30 czerwca 2016

Psiakref!

Angelika Kuźniak kolejny raz podejmuje się przybliżenia czytelnikom postaci kobiet zasłużonych dla polskiej kultury, a które wydają się być wciąż źle obecne.

Stryjeńska. Diabli nadali, bo tak swoją najnowszą książkę nazwała Kuźniak, to niezwykły portret malarki rodem z dwudziestolecia międzywojennego. Przykrym faktem jest to, iż o tej postaci wciąż mówi się niewiele, a przecież mamy do czynienia z kobietą, która odniosła niemały sukces na artystycznej arenie międzynarodowej. Autorka biografii dokonuje starannej selekcji dostępnych materiałów na temat artystki, przywołuje w głównej mierze opinie osób bliskich – czytamy zatem komentarze dzieci „Zochy”, jej artystycznych opiekunów, a także osób ze środowiska literackiego, których miała okazję poznać bywając w Krakowie czy Zakopanem (szczególnie interesująca wydaje się być jej znajomość z Witkacym!). Owe przywołania mogą czytelnika lekko znudzić, zdecydowanie ciekawsze są słowa samej Stryjeńskiej, cytowane bezpośrednio z jej pamiętników (Chleb prawie powszedni, przygotowane jest kolejne ich wznowienie, jeśli wierzyć pogłoskom).

Całość zbudowana jest więc z licznych historii i dygresji, dopełniona ilustracjami szkiców i obrazów malarki; stanowi świetny przekrój nie tyle życia i twórczości wybitnej artystki, co emocji jakich przez lata doznawała. Bo przyznać trzeba otwarcie, że życie Stryjeńskiej do najłatwiejszych nie należało: to skomplikowana historia wzlotów i upadków, miłości, rozpaczy i cierpienia, a nade wszystko walki, ciągłej walki o męża, dzieci i sztukę. Czytelnik ma więc niebywałą okazję do zapoznania się z chronologicznie przedstawionymi dziejami Zofii – razem z nią może na przykład świętować sukces, który spadł na młodą wówczas artystkę. Uznanie i prestiż jednak przemijają (klątwa czerwonych bucików?), a Stryjeńskiej trudno odnaleźć się w kapryśnych gustach społeczeństwa, poza tym szybko zmieniają się jej priorytety – pada bowiem ofiarą wielkiej, nieszczęśliwej miłości. Uczucie, a nie malarstwo staje się jej siłą napędową, a zarazem czymś zupełnie destrukcyjnym. To szaleńcze zakochanie doprowadza ją do skrajności i zachowań czysto irracjonalnych – jak przywołana sytuacja z Zakopanego, kiedy to podirytowana malarka szuka swojego niewiernego męża, Karola chodząc od chałupy do chałupy w samej nocnej koszuli.

Przez biografię autorstwa Angeliki Kuźniak przebija się postać kobiety, która osiągnąwszy wiele, równie wiele utraciła. Jest to smutna opowieść o wielkiej, niedocenionej artystce, która tracąc uznanie żyje w nędzy usiłując jakoś wspomóc swoje dzieci i zwyczajnie przeżyć. Historia, jakich – aż chciałoby się powiedzieć – świat zna wiele. Ale, co w tej opowieści najlepsze, Stryjeńska nie zamierza się poddawać. Oczywiście, rzuci od czasu do czasu jakimś solidnym przekleństwem, pośle kogoś do stu diabłów, ale wie, że musi sobie radzić. Taką postawą artystka wydaje się wyprzedzać swoją epokę – już od najmłodszych lat nie godzi się z tym, iż kobiety nie mają aż takich możliwości edukacyjnych. Wybiera się zatem do Monachium przebrana w stare ubrania swego brata Tadeusza, gdzie rozpoczyna studia na Akademii Sztuk Pięknych jako Tadeusz von Grzymala. Wciąż snuje plany, nawiązuje znajomości, próbuje odbić się od finansowego dna i wrócić na artystyczne salony. I nieważne, że wiele z jej ciekawych koncepcji było praktycznie nie do zrealizowania (np. Witezjon, czyli szereg budynków poświęconych bóstwom słowiańskim, swego rodzaju Środkowoeuropejski Olimp), Stryjeńska próbuje różnych dróg aby wrócić na szczyt. Ciekawym faktem jest to, iż zdecydowała się nawet wydać książkę – poradnik dobrego wychowania. Światowiec współczesny. Zasady dobrego wychowania czyli tak zwany savoir-vivre powstaje jako dzieło autorstwa profesora Hillara, a sama Zofia musi się niestety nieźle nabiegać („Co to jest za rujnacja butów przy tej uganiaczce!”), by sprzedać choć kilka egzemplarzy. Właściwie to całe jej życie wydaje się jedną wielką gonitwą – artystka zabiega początkowo o sławę i uznanie, pod koniec życia ciągle musi myśleć, jak wyplątać się z nawarstwiających długów, do tego dochodzi jeszcze najbardziej wydaje mi się upokarzające upominanie się ciągłe o miłość.

Wydaje się, że stworzenie biografii osoby tak interesującej, z ogromnym zapleczem materiałów, wydanymi pamiętnikami i rozsianymi po całym świecie reprodukcjami nie stanowi większego wyzwania. A jednak trzeba to zrobić na tyle umiejętnie, aby nie tyle przekonać do pozytywnej recepcji danej postaci, co wręcz zainspirować bogatym życiorysem. Angelice Kuźniak z pewnością należą się brawa za ujęcie w ramy tak wspaniałej osobowości, za pełne oddanie jej sukcesów i porażek, a wreszcie za obiektywny dystans, który przecież tak łatwo utracić. Po biografię Stryjeńskiej warto sięgnąć z rozmaitych powodów – wydaje się, że jest to postać, którą po prostu trzeba znać. Jej życie, tak chaotyczne i podporządkowane uczuciom jest czymś niezwykłym, czymś, na co w dzisiejszym, zaplanowanym świecie wydaje się nie być miejsca. Stryjeńska pokazuje niestety, że ceną geniuszu jest najczęściej szaleństwo, a jeśli nie, to przynajmniej małe cierpienia na rozmaitych życiowych polach.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także