7 czerwca 2013

Nie biorę życia zbyt poważnie

Zawsze chciałem łączyć ludzi. Bawić. Spuszczać z nich powietrze. Żyję z żartów, więc będę żartować do śmierci – mówi Henryk Chmielewski, bardziej znany jako Papcio Chmiel, twórca „Tytusa, Romka i A’Tomka”, uczestnik Powstania Warszawskiego i żołnierz Armii Krajowej.

 

Jak Papcio stał się „Papciem”?

 

Papciem Chmielem jestem od zarania, czyli od 1950 roku. Wszyscy się tak do mnie zwracają. I wolę być Papciem niż Henrykiem Chmielewskim…

 

Dlaczego?

 

Z tym nazwiskiem w Warszawie był problem. Znanych Henryków Chmielewskich było w stolicy dwóch. Ja i starszy ode mnie o 15 lat dziennikarz i karykaturzysta, który dla prasy podziemnej rysował pod pseudonimem YES. Ciągle nas mylono. Trudno się dziwić, bo nawet w „Szpilkach” obaj rysowaliśmy. Ciągle musiałem się tłumaczyć, że nie jestem tym Henrykiem Chmielewskim. Miarka się przebrała, kiedy jego pieniądze poczta przysłała do mnie. Wtedy ustaliliśmy, że on pozostanie Henrykiem Chmielewskim, a ja będę Papciem Chmielem. Z początku byłem Dziadziem Chmielem, bo pod takim pseudonimem odpowiadałem na listy czytelników „Świata Przygód” – a czytelnikami były głównie 10-latki, ale z czasem średnia wieku moich odbiorców zaczęła rosnąć i stałem się Papciem. Papcio zawsze brzmi młodziej od Dziadzia.

 

Jacek Nizinkiewicz

 

Czytaj więcej na rp.pl.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także