5 listopada 2013

Alice Munro, wiedźma z bagien

W południowo-zachodnich lasach prowincji Ontario, pośród moczarów, narodziła się kanadyjska wiedźma, Alice Munro. Doprawia swoją prozę jakimś magicznym składnikiem, który osładza czytelnikowi jej gorzkie opowieści. Wiedźma wyczarowała już sobie Bookera, a ostatnio nawet Nobla. Nad Wisłę jej zaklęcia docierają z pewnym opóźnieniem. „Dziewczęta i kobiety” możemy przeczytać po 42 latach od czasu ich powstania.

header - Munro-DziewczetaKobiety

 

Srebrne lisy

 

Historia hodowli srebrnych lisów w Kanadzie rozpoczyna się na Wyspie Księcia Edwarda. Tej samej wyspie, z której pochodzi inna kanadyjska wiedźma, Lucy Maud Montgomery. Alice Munro napisała wstęp do „Emilki ze Złotego Brzegu”. W swoich książkach Montgomery zaledwie szeptała o tym, o czy Alice mówi głośno. Być może dlatego autorka „Ani z Zielonego Wzgórza” popełniła samobójstwo (najprawdopodobniej), a Munro trwa na swojej farmie. Jej ojciec hodował srebrne lisy, tak samo jak ojciec bohaterki opowiadań z tomu „Dziewczęta i kobiety”. Właśnie ze względu na takie tropy jej prozę nazywa się autobiograficzną.

 

Srebrne lisy są zabijane i oprawiane przez mężczyzn, by potem mogły nosić je kobiety. Większość pań nie myśli o tym, skąd wzięła się ozdoba. Ale nie dziewczyny z książek Munro. One śmierć zwierzęcia będą śledzić z fascynacją.

 

Montgomery_L_MDziewczęce marzenia

 

Munro i Montgomery stworzyły portret tej samej bohaterki – krnąbrnej dziewczyny z ambicjami, które przerażają zamknięte społeczności w małych kanadyjskich miasteczkach. Dziewczyny o niebezpiecznych snach i marzeniach. W dzieciństwie, jak większość dziewcząt, wyobrażałam sobie, że jestem Anią z Zielonego Wzgórza. Dziś wiele wspomnień, których się wstydziłam, odnajduję w Del z „Jubilee”.

 

O czym marzą dziewczęta? O sławie, romansach, karierze, o pożądaniu, gwałcie, byciu nierządnicą. Sny, których się wstydzą, z których zwierzają się tylko przyjaciółkom, a i to nie zawsze. Dziewczyny szalone, furiatki, pijaczki, złośnice, wredne, głupie, mądre, zazdrosne i mściwe. W czasie drugiej wojny światowej Kanadyjki, tak jak Amerykanki, zaczęły pracować w przemyśle zbrojeniowym i innych miejscach, które opuścili mężczyźni wyruszający na wojnę. Kiedy mężowie powrócili, żony zasiadły do swoich dawnych obowiązków. Nie wszystkim jednak to się podobało. W opowiadaniach Munro pojawiają się kobiety nowej epoki, ale i stare, które nimi gardzą, oraz młode, które się wciąż wstydzą.

 

Wystarczy uwierzyć

 

50% Islandczyków deklaruje, że wierzy w elfy. W Kanadzie, gdzie kościół katolicki sąsiaduje z anglikańskim, a prezbiterianie, baptyści, protestanci i członkowie Zjednoczonego Kościoła Kanady mijają się co dzień na ulicy, można uwierzyć we wszystko, a najłatwiej we włamywaczy. Religijność ludowa, towarzyska, fanatyczna, a nawet bojowniczy ateizm to, jak się okazuje, głównie domena kobiet, matek, babć i ciotek. To również nieodłączny składnik dorastania.

 

Człowiek ulepiony z opowieści

 

Alice Munro zręcznie żongluje formą swoich opowiadań. Wszystkie jednak łączy ten sam język: porwany, pełen wtrąceń, prosty. Pisarka snuje swoje opowieści jak nasze matki, babki i ciotki. Wszystkie zaczynają się w przypadkowym momencie i przypominają historię o jakimś dziwacznym kuzynie czy puszczalskiej siostrzenicy. Nie wiadomo, co jest prawdą, a co czarującym zmyśleniem. Czytamy je zasłuchani w hipnotyzujący głos z moczar. Jesteśmy zaklęci. I kiedy wydaje się nam, że już nic się nie zdarzy, że historia urwie się tak, jak się zaczęła, nagle dostajemy obuchem po głowie. Iluminacja, epifania, jakkolwiek by tego nie nazwać, coś się zmienia – zwyczajna magia.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także