Recenzja
Echa ciemnej strony historii
Monografia autorstwa Olgi Kubińskiej zabiera nas w niecodzienną, fascynującą podróż po XVI i XVII-wiecznej Anglii. Badaczka w błyskotliwy sposób pokazuje, ile o naszej kulturze i jej przemianach mówią ówczesne relacje z egzekucji.
To nie pierwszy tytuł w przygotowanej przez słowo/obraz terytoria serii „Przygody ciała”, który z jednej strony zapowiada się niezwykle interesująco, a z drugiej prowokuje myśl, że bardzo łatwo się na nim poślizgnąć. Pewne zagadnienia, wciąż odbierane jako sensacyjne, zachęcają bowiem do pójscia na łatwiznę, zręcznego zagrania kilkoma ciekawostkami czy kontrowersjami, co może prowadzić do ucieczki przed rzetelną, wartościową analizą.
Czy Olga Kubińska wpada w tę pułapkę? Nic podobnego. Jeśli już można jej w tej materii coś zarzucić, to chyba tylko to, że unika jej aż do przesady, ani na chwilę nie dając się ponieść – często wołającym o szerszy komentarz – wydarzeniom i ich zapisom, przez co rytm całości miejscami wydaje się nieco nerwowy, a nawet urywany. Jednak jej bezwzględne zdyscyplinowanie ma swoje zalety i z pewnością zrobi wrażenie na niejednym czytelniku. Zwłaszcza, że autorce nie można odmówić ani skrytego pod chłodnym, analitycznym tonem zaangażowania, ani krytycznego spojrzenia. Niemal połowę monografii zajmują przypisy, ale na podstawie tego ogromnego materiału badawczego Kubińska stawia imponującą liczbę tez i wysnuwa zaskakujące wnioski. Przy tym nie boi się sprzeciwić takim autorytetom jak choćby Michel Foucault.
Punktem zwrotnym całości wydaje się moment rozwinięcia jednostkowej świadomości skazańca, nad którym badaczka nadbudowuje wiele znaczeń, ciekawych z punktu widzenia historii, socjologii czy teorii literatury. Szczególnie w przypadku tej ostatniej spostrzeżenia są godne uwagi, żeby przytoczyć choćby ostrożne łączenie przemiany w tonie ostatnich wypowiedzi skazańców z narodzinami powieści oraz jej bohatera. Innym smaczkiem jest dokładna eksploracja trendów dotyczących stron tytułowych relacji z egzekucji. Warto przy tym zwrócić uwagę na szatę graficzną, a konkretniej na liczbę i staranność wyboru reprodukcji.
„Przybyłem tu, by umrzeć” ma zresztą wiele mocnych punktów. A przede wszystkim jest pozycją niezwykle starannie przemyślaną i przygotowaną. Z lektury wiele wyniosą nie tylko zainteresowani szesnasto- czy siedemnastowieczną Anglią, losami królobójców albo procesami o czary.