31 grudnia 2014

Przepraszam, że piszę. Maria Goniewicz

Wszyscy jesteśmy poetkami, ale nie wszyscy jesteśmy morderczyniami. Morderczynią jest Zuzanna M vel Maria Goniewicz, która wraz ze swoim chłopakiem pozbawiła życia jego rodziców, którzy nie akceptowali związku. Makabryczny splot poezji i śmierci

header - ciemnastronaliteratury2

Na „allegro” tom poezji Marii Goniewicz został sprzedany za 300 zł: za taką sumę nie „poszłyby” nawet rękopisy autorstwa zmarłego niedawno Stanisława Barańczaka. Na „facebooku” pojawiają się m.in. strony „Free Maria Goniewicz” czy  „Kanonizacja Marii Goniewicz”. W Internecie przeważają głosy potępiające morderczynię, ale nie brakuje również zachwytów nad postawą i twórczością „krwawej poetessy”. Skąd bierze się zachwyt nad grafomańską nastolatką, która zamordowała dwoje ludzi?

Historia Zuzanny M ma w sobie coś z atmosfery „Miasteczka Twin Peaks”, które na polskiej mapie musi leżeć na Podlasiu. Przeciętnie zdolna, przeciętnie urodziwa dziewczyna, uprawiająca sport. Katolicka szkoła, w końcu pisanie wierszy, nastoletnie lesbijstwo. Sekrety i kłamstwa. Jedną ze współoskarżonych w sprawie zabójstwa jest studentka malarstwa o imieniu Linda, co dodaje historii upiornej malarskości rodem z amerykańskiego dreszczowca. Początkująca poetka wysyła wiersze do znanej krytyczki literackiej, ale jej wiersze nie znajdują uznania. Tak kończy się pierwszy odcinek.

//sobolewska.blog.polityka.pl/2014/12/16/morderstwo-i-wiersze/

Przypadek Mamy Madzi udowodnił, że kobieta zabójczyni może stać się łakomym kąskiem dla mediów. Marię Goniewicz nie jest tak łatwo oswoić dla czytelników tabloidów, trudno ją pokazać jako ofiarę biedy, niezrozumienia. Ona jest harda, cięta na prowincję, marzy o Lublinie i Krakowie,  pogardza autorytetami – jeden z wywiadów z „krwawą poetessą” ma tytuł: „Mam wstręt do hołoty umysłowej”! Hołotą nazywa ludzi, którzy nie współodczuwają z wierszami (sic!) Marii Goniewicz. A może warto zmienić zasady gry? „To nie ona zabiła, ale jej Ja filozoficzne to uczyniło, poszukując testu na autentyczność”:

//krysztofiak-wojciech.blogspot.com/2014/12/maria-goniewicz-pragnea-osiagnac-boski.html

Trudno docenić samą poezję: nastoletnie pisanie (choć można mieć i 27, i 85 lat, produkując podobne poetyckie koszmary), terapeutyczne maglowanie tych samych tematów, oklepane środki wyrazu. Jaram się Witkacym, jaram się Wojaczkiem, jaram się Silvią Plath, jaram się Sarah Kane. I dupa z tego jarania, bo jestem ślepy i głuchy na złożoność ich cierpienia, boję się pracy nad sobą, nad zrozumieniem swoich traum lub nikt mnie nie wspiera w pracy nad nimi, więc wybieram z literackiego bólu same ornamenty. To prawdziwy dramat, być nieciekawym, nudnym i depresyjnym artystą, bo można liczyć co najwyżej na przegląd kalek językowych.

W każdym zdaniu pisanym o Marii Goniewicz czai się niezręczność i niesmak. Tragedia codziennego życia ściera się z banalną poezją, jednak to te koślawe wiersze zapewniły nastoletniej morderczyni status królowej przedświątecznej medialnej gorączki. Pozytywny odbiór Zuzanny M. udowadnia, że poezja nadal bywa postrzegana jako ekshibicjonistyczne wyrywanie flaków, a gest dziewczyny z Podlasia traktuje się jako przekroczenie granicy między życiem a sztuką. Niestety, dużo trudniej przekroczyć granicę między grafomanią a dobrym stylem. Cytując samą panną Goniewicz: „przepraszam, że piszę przepraszam, że piszę/ nie chcę przeszkadzać/zastanawiam się tylko/jak ci bije moje serce”.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także