Recenzja
Człowiek człowiekowi sąsiadem
Kolega z pracy, doktor fizyki jądrowej, tłumaczył mi, że nie ma żadnego powodu, aby nie istniał anty-Wszechświat. Że faktem jest, iż powstaniu każdej materii towarzyszy wyrzut antymaterii. A skoro tak, to znacie może „Świat według Kiepskich”? Tak? W takim razie, wyobraźcie sobie, że istnieje „Antyświat według Kiepskich”. I że istnieje on tu, blisko. Że nosi tytuł „Sąsiady” a do życia powołał go swoim piórem Adrian Markowski.
Krótkie opowiadania, z jakich składają się „Sąsiady” tworzą spójny świat i logiczny ciąg zdarzeń, prezentując jednocześnie cały wachlarz wielobarwnych i wielowymiarowych postaci, które – choć niezwykle przejaskrawione – są jednak nieskończenie prawdziwe. W książce opisano szereg charakterów o specyficznej etyce i jeszcze bardziej niecodziennej moralności; takiej, jaką pojąć można tylko poprzez porzucenie „króliczych” kategorii myślenia cechujących zwykłego frajera i przyłożenie nowych, takich patologicznie „sąsiedzkich” a tu przecież – normalnych. Bo „Sąsiad” Markowskiego to stan umysłu, bardziej niż mieszkaniec tej samej kamienicy o wspólnych łazienkach i piecach opalanych kradzionym z piwnicy drugiego węglem. To osoba wprzęgnięta w życie rządzącej się własnymi regułami hermetycznej społeczności, która choć przeżarta toksycznymi relacjami, małżeńskimi zdradami, zazdrością o tranzystorowe radio i nieuzasadnionymi pretensjami o mydło z masarni, chroni jednak swych członków zarówno przed przybyszami z zewnątrz, jak i przed sobą nawzajem.
Oniryczny klimat sennego koszmaru, ostentacyjnie zacierane granice pomiędzy normalnością i szaleństwem, życiem i śmiercią, dobrem i złem, rzeczywistością i złudzeniem oraz formalna zabawa językiem, który niby maksymalnie uproszczony, a jednak prowadzi z wyobraźnią czytelnika niezwykle wyrafinowaną grę, czynią z „Sąsiadów” lekturę nie dla każdego.
One czynią z „Sąsiadów” lekturę dla osób, które nie boją puścić się poręczy, porzucić własnych przyzwyczajeń i przywiązania do znanych i powszechnie stosowanych reguł, ale które za to pozwolą autorowi prowadzić się za rękę w nieznane. Nawet gdy to nieznane okaże się mroczną, ciemną doliną najprostszych ludzkich odruchów, instynktów i żądz. Bo czasem jednak warto się zagubić, by móc się znów odnaleźć.