23 grudnia 2014

Ćwiek (nie)poważny

Ćwiek przyzwyczaił czytelników do sarkastycznego igrania z popkulturą, epatowania czarnym humorem i fragmentarycznej akcji. Trzecia odsłona „Chłopców” nieco różni się od wcześniejszych powieści pisarza – a już na pewno zaskoczy tych, którzy liczyli na utrzymanie konwencji cyklu o Dzwoneczku i bandzie nieokrzesanych motocyklistów.

Dzwoneczek – kobieta silna i niezależna – ulega poważnemu wypadkowi. Spędza pół roku w śpiączce, a kiedy się budzi nic nie jest takie, jak powinno. Wszystko wskazuje na to, że świat, który pamięta, jest tylko jej wymysłem. Czy naprawdę jest „mamą” grupy brutalnych i lekkomyślnych motocyklistów zbiegłych z Nibylandii? Czy naprawdę prowadzi jedyne w swoim rodzaju wesołe miasteczko z atrakcjami przeznaczonymi niekoniecznie dla dzieci? Czy też może rzeczywiście jest jedynie zwykłą kobietą o imieniu Matylda, która przeżyła traumę i próbuje się przed nią bronić? Dzwoneczek usiłuje określić, jaka jest jej prawdziwa tożsamość. Tymczasem do akcji wkracza mężczyzna określany mianem Piotrusia Pana. Mężczyzna dziecięco niewinny i… okrutny – nie zna bowiem definicji zła i kieruje się jedynie własnymi kaprysami.

Trzecia część „Chłopców” wciąż wypełniona jest opisami niefrasobliwych zabaw i nieprawdopodobnych przygód – nie stanowią one jednak esencji powieści. Ćwiek większy nacisk kładzie jednak na zmagania Dzwoneczka z własną tożsamością i… podstępnym Cieniem. Mniej tutaj rynsztokowego humoru i brutalności niż we wcześniejszych częściach. Pisarz nie rezygnuje z ostrego języka i równie ostrych bijatyk – tym razem są one jednak w pełni uzasadnione fabularnie. Mniej jest wreszcie jaskrawych odniesień do popkultury, przez co historia staje się bardziej autonomiczna i wyrazista. O ile łatwo zapomnieć o przewijających się wciąż burdach Zagubionych Chłopców z dwóch poprzednich części, o tyle bardziej zapadają w pamięci rozterki Dzwoneczka i na wpół egzystencjalne pytania o naturę wspomnień.

„Chłopcy 3” to powieść tradycyjnie już gwarantująca czytelnikowi jazdę bez trzymanki. Powieść lekka, przewrotna i sarkastyczna. Ćwiek nie pretenduje do tworzenia literatury wysokich lotów i jako twórca opowieści niewymagających sprawdza się doskonale. Udowadnia, że fantastyka to nie tylko epickie podróże i wielowymiarowe światy, a na czytelniczych półkach znajdzie się miejsce i dla mniej ambitnej, ale na swój sposób wartościowej literatury.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także