich zdaniem, literaturą, pisaną z punktu widzenia wykształconego, białego mężczyzny z klasy średniej, który gubi się w wielokulturowym Londynie Zadie Smith. Cofnięcie się o czterdzieści lat wstecz pozwala McEwanowi ominąć tę pułapkę, „Sweet Tooth” nie daje jednak pełnej satysfakcji. To dobrze napisana historia, błyskotliwie bawiąca się konwencją powieści szpiegowskiej. To także, w pewnym sensie, ilustracja teoretycznoliterackich zainteresowań pisarza i jego autobiograficznych tęsknot. Pozostaje jednak pytanie: czy kogoś to dziś obchodzi?
Powieść Iana McEwana ukaże się w Polsce w 2013 roku nakładem wydawnictwa Albatros.