Recenzja
Pomelo zaprasza do dyskusji
Czasem, bez wyraźnej przyczyny, Pomelo przerywa to, co akurat robi, i zadaje sobie pytania. Tak zaczyna się kolejna z opowieści o Pomelo. Różowy, miniaturowy słoń staje w tym tomie przed całą serią dylematów, których rozwikłać chyba nigdy się nie da.
Pomelo pyta o świadomość, tożsamość, pracę pamięci, miłość i cechy, które odróżniają go od innych. Zahacza o problem dobra, zła, prawo do szczęścia, los i siłę sprawczą. Wszystkie te kwestie są tutaj przedstawione w fantastycznej, prostej i zabawnej formie. Nie ma pseudofilozofii, pretensjonalności ani wyższości. Cała seria o Pomelo to fantastyczna odtrutka dla wszystkich tych, którzy zmęczyli się już płaskimi, infantylnymi historyjkami. Ważne są za to punkty zaczepienia – otwarcie dyskusji rodzica z dzieckiem, świetna zabawa, odwzorowanie dziecięcego poczucia humoru: „A gdyby miał włosy?” – myśli Pomelo i nagle pojawia się pięć wersji Pomelo z różnymi rodzajami fryzur. W tym miejscu z reguły następuje dziki chichot potomka.
Największą zaletą całej serii o Pomelo jest pewnego rodzaju dwupoziomowość historii. Bo z jednej strony to historia adresowana wprost do dzieci, dla nich przeznaczona. I tylko dzieci mogą zanosić się ze śmiechu przy piosence o nadejściu wiosny, której tekst brzmi: „tadi, tadi, tadi, di, di, di”. Ale jednocześnie jest tu ważny drugi poziom, z którego mogą skorzystać rodzice – bo Pomelo, krążąc po ogrodzie i obserwując zmiany pór roku, wzrost roślin, zastanawia się też nad zupełnie niedziecięcymi sprawami: „Zrywa sobie kilka poziomek i intensywnie myśli o wszystkich poziomkach, których nigdy nie będzie miał” – pisze Ramona Bădescu. Tutaj wyłącznie od rodziców zależy, czy wejdą sami w tę opowieść, czy wykorzystają szansę na rozmowę, jaką daje Pomelo. Bo to za każdym razem jest świetna historia i cała lista pytań. Pomelo myśli „o wszystkich pytaniach bez odpowiedzi. I o tych, na które odpowiedzi jest wiele”.