Artykuł
Hemingway nadal nieznany?
Ernest Hemingway to jeden z symboli XX-wiecznej sztuki i postać emblematyczna dla uprawianego przez siebie zawodu. Ikona ważna nie tyle ze względu na wartość artystyczną swoich dzieł, ile przez wcielenie w życie samej idei pisarza-legendy – do dzisiaj wiele osób zapytanych na ulicy o przykład znanego literata pomyśli właśnie o nim. Wydana niedawno w Polsce obszerna biografia Michaela Reynoldsa „Hemingway. Człowiek i pisarz 1929-1961” przypomina źródła sławy pisarza, ale też prowokuje pytanie, czy w ogóle można jeszcze coś odkrywczego o nim powiedzieć.
Pożegnanie z młodością
Na początku książki Michaela Reynoldsa spotykamy Hemingwaya w 1929 roku, jako dojrzałego już mężczyznę (biograf pisał też o dzieciństwie i młodości swojego bohatera, ale na całość wydaną przez Świat Książki składają się tomy dotyczące lat trzydziestych oraz dwóch ostatnich dekad w życiu pisarza). Artysta kończy właśnie pisać „Pożegnanie z bronią” – powieść, która cenionego, ale mało znanego autora przeniesie w rejony literackiej sławy dostępne tylko nielicznym. Póki co jednak, rozwścieczony brakiem odpowiedniego rozwiązania, nadal gorączkowo poprawia zakończenie utworu (łącznie ponad trzydzieści razy). Niewiele wcześniej dowiaduje się o śmierci ojca, który pogrążony w depresji i nieuleczalnie chory popełnia samobójstwo. Maszynopis „Pożegnania z bronią” Hemingway pokazuje F. Scottowi Fitzgeraldowi. Po zapoznaniu się z uwagami przyjaciela dopisuje na końcu jego notatek: „Pocałuj mnie w dupę”.
Aby rzecz ostatecznie i w całkowitej samotności zamknąć, artysta zostawia w Paryżu swoją rodzinę – osłabioną żonę oraz niedawno narodzonego, chorego na grypę syna – a sam wybiera się do Hendaye na południu Francji. Pauline Hemingway – „żona, matka, pielęgniarka i kochanka w jednej osobie” – akceptuje ten wyjazd mimo zmęczenia nawałem problemów po powrocie do Europy: stanem zdrowia swoim i swojego dziecka, płaceniem rachunków, urządzaniem się na powrót w stolicy Francji i wysłuchiwaniem ciągłych utyskiwań męża niepokojącego się o nową powieść.
Już z tych pierwszych fragmentów książki Reynoldsa można wysnuć liczne wątki, sięgające zarówno przeszłości, jak i rozgałęziające się w jego późniejsze losy.
Panie Hemingway
Wyjazdu w poszukiwaniu spokoju potrzebnego do ukończenia powieści, a de facto ucieczki od rodzinnego życia i związanych z nim obowiązków, Hemingway podjął się nie pierwszy raz – był to manewr, który podczas pisania „Słońce też wschodzi” nieodwracalnie pogorszył jego relacje z pierwszą żoną. Nawet miejsce wybrał to samo – leżące nad samym oceanem Hendaye – i Pauline doskonale o tym wiedziała. Była bardziej oddaną partnerką niż starsza o osiem lat od pisarza Hadley Richardson, matka jego pierwszego syna. Chociaż Pauline Pfeiffer, pochodząca z konserwatywnej rodziny z Arkansas dziennikarka „Vogue”, przeżyła z Hemingwayem jeszcze kilka szczęśliwych lat i urodziła mu dwóch synów, a pisarz nawrócił się za jej sprawą na katolicyzm, ich małżeństwo skończyło się tak samo jak pierwszy związek artysty – ukrywanym przez długi czas romansem z młodszą partnerką i rozwodem.
Biografowie pisarza sugerują czasem, że na losy wszystkich późniejszych związków wpływ miała historia jego pierwszej miłości. Po ukończeniu szkoły średniej Hemingway dobrowolnie znalazł się na froncie włoskim I wojny światowej jako kierowca karetki Czerwonego Krzyża. Jego służba skończyła się zaledwie po kilku tygodniach, kiedy został poważnie ranny w obie nogi odłamkami pocisku moździerzowego. Wymagał natychmiastowej operacji i wielomiesięcznej rekonwalescencji. W szpitalu w Mediolanie zakochał się w starszej o siedem lat pielęgniarce Agnes von Kurowsky (a więc niemal rówieśniczce swojej pierwszej żony Hadley). Planowali wziąć ślub kilka miesięcy po jego powrocie do Stanów w styczniu 1919 roku, ale już w marcu pisarz dowiedział się o zaręczynach Agnes z włoskim oficerem. Od tej pory – według niektórych teorii – każdą kolejną relację kończył na tyle szybko, aby nie spotkać się z odrzuceniem.
Wielkie miłości Hemingway przeżywał także w zaawansowanym wieku. W 1948 podczas podróży po Europie zatrzymał się w Wenecji. Tam pomimo obecności czwartej żony, Mary Welsh, zakochał się w młodszej od siebie o 30 lat Adrianie Ivancich. Uczucie zainspirowało wydaną w 1950 roku powieść „Za rzekę w cień drzew”. Większość krytyków, którzy po latach milczenia oczekiwali od Hemingwaya wybitnego dzieła na miarę „Komu bije dzwon”, a otrzymali stonowaną historię miłosną, przyjęła książkę wyjątkowo chłodno, co zauroczonego nadal Adrianą pisarza rozżaliło do tego stopnia, że kolejny utwór – „Stary człowiek i morze” – tworzony był ze złością jako triumfalny powrót na ring i zemsta za wcześniejsze, nokautujące recenzje.
Przyjaciele i wrogowie
Takiej właśnie, zaczerpniętej z boksu metaforyki, używał często Hemingway, aby opisać kondycję pisarza walczącego o miejsce dla siebie i swojej twórczości. Jego biografia to zatem także dzieje wyrabiania pozycji – historia kontaktów ze środowiskiem artystycznym, które równie mocno potrafiło go wspierać, jak i nienawidzić. Młody pisarz pojawił się w Paryżu na początku lat 20., poznał Gertrude Stein, swoją mentorkę, i skupionych wokół niej artystów środowiska Montparnasse’u, z bywającym w jej salonie Picassem na czele. Wczesne próby literackie Hemingwaya zafascynowały zarówno Ezrę Pounda, który nazywał go największym stylistą prozy, jak i Jamesa Joyce’a, który urządzał z nim alkoholowe maratony.
A jednak wściekła reakcja Hemingwaya na komentarze Fitzgeralda do „Pożegnania z bronią” nie była przypadkiem. Pisarz równie często bowiem nawiązywał, jak i zrywał swoje literackie przyjaźnie. Gertrude Stein, która odegrała ogromną rolę w jego europejskiej karierze, stała się w późniejszych latach zagorzałą przeciwniczką jego twórczości, rozpoczynając konflikt trwający wiele lat i zakończony krótko przed jej śmiercią. Pijackie wybryki Fitzgeralda niejednokrotnie dorównywały brawurze jego amerykańskiego przyjaciela, łączyły ich także długie okresy pisarskich blokad. Ich kontakty opierały się w równej mierze na wzajemnej fascynacji, jak i zawiści za ukończone książki i wydawnicze sukcesy. Hemingway wzbudzał również nienawiść Zeldy Fitzgerald, jawnie przeciwnej tej znajomości. W trakcie hiszpańskiej wojny domowej ostatecznie wybuchł konflikt między autorem „Komu bije dzwon” a Johnem Dos Passosem, kolejnym przyjacielem-rywalem. Reżyser John Ivens, kręcący w czasie walk z narodowcami lewicowy film „Ziemia hiszpańska”, chciał zaangażować Hemingwaya jako twórcę scenariusza w miejsce Dos Passosa, który zmienił opinię o republikanach po aresztowaniu i egzekucji swojego przyjaciela. Hemingway twierdził potem, że autor „Manhattan Transfer” wyjechał z Hiszpanii ze zwykłego tchórzostwa.
Męskie sprawy
Tchórzostwa oczywiście nigdy nie można było zarzucić samemu Hemingwayowi – a przynajmniej on dokładnie pilnował, aby się swojej publiczności z taką postawą nie kojarzyć. W lata trzydzieste wkraczał jako autor dwóch powieści powszechnie uznanych za arcydzieła, ale także jako pisarz-awanturnik, postać ze swoich własnych książek, realizująca określony kanon męskości, dzieląca czas między sztukę a corridy, polowania, łowienie ryb i mniej lub bardziej aktywny udział w wydarzeniach wojennych. Biografia Hemingwaya to także katalog chorób i obrażeń, których nabawił się w trakcie licznych podróży. Na safari w 1954 w ciągu dwóch dni uległ dwóm wypadkom samolotowym – po drugim z nich reporterzy poinformowali media o jego śmierci. Przebywając w szpitalu z licznymi oparzeniami drugiego stopnia i poważnym wstrząśnieniem mózgu, które doprowadziło do wycieku płynu mózgowo-rdzeniowego, pisarz odczytywał w gazetach własne nekrologi.
Od początku jednak opowieści o realnych niebezpieczeństwach, na jakie z lubością narażał się artysta, łączą się z wytrwale tworzoną i stale podsycaną legendą. Na froncie włoskim w 1918 roku faktycznie otarł się o śmierć, ale swoje doświadczenia znacząco ubarwiał o rzekome bliskie kontakty z nożowniczymi jednostkami szturmowymi. W 1942 roku Hemingway wykorzystał swoją łódź Pilar do przygotowania zasadzki na niemieckie łodzie podwodne. Na specjalnie przygotowanym pokładzie, wzbogaconym o sprzęt radiowy, paliwo oraz działa artyleryjskie, zgromadził grupę przyjaciół i zawodowych żołnierzy, ale plany bohaterskiej obrony Kuby szybko przeistoczyły się w alkoholową i łowiecką imprezę. Kiedy wreszcie dotarł do Europy, wziął udział w wyzwoleniu Paryża, ale swoją rolę w tym wydarzeniu wyraźnie wyolbrzymiał, twierdząc w podkoloryzowanych opowieściach, że wkroczył do swojego ukochanego miasta w pierwszym szeregu i triumfalnie odbił hotel Ritz. Wyruszył także z armią aliancką na bitwę pod Ardeny, ale znaczącą jej część przeleżał w szpitalu z zapaleniem płuc.
Ostatnia runda
Powojenny okres w życiu Hemingwaya, związany także z wydawniczymi sukcesami zwieńczonymi Nagrodą Nobla z 1954 roku, był przede wszystkim naznaczony pogłębiającą się depresją. Nękające artystę przez całą karierę fobie związane z twórczymi blokadami nasiliły się po wydaniu „Starego człowieka i morza”, kiedy pisarz rozpoczynał kolejne projekty, ale nie potrafił doprowadzić ich do końca. Lata nieprzerwanego i coraz ostrzejszego picia, a także liczne obrażenia związane z wypadkami sprawiły, że zbliżający się do sześćdziesiątki pisarz wyglądał jak starzec. Kiedy w 1960 roku Hemingway opuszczał Kubę i przenosił się na stałe do domu w Ketchum w stanie Idaho, był już na granicy załamania nerwowego. Zadręczał się myślami o pieniądzach i podatkach, bał się o swoje bezpieczeństwo, był pewien, że jest stale obserwowany przez FBI. Mary zdecydowała się umieścić go w klinice, gdzie został poddany bezowocnej terapii elektrowstrząsowej. Po pierwszej, nieudanej próbie samobójczej w kwietniu 1961 roku Hemingway zastrzelił się w lipcu tego samego roku.
Książka Michaela Reynoldsa nie jest naturalnie pozycją rewolucyjną – jak łatwo się domyślić, badania dotyczące życia i twórczości tego akurat pisarza to dziedzina na tyle obszerna, że wszelkie rewolucje oznaczałyby prawdopodobnie opartą na spekulacjach pogoń za sensacją. Niewiele nowego da się jeszcze o Hemingwayu napisać, więc siłą rzeczy każda poważna publikacja o nim dąży do syntezy wszystkich poprzednich, przy okazji kreśląc próby jakiejś własnej interpretacji. Czy Reynolds potrafił odcisnąć swoje piętno na znanej powszechnie historii? Chyba tak, skoro jego Hemingway to postać wymykająca się papierowej legendzie i uwikłana w liczne paradoksy: słynny już za życia pisarz, który nie potrafi pozbyć się lęku przed artystyczną porażką, goniący za przygodami i niebezpieczeństwem hipochondryk przestraszony każdą dolegliwością, ikoniczny kochanek uzależniony od porzucanych kolejno kobiet. Jednym słowem – człowiek, o którym powiedziano już tyle, że nadal w jakiejś mierze pozostaje nieuchwytny.