28 czerwca 2013

Rewolucja seksualna w raju

Sławomir Mrożek o Adamie i Ewie, swojej najnowszej sztuce „Karnawał” i pozycji w polskim teatrze – opowiada Janowi Bończy-Szabłowskiemu.

 

Rz: Kiedy zacząłem czytać „Karnawał”, pomyślałem, że znów jest pan prorokiem. Biskup, jedna z postaci sztuki, namawia do ubóstwa i sam je praktykuje. Pisał pan to kilka lat temu, a potem pojawił się papież Franciszek…

 

Sławomir Mrożek: To takie małe proroctwo…

 

Ale jednak proroctwo… i to zaskakujące.

 

Franciszek zbyt krótko jest papieżem, by być pewnym, jak sprawy się potoczą. Dużo zależy od lojalności biskupów.

 

Kiedy w „Karnawale” Prometeusz chce wejść do Kościoła katolickiego, Biskup mówi: „W tym Kościele nie ma herosów, jego wyznawcy są słabi, wymagają opieki i pocieszenia”. Wrócił pan do korzeni Kościoła, jego stale zapominanej misji?

 

Odezwała się we mnie Polska. Naród, którego jestem częścią, do którego zawsze mam stosunek osobisty. Wspólnota ze wszystkimi jej wadami i słabościami.

 

Gdzie jest Bóg w tej sztuce?

 

Dokładnie nie wiadomo.

 

A w ogóle to, czy napisał ją Sławomir Mrożek, czy jednak Baltazar, którego imieniem sygnował pan niedawno wydaną autobiografię?

 

Jednak Sławomir Mrożek. Nie wypada wycofywać się z zawodu, bo znany jestem jako Sławomir Mrożek i tak już będzie do końca.

 

Czytaj więcej na rp.pl.

Książki, o których pisał autor