Recenzja
Śladami Oza
Trauma wojny i poszukiwanie ziemi obiecanej – wokół tych dwóch tematów krąży fabuła świetnej powieści Eshkola Nevo „Neuland”.
Izraelski prozaik przedstawia dwoje bohaterów w przełomowych momentach życia: Doriego, którego ojciec nagle znika podczas niespodziewanej wyprawy do Ameryki Południowej, oraz Inbar, która zamiast poszukiwać bezpieczeństwa zaburzonego przez samobójczą śmierć brata i brak porozumienia z matką zdaje się na pastwę losu i wsiada do samolotu.
Nevo przybliża na wstępie siatkę zdarzeń i koligacji rodzinnych, na którą z czasem nakłada kolejne warstwy – historie innych istotnych dla opowieści postaci. Mimo rozproszenia geograficznego akcja toczy się wokół tytułowego Neulandu – miejsca tajemniczego acz uniwersalnego; celu podróży, który niesie nadzieję, choć pozostaje nieznany, ziemi obiecanej, miejsca, w którym można się czuć jak u siebie.
Udając się w pogoń za ojcem, Dori rusza w podróż, która staje się początkiem odrodzenia. Wyrusza w trudnym momencie kolejnego (a może raczej permanentnego) kryzysu małżeńskiego spowodowanego między innymi przez dotkniętego autyzmem syna. Chce odnaleźć ojca, który z wiekiem coraz bardziej zanurza się we wspomnieniach o wojnie i wojennych marach, charakterystycznych dla ludzi dotkniętych zespołem stresu pourazowego. Inbar również szuka spokoju i odrodzenia w podróży ku… nieznanemu miejscu. Wszyscy bohaterowie są przepełnieni nadzieją – niemal tak samo jak pojawiający się w trakcie opowieści Żydzi, którzy uciekając z zagrożonej wojną Europy dobijają do nieznanego brzegu.
Bohaterowie odbywają podróż, by odnaleźć własne miejsce, spokój wewnętrzny i ludzi, z którymi mogliby wspólnie żyć. Każdy z nich dzięki wyprawie odkrywa siebie na nowo. Nevo powraca tu do motywu Żyda wiecznego tułacza. Najdosłowniej widać to na przykładzie nieoczywistej relacji ojca Doriego i Inbar – kobieta trafia na kolejne zapiski na ścianach obskurnych hoteli, które odwołują się do wiecznej tułaczki, doprowadzając ją nie tylko do dwóch mężczyzn pogrążonych w kryzysie, lecz także do miejsca, w którym znajduje upragniony spokój.
Trauma wojenna i nieuregulowane sprawy związane z przeszłością przywołują na myśl twórczość Amosa Oza i Davida Grossmana – dwóch wielkich prozaików izraelskich, którym udaje się osiągnąć niespotykaną równowagę między opowieścią rodzinną a lękiem – tym doczesnym i doraźnym oraz transcendentnym. Nevo kroczy raczej śladami Oza – daje czytelnikowi nadzieję na lepszy los w ramach ludzkiej wspólnoty. Co ciekawe – w tej książce nie ma, wbrew pozorom, elementów nieistotnych; są tylko takie, które w mniej oczywisty sposób odwołują się do głównego wątku poszukiwania ojca. Każdy z tych subtelnych ściegów sprawia, że ta pozornie błaha opowieść nabiera rumieńców i pełni. Taka powinna być dobra proza.