10 maja 2013

Rutynowe barbarzyństwo

Reportaż Olusogi i Erichsena udowadnia, jak głęboko sięgają korzenie nazizmu. Autorzy „Zbrodni Kajzera” pokazują, że rasistowski kolonializm i darwinizm społeczny, które stanowiły podstawy ideologii III Rzeszy, narodziły się już w XIX wieku i stały się jedną z głównych przyczyn podboju zamorskich posiadłości przez poddanych Wilhelma II. Ojciec Göringa przez lata pracował jako urzędnik w Afryce Południowo-Zachodniej, a świadkiem rozwiązań, jakie stosowano w walce z lokalnymi plemionami, był młody Hermann i całe jego pokolenie.

 

Pierwsze obozy koncentracyjne zostały stworzone przez Hiszpanów na Kubie, a potem Brytyjczycy osadzali w nich Burów i Afrykanerów podczas wojny, którą toczyli w dzisiejszej Republice Południowej Afryki. To Niemcy jednak, w swojej kolonii w Afryce Południowo-Zachodniej, na początku XX wieku jako pierwsi połączyli gromadzenie ludności z pracą przymusową.

 

Gdy w tej kolonii wybuchło powstanie Hererów, skierowane przeciwko Niemcom, ludność cywilna została szybko spacyfikowana, a sporą część eksterminowano natychmiast, bo program kolonialny zakładał konieczność zdobycia jak największych obszarów gotowych do zasiedlenia przez białych osadników. Szybko dostrzeżono jednak, że eksterminacja równoznaczna jest z utratą rąk do pracy. Dlatego w 1905 roku założono dla Hererów obozy koncentracyjne w pobliżu dużych miast i portów, gdzie wysiłek osiedleńców gwarantował rozwój ekonomiczny oraz pozwalał tworzyć infrastrukturę – porty, fabryki, linie kolejowe.

 

Obszar dzisiejszej Namibii zamieszkiwało też drugie wielkie plemię – Nama, które przez długie lata zmagało się z Hererami, nie chciało też zjednoczyć się z nimi w czasie powstania antykolonizacyjnego. Zbuntowało się dopiero po tym, jak Niemcy przetrzebili Hererów i zaprzęgli ich do uciążliwych robót. Niemcy dość szybko zdławili powstanie i zaczęli więzić członków plemienia Nama w istniejących obozach. Szybko zorientowali się jednak, że należący do niego Afrykanie nie nadają się do ciężkiej pracy tak jak Hererowie. Poszukiwali więc jakiegoś innego rozwiązania – nieprzydatni Nama zabierali tylko przestrzeń potrzebną białym. W końcu u wybrzeża miasta Lüderitz, na Shark Island, założono obóz, którego jedynym celem była eksterminacja osadzonych w nim więźniów. Proces ten w porównaniu do obozów z lat 40. trwał długo – pozwalano bowiem, by Nama umierali z chorób i głodu.

 

Pozostałości po obozach odkryto w 1915 roku, gdy działania wojenne przeniosły się do Afryki, a Afryka Południowo-Zachodnia została zdobyta przez wojska Ententy. Dziennikarze francuscy i brytyjscy pisali ostro o masowych grobach i pozostałościach obozów, ale kilka lat po tym rozliczeniu wszystkich ogarnęła amnezja. Niemcy wrócili do Namibii, gdzie oparli swoją politykę na prawach, które potem stworzyły podstawy apartheidu.

 

Opowieść o kolonizacji niemieckiej, dwóch powstaniach rdzennych plemion, tłumieniu buntu i obozach wyznacza podstawę reporterskiej rekonstrukcji. W opasłym tomie autorzy opisują to, co sami lapidarnie określają jako „rutynowe barbarzyństwo”.

 

„Zbrodnia Kajzera” to rzecz niezwykle pesymistyczna – pokazuje bowiem, że społeczeństwo europejskie wielokrotnie popełniało i wciąż popełnia te same błędy, żyje poza ideałami, które samo stworzyło, że wracają do nas identyczne pomysły i rozwiązania, ujęte tylko w nowe hasła. Nie ma tu żadnej ślepej siły, heglowskiej Historii, która tworzyłaby okrutne, antyludzkie procesy. Jest to też opowieść o hipokryzji – o tym, jak w 1904 roku Europa potępiała politykę Leopolda II w Kongu, a jednocześnie pozwalała, by oddziały Schutzgruppe Wilhelma II rozstrzeliwały kobiety i dzieci w namibijskich wioskach.

 

Amnezja społeczna i świadome odcinanie się od historii pozwalają na paradoksy, ironiczne zatoczenie koła – po II wojnie to właśnie w Namibii osiedliła się część nazistowskich emigrantów i jeszcze w ostatnich dekadach celebrowała rocznice urodzin Hitlera czy radośnie komentowała śmierć Szymona Wiesenthala.

 

Główny problem, na którym skupiają się autorzy, wiąże się właśnie z rozmywaniem się pamięci, ponieważ to jej brak umożliwia powtarzanie się wciąż tej samej historii. Tak jak u progu XX wieku Niemcy podbijali Afrykę, realizując rasistowski kolonializm i opierając się na hasłach doprowadzonego do absurdu darwinizmu społecznego, tak też w latach 40. próbowali skolonizować wschód Europy. Nie zmieniły się idee, które dały podstawy kolonializmowi XIX-wiecznemu i wojnie na Wschodzie – przekonanie, że ludność niższa ma w ramach boskiego planu jedynie pilnować ziemi do czasu przybycia wyższej rasy, a praca przymusowa oświeca i uszlachetnia, bo stanowi odpowiedź na wrodzone lenistwo ludności podbijanej. Te dwie tezy autorzy zaczerpnęli z pism niemieckich kolonizatorów z przełomu wieków, choć równie dobrze moglibyśmy je umieścić w „Mein Kampf”.

 

„Zbrodnia Kajzera” to rzecz zdecydowanie warta lektury. Olusoga i Erichsen pokazują, jak tworzy się opowieść o historii, jak zwycięzcy zapisują swoją wersję. A kości pokonanych? Te znikają w morzu.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także