Recenzja
Mroczna tajemnica pewnej staruszki
Harlan Coben już od dawna zajmuje pozycję jednego z najbardziej poczytnych współczesnych pisarzy, parających się literaturą kryminalną. „Schronienie” nie zawiedzie jego stałych czytelników, choć zapewne nie przysporzy mu też wielu nowych.
Myron Bolitar to bohater dobrze znany miłośnikom powieści Cobena. Jako detektyw-amator, ma na swoim koncie wiele kryminalnych przygód – najczęściej z intrygą sportową w tle. Tym razem jednak to jego krnąbrny bratanek, Mickey, znajdzie się w tarapatach…
Mickey jest nowy w szkole. Dla nastolatka to niełatwa sytuacja. Zwłaszcza dla nastolatka, który niedawno stracił ojca i którego matka boryka się z uzależnieniem od narkotyków. Dodatkowo Mickey ma prawdziwy talent do pojawiania się tam, gdzie można oberwać po głowie. Zakrada się do opuszczonego domu, w którym mieszka upiorna staruszka, zwana Nietoperzycą. Zaprzyjaźnia się z dziewczyną, która po krótkim czasie znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Co więcej, za towarzyszy obiera sobie najmniej popularne osoby w szkole, a już niebawem zacznie prześladować go tajemniczy znak motyla z wizerunkiem oczu na skrzydłach… W jaki sposób wszystkie te elementy łączą się ze sobą? I co wspólnego mają z… klubem ze striptizem i Holocaustem?
W „Schronieniu” znaleźć można wszystko to, do czego Coben zdążył już przyzwyczaić swoich czytelników. Są tu więc fałszywe tropy, zaskakujące zwroty akcji i pozornie niepasujące do siebie elementy układanki. Im więcej poznajemy szczegółów, tym bardziej czujemy się zdezorientowani. Bohaterowie, zagubieni prawie tak bardzo, jak czytelnik, nie są w stanie stworzyć ze zdobywanych z trudem informacji spójnego wyjaśnienia zagadki. Pomoc musi przyjść z zewnątrz (niemal jak deus ex machina) w postaci tajemniczego wybawcy, który krok po kroku zespala wszystkie elementy.
Tym razem powieść Cobena wydaje się nieco bardziej naiwna niż poprzednie dzieła pisarza. Z jednej strony ma to związek z głównym bohaterem-narratorem. Świat widziany oczami nastoletniego chłopaka siłą rzeczy skonstruowany jest inaczej niż rzeczywistość postrzegana przez dojrzałego, doświadczonego mężczyznę. Staje się on bardziej emocjonalny, a jednocześnie uproszczony i jednowymiarowy. Mickey ma bowiem tendencję do pomijania odcieni szarości, jego rzeczywistość jest czarna albo biała. Z drugiej strony naiwność „Schronienia” tkwi w fabule i nagromadzeniu niewiarygodnych wprost zbiegów okoliczności. Sięgnięcie przez pisarza do czasów II wojny światowej osadza wprawdzie wydarzenia w historii, jednak nie wpływa na ich uprawdopodobnienie…
„Schronienie” spełnia podstawową funkcję dobrej powieści kryminalnej – oferuje czytelnikowi rozrywkę z dreszczykiem emocji i tajemnicą w tle. Nie jest jednak najlepszym dziełem, jakie popełnił Harlan Coben, i zdecydowanie nie należy od niego rozpoczynać przygody z tym pisarzem.