3 grudnia 2012

Niepokój czasów zmiany

W wydanym w 1967 roku „Pensjonacie Miramar” Nadżib Mahfuz wykorzystuje intrygę kryminalną jako pretekst do wypowiedzi zanurzonej w aktualnej wówczas problematyce społeczno-politycznej. Obraz Egiptu w dobie wielkich przemian wykracza jednak poza doraźną publicystykę. Mahfuz próbuje wadzić się z tematami najistotniejszymi.

 

Lata sześćdziesiąte to w karierze pisarskiej późniejszego noblisty okres znamienny. Debiutujący jeszcze przed wybuchem II wojny światowej i znany choćby jako autor „Trylogii kairskiej”, Mahfuz mierzył się w dojrzałej twórczości z egipską rzeczywistością po wybuchu rewolucji Nasera. Zdecydował się także na znaczące eksperymenty formalne korespondujące z linią rozwoju dwudziestowiecznej prozy. „Pensjonat Miramar” to ich przykład – tę samą historię opowiadają tu w pierwszoosobowej narracji cztery postaci.

 

Pierwszy bohater, który pojawia się w podupadającym hotelu, to Amir Wadżdi – emerytowany dziennikarz, szukający schronienia w miejscu związanym z licznymi wspomnieniami. Wkrótce jednak do opustoszałego domu wprowadza się kilku nowych gości z najróżniejszych pokoleń i warstw społecznych, którzy razem formują mozaikę światopoglądową, mającą ukazać obraz egipskiego społeczeństwa w mikroskali. Centralną postacią utworu staje się pokojówka Zuhra – piękna wieśniaczka, która uciekła z domu przed zaborczą rodziną. Skupione wokół niej działania zafascynowanych bohaterów prowadzą do dramatycznego i zarazem zagadkowego finału, rozświetlanego stopniowo przez relacje kolejnych osób.

 

To nie intryga jednak jest w tej powieści najważniejsza. Mahfuz potrafi wprawdzie umiejętnie wykorzystać techniki zapożyczone z literatury popularnej, stworzyć zagadkę i cierpliwie rozwiązywać ją aż do ostatnich stron. Ale opowiedziana przez niego historia często zniechęca szkicowością. Charakterystyka każdej niemal postaci zamyka się w jej politycznych poglądach (lub ich braku) i, mimo prób rzetelnej psychologizacji, autor szykuje nam niewiele niespodzianek. Mahfuz nie unika zbyt oczywistych wątków ani zbyt książkowych opozycji – komunista zmagający się z problemem zdrady zakochuje się w żonie uwięzionego przyjaciela, partyjny oportunista pozostaje łajdakiem bez jakichkolwiek oznak moralności, przepaści między starymi i młodymi mieszkańcami pensjonatu na ogół nie da się przezwyciężyć.

 

Tymczasem najlepsze partie „Pensjonatu Miramar” to fragmenty wolne od dyskursywnego żywiołu i zbyt nachalnej symboliki, napisane klarowną i dynamiczną prozą. Postawy bohaterów odzwierciedlają nie tylko ówczesne nastroje społeczne. Wyrażają też napięcia i wątpliwości niezależne od czasu i geografii. Postacie Mahfuza to ludzie pozbawieni własnego miejsca, niepewni swojej tożsamości, przerażeni niewiadomą przyszłością. W Aleksandrii szukają azylu – ratunku przed poczuciem zmarnowanego życia, ucieczki przed politycznymi wrogami, wyzwolenia od piętna tradycji i pochodzenia.

 

Nadmorskie miasto to kolejny bohater utworu – niepozbawiona wrogości przestrzeń, w której gwałtowne zmiany pogody współgrają z niepokojem mieszkańców. Zarówno zbliżający się do kresu Wadżdi, jak i młody komunista Mansur Bahi próbują w niej pogodzić się z własną przeszłością. Powraca ciągle problem wiary – w Boga i polityczne idee – oraz pustki, do której prowadzą mnożące się wątpliwości. Mimo spowijającego powieść mroku ostatnie słowo należy jednak do starego dziennikarza, który z pogodną melancholią snuje rozważania o czasie i przemijaniu.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także