7 stycznia 2014

Dobrze znane tajemnice Pawła Huellego

W czasach wyraźnej tęsknoty za arcydziełem prozatorskim w Polsce powracający po dłuższej przerwie Paweł Huelle z miejsca nazywany jest wirtuozem i obrońcą niesłabnącej siły literatury. Według tekstów promujących „Śpiewaj ogrody” znajdziemy w tej powieści brawurowe połączenie: medytację nad skomplikowaną przeszłością wielokulturowego Gdańska, traktat o sztuce, kryminalną zagadkę zapomnianej zbrodni, tajemnicę zaginionego rękopisu, poruszający romans na wojennym tle. Ile z zapowiadanej magii faktycznie przeniknęło do tej historii?

header - Huelle_ogrody

Mistrz-epigon

 

WeiserSkala oczekiwań związanych z nową powieścią Huellego nie powinna dziwić – to postać w polskiej prozie pierwszoplanowa i, co należy raczej do rzadkości, czytana nie tylko przez krytyków. Debiutancki „Weiser Dawidek” był niekwestionowanym powiewem świeżego powietrza dla literatury końca lat osiemdziesiątych. Nieznany szerzej autor zaproponował zgrabny, spowity melancholią tekst, który korzystał ze schematów młodzieżowej powieści przygodowej, znamionował wyraźne otwarcie na omijaną wcześniej problematykę (np. status Żyda w powojennym społeczeństwie), a zarazem, przy odrobinie dobrej woli, pozwalał w sobie odnaleźć bogatą, chętnie korzystającą z biblijnych motywów symbolikę.

 

Od razu też pojawiły się zastrzeżenia, które odbijają się echem w recepcji twórczości Huellego do dzisiaj. W swoim debiucie zaciąga on bowiem spory dług u Güntera Grassa, wyraźnie korzystając z tematów obecnych w jego gdańskiej trylogii, i nie każdy krytyk dostrzegał w tej strategii uprawniony dialog z literackim mistrzem. Kolejne głośne powieści – „Mercedes-Benz” i „Castorp” – czerpały z dzieł Hrabala i Manna, kontynuując pastiszową grę aluzji, którą w zależności od czytelniczej perspektywy można było oceniać jako błyskotliwy hołd albo zręczną imitację autorstwa utalentowanego epigona.

 

Studium rozpadu

 

„Śpiewaj ogrody” to próba rozpisania kilku przeplatających się historii. Bezimienny narrator powieści opowiada zarówno o wojennych losach swojego ojca, który do Gdańska trafił z południa Polski, o życiu jego kaszubskiego przyjaciela pana Beszka, jak i o własnym dzieciństwie spędzonym w niełatwych warunkach, wśród przesiedleńców i znienawidzonych, niemieckich mieszkańców miasta. Do tej ostatniej grupy należy Greta, żona zmarłego właściciela willi, w której zakwaterowano ojca chłopca tuż po wyzwoleniu. Parę lat po przeprowadzce w inne miejsce narrator zaprzyjaźni się z wdową. Z licznych rozmów zacznie rekonstruować jej przeszłość i związek z Ernestem Teodorem Hoffmannem – kompozytorem i rysownikiem, który przypadkiem znalazł w węgierskim antykwariacie nieznany, nieukończony rękopis opery Wagnera. Wkrótce pojawi się jeszcze jeden motyw, który obsesyjnie badał teść Grety – dzieje tajemniczej zbrodni, zapisane w dzienniku przez Francuza François de Venancourta, osiemnastowiecznego budowniczego domu, w którym splatają się powieściowe wątki.

 

Historie te wprowadzają zbiór tematów i mitów, które pojawiają się w twórczości Huellego nie pierwszy raz. „Śpiewaj ogrody” to przede wszystkim studium rozpadu – końców świata jest tu co najmniej kilka. Greta i Ernest Hoffmannowie rozpoczynają wspólne życie w epoce upadku i grozy – widmo nazizmu zaczyna krążyć nad Niemcami i całą Europą, a Wolne Miasto Gdańsk okazuje się podatnym gruntem dla idei niszczących jego wielokulturowość. W sztuce kompozytor dostrzega te same objawy: „Wszyscy czujemy, że coś się skończyło. Nieodwracalnie”. Dla narratora pewien kres nastąpił wraz z końcem dzieciństwa, choć ono samo trwało już po wojennej katastrofie. Venancourt mordujący własnego ojca, a później dowódcę, zapowiada zaś upadek dotychczasowej, patriarchalnej wizji świata.

 

W poszukiwaniu Księgi

 

Jedynym wyjściem jest oczywiście pamięć – młody narrator niejednokrotnie słyszy sentencjonalne zapewnienia o znaczeniu i sile wspomnień. Zaczyna więc spisywać historie opowiadane mu przez Gretę, niezrozumiałe już dzisiaj słowa z języka kaszubskiego, którym nadal posługuje się Beszk, snute przez niego baśnie o różnych rodzajach duchów, w jakie wierzono w jego rodzimej kulturze – tworzy własną Księgę. Nośnikiem pamięci jest też sztuka, kolejny stały temat Huellego. Ernest Teodor ucieka w twórczość przed grozą współczesności. Kiedy organizuje coroczne koncerty na świeżym powietrzu i za każdym razem gra ten sam kwartet Schuberta, muzyka staje się dla niego ćwiczeniem duchowym, doskonaleniem kunsztu, dążeniem do piękna ukrytego w geometrycznej harmonii. On także ma swoją Księgę – rękopis opery Wagnera, który chce skończyć w ukryciu przed światem.

 

Muzyka przenika także do konstrukcji książki. Wiele motywów pojawia się więc i później refrenicznie powraca, niczym melodie czy same ich strzępy, tworząc charakterystyczną dla Huellego, symboliczną tkankę całości. Obserwowane przez ojca narratora i pana Beszka ogromne stado wygłodniałych szczurów, biegnące po ulicach zniszczonego po wojnie Gdańska, odbija się w fabule opery Wagnera „Szczurołap z Hameln”, nawiązującej do ludowego podania zapisanego przez braci Grimm. Nocujący w stodole pana Beszka chłopiec ogląda wskazaną mu przez ojca gwiazdę Wenus – tę samą, którą zafascynowany jest Venancourt na okręcie płynącym do Europy. Figurka bogini Wenus zostaje potem wykopana w ogrodzie Hoffmannów i pobudza erotyczne fantazje Ernesta Teodora.

 

Nieskończoność tajemnicy

 

W każdej z opowiedzianych tutaj historii pojawia się tajemnica, która buduje napięcie całości i zarazem uniemożliwia stworzenie pełnej, skończonej opowieści o przeszłości. Zagadkowa jest postać Venancourta i jego makabrycznego dziennika, w którym opisuje swoje kolejne zbrodnie. Tajemnicę, do której ze względu na swój wiek przez długi czas nie ma dostępu narrator, skrywa wojenna działalność jego ojca, a także losy Kaszuba Beszka. Greta jako sierota nie zna swojego pochodzenia, co wydaje się szczególnie znaczące w epoce ciągłej, brutalnej polityki rasowej. Ślęczący nad tajemniczym rękopisem Wagnera Ernest Teodor to równie niejasna postać – wypełniona obsesjami i lękiem przed szaleństwem, które wcześniej doprowadziło do samobójstwa jego ojca i dziadka.

 

Dzięki tym zagadkom Huelle potrafi nadać swojej fabule dramaturgię. Ale czy rzeczywiście jest „mistrzem opowieści”? Nie do końca. Zbyt dużo tutaj chociażby prostych, czarno-białych rozróżnień. Dzieje rodziny wydają się papierowe, rozpisane tak, aby w czytankowym skrócie zawrzeć w sobie każdy ważny epizod historii: matka staje się świadkiem zabicia ukrywanych Żydów, ojciec wstępuje do Armii Krajowej, co nie jest mile widziane w PRL-u, jego brat po wojnie wybiera emigrację, sąsiedzi w akcie cynicznego konformizmu zapisują się do partii, narrator poruszony wydarzeniami Grudnia 1970 zabiera do domu rozjechany przez czołg kask stoczniowca.

 

Estetyzm, patos, poprawność

 

Zanurzona w tradycji i literackiej klasyce proza Huellego od zawsze ciąży ku estetyzmowi. Czasem wydaje się jednak stanowczo zbyt poprawna i ociera się o patos, którego nie sposób już wytłumaczyć programową staroświeckością. Chodzi zarówno o styl – nieraz zbyt bezpieczny, niemający w sobie żadnego nerwu – jak i o sylwetki bohaterów. Kiedy Ernest Teodor otrzymuje od znajomego pocztówkę z wyrazami poparcia dla Hitlera, musi najpierw skrupulatnie odkodować zawarte w niej kulturowe aluzje, a kiedy już może po ludzku dać upust gniewowi, siada do fortepianu i wściekle wybija na nim wariacje na temat Schumanna. Obraz miłości w małżeństwie Hoffmannów tonie w naiwnym erotyzmie. Ernest od razu okazuje się nie tylko eleganckim erudytą, ale też doskonałym kochankiem, a nieśmiała dotąd Greta, niepomna złych doświadczeń z niedalekiej przeszłości, już pierwszego wieczoru sama proponuje wspólną noc w hotelowym pokoju. W nadmiernej estetyzacji przeszłości gubi się gdzieś zwyczajna logika zachowań.

 

Nowa powieść Huellego to zestaw tematów, stylów i konwencji, które jego czytelnicy doskonale już znają. Zarówno z dobrej, jak i złej strony. Pisarz potrafi odmalować realia historycznego Gdańska, które zmieniają się niepostrzeżenie w mityczny, zasnuty melancholią świat Północy – o czym już wiedzieliśmy. Umie także wykreować atmosferę tajemnicy, która organizuje fabułę i każe poznawać ją dalej – czego także byliśmy świadomi. Ale skoro owe tajemnice wydają się nieco sztucznie sfabrykowane, a mity i symbole dość nachalnie powielane, to trzeba powiedzieć, że otrzymaliśmy utwór po prostu poprawny i raczej pozbawiony zapowiadanej magii.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także