6 listopada 2013

Może to lepiej, że Murakami nie dostał Nobla?

Anna Zielińska-Elliott, tłumaczka Harukiego Murakamiego, opowiada o pracy nad jego najnowszą książką, Nagrodzie Nobla, pozycji pisarza w Japonii i współpracy z innymi tłumaczami.

 

Murakami_BezbarwnyUdzielała pani wywiadu Xięgarni przy okazji wydania „Zniknięcia słonia”, obejmującego głównie starsze opowiadania Harukiego Murakamiego. Tym razem ukazuje się jego najnowsza powieść, „Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa”. Przez ten czas zmieniło się wiele, z pewnością znaczące było wymienianie Murakamiego w kontekście Literackiej Nagrody Nobla. Jak pani upłynął ten rok?

 

Ten rok upłynął mi dobrze i pracowicie. O ile wiem, Murakami jest nominowany do Nagrody Nobla od wielu lat. A przynajmniej takie chodzą słuchy. Na stronie internetowej Nagrody Nobla napisane jest, że nazwiska nominowanych pisarzy i informacje na temat nominacji mogą zostać ujawnione dopiero po upływie pięćdziesięciu lat. Znajduje się tam też wyjaśnienie, że członkowie Akademii Szwedzkiej wysyłają listy z prośbami o nominacje do „osób posiadających odpowiednie kwalifikacje”. Wśród nich wymienieni są członkowie Akademii i „innych podobnych akademii, instytucji i towarzystw”, profesorowie literatury, laureaci Nagrody oraz prezesi związków pisarzy reprezentujących „twórczość literacką ich krajów”. Dlatego też Akademia dostaje zapewne co roku setki nominacji.

 

Mam jednak wrażenie, że nazwisko Murakamiego przy okazji tegorocznej Nagrody Nobla było dużo bardziej nagłośnione, niż w latach ubiegłych, w Japonii panują podobne odczucia?

 

Ja zaś miałam wrażenie, że było bardziej nagłośnione w zeszłym roku, przynajmniej w Japonii.

 

Trzymała pani kciuki za zwycięstwo autora?

 

Tak, oczywiście że trzymałam, chociaż wydawało mi się mało prawdopodobne, żeby rok po roku przyznano nagrodę pisarzowi z Dalekiego Wschodu, ponieważ w 2012 otrzymał ją pisarz chiński. Poza tym może to lepiej, że Murakami nie dostał dotąd Nagrody? Jay Rubin, jeden z amerykańskich tłumaczy Murakamiego, parę dni po ogłoszeniu decyzji Akademii powiedział, że pisarze, którzy dostają Nobla, często przestają pisać, więc on się cieszy, że Murakamiemu jej nie przyznano, bo ma nadzieję przeczytać jeszcze wiele jego książek. Murakami też kiedyś chyba powiedział, że otrzymanie nagrody często oznacza, że ktoś jest skończony.

 

„Bezbarwny Tsukuru Tazaki” stał się najszybciej sprzedającą się książką w japońskim Amazonie, długie kolejki ciągnęły się przed księgarniami, by zakupić powieść, ale czy Nagroda Nobla to jednak nie za wiele? Co pani sądzi na ten temat?

 

Chodzi o to, że nagroda Nobla to za wiele, jak na twórczość Murakamiego? Mam wrażenie, że takie oceny nie mają sensu w kontekście Nagrody Nobla. Decyzje Akademii Szwedzkiej są często bardzo kontrowersyjne. Niektórzy laureaci przechodzą do historii literatury, inni idą w kompletne zapomnienie.

 

W Polsce Murakami ma swoich zwolenników, ale i zagorzałych przeciwników, którzy nazywają go zwykłym grafomanem. Jak się go postrzega w Japonii?

 

Wydaje mi się, że jest podobnie jak w Polsce. Ma zagorzałych fanów i zagorzałych przeciwników, ale tych pierwszych jest bardzo wielu.

Stworzyła pani razem z Iką Kamiką blog poświęcony tłumaczeniom „Bezbarwnego Tsukuru Tazakiego”. Skąd pomysł na pracę w ten sposób?

Grupa tłumaczy Murakamiego spotkała się kilka lat temu na konferencji w Tokio. Od momentu spotkania wymieniamy się doświadczeniami. Pomyślałam, że można w tym celu stworzyć stronę, do której wszyscy tłumacze będą mieli dostęp.

 

Wspomniała pani w jednym z artykułów, że zastanawia się często, jak inni tłumacze poradzili sobie z niektórym trudnościami translatorskimi. Tłumacze mimo pracy z różnymi językami wspierają się w swojej działalności, wymieniają się uwagami?

 

Często naradzaliśmy się przy tłumaczeniu „1Q84”, więc pomyślałam, że spróbuję udokumentować proces tłumaczenia tej najnowszej książki. Niestety, jak dotąd ze znajomych tłumaczy do pracy nad powieścią zabrali się tylko tłumacz holenderski, James Westerhoven, i tłumaczka niemiecka, Ursula Gräfe. James, który pierwszy zaczął tłumaczyć, podzielił się ze mną kilkoma informacjami i refleksjami.

 

Czy blog faktycznie pani pomógł w tłumaczeniu, czy był raczej zabawą bądź formą zrzeszenia fanów książek jednego z pani ulubionych pisarzy?

 

Na razie blog składa się głównie z recenzji książki, informacji o krajach, które kupiły prawa, i moich uwag na temat tłumaczenia. Mam nadzieję, że kiedy więcej osób zacznie tłumaczyć, to się zmieni i blog stanie się forum, na którym wiele osób podzieli się doświadczeniami, a wtedy pomoże innym tłumaczom. Dziś rano tłumaczka z Tajwanu, autorka pierwszego chińskiego przekładu, obiecała mi, że coś napisze. Wygodnie byłoby, gdybyśmy wszyscy tłumaczyli jednocześnie, ale tak się nie układa, ponieważ wydawnictwa mają swoje plany wydawnicze, czasami dłużej trwają negocjacje w sprawie zakupu praw. Także tłumacze nie zawsze mogą od razu zabrać się do nowej książki, bo kończą jeszcze jakieś inne zlecenie.

 

Jak ocenia pani najnowszą powieść?

 

Wielu recenzentów twierdzi, że stanowi powrót do stylu „Norwegian Wood”. Pisana jest w trzeciej osobie i zdecydowanie należy do tych mniej surrealistycznych.

 

Czy dostrzega pani w tej powieści jakieś zupełnie nowe wątki? Czy coś panią zaskoczyło?

 

Bohater z pewnością różni się nieco od swoich poprzedników, bo jest inżynierem, a nie zajmuje się pisaniem, tłumaczeniem czy jakąś inną formą pracy twórczej. To mnie w pewnym sensie zaskoczyło. Poza tym w powieści pojawia się miasto Nagoya, którego Murakami nigdy wcześniej nie opisywał.

 

Pojawia się Nagoya, ale Tsukuru wyjeżdża także do Finlandii, takiej podróży w prozie tego autora jeszcze nie było.

 

Rzeczywiście, w Finlandii jeszcze nie był, chociaż zdarzało mu się być w Niemczech i na Hawajach. Bohaterowie opowiadań bywali też w Grecji, Australii czy Tajlandii. Mnie się ten pomysł bardzo podoba. Murakami tak wiele podróżował po świecie, że może umieścić akcję swoich utworów w wielu krajach. Bohater „Zakochanego Samsy”, opowiadania, którego tłumaczenie ukazało się parę dni temu w „New Yorkerze”, mieszka w Pradze.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także