6 września 2012

Nuda przyjemności

Główna bohaterka książki Charlotte Roche „Modlitwy Waginy” z charakterystyczną dla siebie brawurą w pewnym momencie swego powieściowego monologu błyska prawdziwym odkryciem, że dobrą kawę jest zrobić trudniej niż dobrego loda. Otóż mam dla niej, a właściwie dla Charlotte Roche informację: trudniej niż zrobić loda i kawę jest napisać porządną powieść.

 

„Modlitwy waginy” to druga powieść niemieckiej dziennikarki, autorki słynnych i kultowych „Wilgotnych miejsc”, okrzykniętych biblią feministek. To opowieść o trzech pokoleniach kobiet (matka, córka i wnuczka), które dziedziczą po sobie nie tylko imiona, ale – jak można podejrzewać – również traumy, lęki i kompleksy. Książka Roche to w istocie spis traum kobiety ponowoczesnej – jej matka była feministką, rozbijającą swoje kolejne związki, ona sama również nie stworzyła typowej rodziny, ale jak z lubością podkreśla, rodzinę patchworkową, a do tego jeszcze ma problem z wyglądem, czego dowód daje monologizując na temat zbyt małego biustu na cyklicznych spotkaniach u terapeutki. Co do ostatniej traumy, to los okazał się łaskawy i wynagrodził jej w wybitnym przyrodzeniu jej starszego męża (tu oczywiście odbija się kompleks nieobecnego ojca), okazie pierwotnej męskiej siły i nienasyconej żądzy, której upust daje nie tylko w ramionach żony, ale i prostytutek. Zresztą w seansach w burdelach uczestniczą oboje, bo czego nie robi się dla ukochanego męża.

 

W tle tej na poły autobiograficznej powieści jest również tragedia rodzinna, w której możemy dopatrywać się katalizatora wszystkich innych problemów bohaterki. Książka Roche jest rzeczą o nieprzepracowanej stracie, której dotyczy wszystko i wszyscy – bliscy, matki, rodziny, pierwszy partner, w końcu poczucie własnej wartości i siły. Antidotum na to nie jest nawet wspaniały i namiętny związek z mężem, od niego też już zaczyna powolutku uciekać w marzenia o innych mężczyznach.

 

Jednak nie to stanowi problem, jaki można mieć z tym tekstem, a to, że lada chwila uzyska status bestsellera, kolejnej kultowej powieści dla trzydziestolatek, tym razem tych zamężnych i dzieciatych. I wielka szkoda, że tak ważne zagadnienia, jak relacja między matką, przed którą córka chce uciec, a także relacja kobiety z własnym dzieckiem tej samej płci, w którym widzi się bardziej szczęśliwą i kochaną wersję samej siebie, uzyskały tak pretensjonalną i irytującą formę.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także