3 grudnia 2013

Nibylandia na opak

Gang motocyklowy pod przywództwem rock’n’rollowej wróżki powraca, wykrzykując donośnie: „Bangarang!”. Druga część „Chłopców” Jakuba Ćwieka jest jeszcze bardziej zakręcona od pierwszej, a – zgodnie z zapowiedziami autora – to jeszcze nie koniec.

 

Jakub Ćwiek po raz kolejny igra z popkulturą i wprowadza do Nibylandii dawkę rock’n’rollowego szaleństwa. Bijatyki, panie lekkich obyczajów, hektolitry piwa i… strzelanie z kusz do woreczków z krwią – tak bawią się duże dzieci, które bardzo nie chcą dorastać. Duże dzieci, które na pierwszy rzut oka w niczym nie przypominają Zagubionych Chłopców z powieści Jamesa Matthew Barriego. Rośli motocykliści, wplątani w nie do końca legalne interesy, są jednak w rzeczywistości nieprzystosowanymi do świata, nadpobudliwymi dzieciakami, wymagającymi ciągłej opieki Dzwoneczka.

 

Pomiędzy tym wszystkim przemyka kot, który niejedno ma na sumieniu. I bardzo nie lubi, gdy małolaty rzucają kamieniami w niewinne kociaki. Nie ma już Piotrusia Pana, jest za to szara rzeczywistość, powoli przenikająca do świata wiecznej zabawy. Czy warto dorastać? Chłopcy na pewno chórem odpowiedzieliby, że absolutnie nie. Jednak dorosłość zupełnie nie będzie liczyć się z ich zdaniem. Dorosłość przyjdzie z zewnątrz i zaatakuje w najmniej spodziewanym momencie. Przetrwanie staje się kwestią dojrzałości i… powodzenia pewnego zadziwiająco legalnego interesu, związanego z otwarciem lunaparku i zapewnieniem rozrywki zupełnie normalnym dzieciakom i ich rodzicom.

 

„Chłopcy: Bangarang” nie odbiegają od konwencji, do jakiej Jakub Ćwiek zdążył przyzwyczaić czytelników. Stanowią zbiór – powiązanych za pomocą postaci – bohaterów opowieści, które luźno czerpią z wielu popkulturowych wątków. Gangi motocyklowe, brudne interesy i Piotruś Pan – dlaczego nie? Świętym prawem pisarza jest zabawa tworzywem literackim – a kiedy dodatkowo czytelnik bawi się równie dobrze, pozostaje tylko pogratulować autorowi.

 

Pojawia się jednak pytanie: czy ta formuła powoli nie wyczerpuje się? Jak długo czytelnikowi będzie sprawiała frajdę igraszka z konwencją? Jak długo bawić będą podobnie skonstruowani bohaterowie – bezczelni nonkonformiści, których zupełnie nie obchodzą normy społeczne i obyczajowe? Taki jest bowiem Loki (cykl „Kłamca”), taki jest Rysiek („Dreszcz”), takie są wreszcie wszystkie bez wyjątku postaci z obu części „Chłopców”… Czy nie czas na małą odmianę?

 

Nie da się jednak ukryć, że zarówno beztroskie figlowanie z popkulturą, jak i barwni, wyklęci przez społeczeństwo bohaterowie to znaki rozpoznawcze pisarstwa Jakuba Ćwieka. Znaki, które chwytają za serce i zapewniają niezobowiązującą, acz niegłupią, rozrywkę. Nie oszukujmy się – kto nie chciałby zabawić się z Dzwoneczkiem?

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także