25 stycznia 2013

Edynburski festiwal zbrodni

Trzy szklaneczki whisky nie utrudniają wcale pracy – tą dewizą życiową kieruje się inspektor John Rebus ze szkockiej policji. I faktycznie Ian Rankin w kolejnym kryminale udowadnia, że whisky czyni świat ciekawszym.

 

Bohater kryminalnej serii, Rebus, to postać uszyta według najbardziej klasycznych wzorców kryminału – zgorzkniały, z pogmatwanym życiem erotycznym, chroniący resztki wrażliwości pod maską cynizmu, trochę pracoholik, trochę alkoholik. Sprawdza się on jednak fantastycznie, doskonale pasuje też do wizji świata, jaką tworzy autor.

 

Rankin w „Mieczu i tarczy” każe Rebusowi zmierzyć się z tajemniczą grupą, która morduje zwolenników separatyzmu szkockiego. Tym samym Rebus wkracza w świat gangów i paramilitarnych bojówek, IRA i kanadyjsko-amerykańskich stowarzyszeń, które pod maską działalności patriotycznej prowadzą handel bronią. Pierwszą ofiarą jest chłopak z przestrzelonymi łokciami, kolanami i kostkami, tzw. sześciopakiem. Kara ta stosowana jest tradycyjnie jako forma dyscyplinowania członków bojówek, ale nie powinna prowadzić do śmierci. Tytułowe miecz i tarcza to rozszerzenie skrótu SaS wytatuowanego na ramieniu chłopaka. Nikt nie wie jednak, z jaką organizacją wiąże się ten skrót i kto do niej może należeć. Śledztwo – poszukiwanie mordercy, członków SaS-u, człowieka próbującego wysadzić jeden z teatrów − rozgrywa się w czasie letniego festiwalu, gdy administracja Edynburga obawia się zamachu terrorystycznego.

 

Stopniowo Rebus wkracza coraz głębiej w świat paramilitarnych bojówek, których członkowie działają na terenie Anglii, Szkocji i Irlandii; często prowadzą nielegalne interesy, piorą pieniądze, szmuglują narkotyki. Detektyw krąży po dzielnicach nędzy w Edynburgu, pod murem dzielącym Belfast, odkrywa trupy w średniowiecznym lochu i nowoczesnym hotelu. Powraca tutaj Duży Ger Cafferty – zagorzały wróg Rebusa, którego detektyw wsadził już za kratki. Teraz jednak Cafferty ucieka z więzienia, bo żeby ocalić honor, musi ukarać mordercę swego syna. Ludzie Dużego Gera chodzą za Rebusem, pilnują, jak prowadzi śledztwo, ale jednocześnie próbują dowiedzieć się tego, co już odkrył, by szybciej dotrzeć do winnych i ich ukarać. Cafferty – jak szybko odkrywa detektyw – nie jest jego najgroźniejszym przeciwnikiem, ten bowiem kryje się gdzieś w szeregach tajnych służb i policji.

 

Świat, który przedstawiony jest tutaj w alegorycznym skrócie, nie traci nic na prawdopodobieństwie i drastyczności. Rankin często porównywany jest do Henninga Mankella, smutek i beznadzieja szwedzkiego życia do smutku Szkocji. Sądzę jednak, że szalenie ważna jest różnica w problemach, które przedstawiają ci autorzy. Obaj starają się odmalować pewien obraz społeczeństwa w dobie kryzysu, przeplatanie się światów, gubienie wartości. O ile jednak u Mankella są to kwestie społeczne w szerokim rozumieniu, o tyle Rankin idzie w głąb, konfrontuje Rebusa z nagą przemocą, którą żyją grupy przestępcze i która nakręca, radykalizuje życie ulicy. Różnią się też całkowicie problemy, z jakimi muszą się mierzyć te społeczeństwa – u obu autorów ważny jest koloryt, Mankell nigdy jednak nie pisał o separatyzmie. Tymczasem Rankin w tym tomie przygód detektywa zgłębia przestrzeń między bojówkami a mafią, informacje o przepływie pieniędzy uzupełniają wiedzę, którą Rebus zdobywa w czasie konfrontacji lub studiowania list członków stowarzyszeń protestanckich i katolickich. Ciągle też wraca do Gar-B, dzielnicy biedoty, w której kwitnie młodociana przestępczość i w której parafialny dom kultury staje się miejscem spotkań i dobijania targów między gangami protestantów i katolików.

 

W „Mieczu i tarczy” Rankin pokazuje, że ciągle trzyma formę i daleko mu do książek słabych. Pisze ciągle tak samo – bez fajerwerków i zadęcia. Jego kryminały są jednak mroczne, przejmujące do kości, chwilami wywołują ból brzucha – jednym słowem: są idealne.