Felieton
Pisarze przeceniani
„Usiądź spokojnie na brzegu rzeki i poczekaj, aż spłyną nią trupy twoich wrogów” – mówi porzekadło chińskie, które zawsze przypomina mi się, gdy przekraczam próg Składu Taniej Książki na ulicy Grodzkiej w Krakowie. Kogóż tu nie ma… Wszyscy tu są! Debiutanci i klasycy, krajowcy i zagraniczni, prozaicy i poeci, reportażyści, akademicy, dziennikarze, sportowcy, politycy, bokserzy i kryminaliści. Pisarze głośni, nagradzani, ledwie parę miesięcy temu odnoszący zawrotne sukcesy. A ten niesłusznie wychwalany? Ten nieumiarkowanie przeceniany? Tak, ten przeceniany też tu jest – i właśnie go przeceniono, tym razem w sensie dosłownym.
Jeśli przyjąć założenie, że na Grodzkiej lądują te książki, które się nie sprzedają, to znaczy, że w Polsce nie sprzedają się już żadne książki. Nie ma takiego głośnego i modnego pisarza, który prędzej czy później by się tu nie znalazł. Jest Murakami, jest Coehlo, jest „Cień wiatru”. Są właściwie wszyscy nobliści. Patrick Modiano (Nobel sprzed roku) – już jest, Alice Munro (Nobel 2013) – niemal w komplecie. Mo Yan (2012) – ponownie w komplecie (bo przed Noblem już tu był, potem na chwilę drgnęło, ale kilka miesięcy później wrócił na Grodzką w nowej, atrakcyjnej szacie graficznej). Le Clézio, Jelinek, Kertész, Lessing – niemal w całości.
„Za odłożoną kasę kupię w taniej jatce niejedno dzieło, bestseller sprzed roku” – pisał Ryszard Krynicki. Tymczasem niekiedy można tu kupić nawet i bestseller z tego roku. Zastanawia mnie, czy pracownicy czołowych polskich wydawnictw zaglądają czasem na Grodzką. Pewnie jednak nie zaglądają i stąd się nieraz biorą ich zaskakujące decyzje. W Taniej Książce zalega na przykład kilkanaście powieści Philipa Rotha wydanych przez wydawnictwo Czytelnik, co nie przeszkadza Wydawnictwu Literackiemu wznawiać komplet dzieł pisarza. Parę lat temu można tu było kupić niemal wszystkie książki Milana Kundery w czarnej edycji PIW-u. Teraz pojawiają sie tutaj już nowe tomy w edycji WAB. Podobnie było z Vargasem Llosą. Kiedy kilka lat temu Znak podejmował decyzję o wydaniu dzieł wszystkich tego wybitnego pisarza (dziś w dużej części na Grodzkiej), w składach taniej książki piętrzyły się stosy jego powieści wydanych przez Rebis i Muzę. To ostatnie wydawnictwo ma zresztą na koncie chyba najbardziej absurdalną decyzję tego typu – na fali sukcesu „Dzikich detektywów” Roberto Bolaño postanowiło wznowić jego drobniejsze powieści w nowej szacie graficznej, niemal równocześnie wysyłając do Taniej Książki te same dzieła w poprzedniej edycji.
Myślę o wszystkich tych arcydziełach, gnijących na półkach w oczekiwaniu na litościwego czytelnika. Myślę o tych książkach, które sam kupiłem w kilkunastu egzemplarzach, a następnie uszczęśliwiałem nimi bliższych i dalszych znajomych. Niektórzy przygarniają bezdomne koty i rozdają je potem komu popadnie. Ja wykupiłem kilkanaście egzemplarzy „Biednych istot” Graya, „Rytuałów” Nootebooma, „Deo Gratias” Servina, „Opowiadać dalej” Bartha, powieści Cercasa, Appelfelda, Antunesa, Vallejo, Achebego, Parulskisa, Żadana…
Oczywiście fakt bycia przecenionym nie świadczy o niskiej wartości literackiej pisarza. (Chociaż tak się nieraz odruchowo myśli. Po Noblu dla Coetzeego zadzwonił do mnie kolega i powiedział: „Co to może być za pisarz, jak ja jego książkę widziałem za pięć złotych w Tesco?”). Nie świadczy też wcale o jego wartości wysokiej – bo wszelkiego rodzaju modne czytadła też prędzej czy później się tutaj znajdą. Wszystko się tu znajdzie. Nie sprzeda się nic. Najwyraźniej każda książka wydana w Polsce wydrukowana jest w nierealistycznie wysokim nakładzie. Jeżeli tylko nakład książki przekracza zero, to powstaje nadwyżka (niekiedy równa nakładowi), której jedynym i nieuchronnym przeznaczeniem jest skład na Grodzkiej. Są rzeczy, których można być pewnym. Śmierć, podatki, tania książka…
Może to jest zresztą jakiś ostateczny rytuał, jakieś symboliczne przejście, decydujące pasowanie na pisarza. Wydałeś książkę, widziałeś ją na wystawie, miałeś recenzje w gazetach, zaproszono cię na spotkania autorskie, dawałeś autografy, tłumaczono cię na języki obce. No świetnie. A w Składzie Taniej Książki zalegałeś? Nie zalegałeś. To jeszcze nie jesteś prawdziwym pisarzem.
– Szuka pan czegoś konkretnego? – pyta mnie pani z obsługi. (Jest nowa, jeszcze mnie nie zna. Pozostali już nie podchodzą, wiedzą, że zaraz sobie znajdę osiemnastego Graya albo dwudziestego Cercasa).
– Mają państwo coś Miłkowskiego? – pytam.
– Sprawdzę w systemie – mówi. – Nie, nie ma… W ogóle tego nie mieliśmy… Ale niech pan pyta, może się jeszcze pojawi.
– Będę pytał – mówię.
[zdjęcie: zaparzeciherbate.pl]