Recenzja
Boluś czyli przeciwieństwo Prosiaczka
Każdy rodzic czasem posługuje się cytatem i u nas od jakiegoś czasu powracają dwa zdania z książek o Bolusiu – “Ależ, Bolusiu” oraz “Boluś chciał, no i ma”.
Boluś to postać wybitna: niezbyt grzeczny prosiaczek, dla którego ulubionymi zabawkami są ziemniaki i patyki (pochwała prostoty i wyobraźni). Jego ulubiona przytulanka ma na imię Chrumtasek. W pierwszej części Bolusiowi rodzi się braciszek – ten fakt właśnie zostaje skomentowany frazą: “Boluś chciał, no i ma”. Boluś nie ma kłopotów z akceptacją brata, ale prawdziwym obiektem jego pożądania staje się smoczek malucha. Porywa go w końcu i ucieka w świat. Po drodze zaś spotyka trzy klawe knurki. Knurki mają wszystkie cechy dresiarzy, łącznie z tendencją do poruszania się w grupie i upodobaniem do przemocy, bo Boluś dostaje od nich po ryjku.
To świetna historia o akceptowaniu inności – trzy klawe knurki, choć rysowane na podobieństwo małych zbirów, mają jednak typowo dziecięce cechy: podobnie jak zwierzątka z przedszkola szydzą z Bolusia, bo ten ma smoczek. Ważny jest tu też wątek upływu czasu i dorastania, bo Bolusiowi nie udaje się wrócić do przeszłości, smoczek nie cofa czasu.
Druga część serii, zatytułowana Ależ, Bolusiu opowiada za to o bolusiowym buncie, bo prosiaczek zmęczony higienicznymi zapędami matki ucieka w końcu z domu. Mama próbuje posprzątać jego patyki i ziemniaki (które, zdaje się, z definicji nie dają się posprzątać), wyprać Chrumtaska i umyć samego Bolusia. A to przecież na poziomie psychologicznym oznacza naruszenie wszystkich możliwych przestrzeni, podważenie podmiotowości i prawa własności. Boluś ucieka z domu, po różnych przygodach jednak wraca. Cała ta eskapada ma przywrócić mu naruszone poczucie odrębności, pozwala na odcięcie się od matki, ale też uświadamia, że dom oznacza bezpieczną przystań, że tam właśnie (a nie w świecie) jest u siebie. Boluś sam w końcu kąpie Chrumtaska i mama docenia ten gest (choć kąpiel miała miejsce w kałuży).
Barbro Lindgren potrafi świetnie opowiadać o bardzo poważnych sprawach. Ten psychologiczny wywód widoczny jest jednak dla rodziców, nie obciąża historii o gagatku Bolusiu. Polecam tę autorkę, nagradzaną w świecie i tłumaczoną na wiele języków, wszystkim rodzicom – dla maluchów jest świetna seria przygód Maksa (do 2-3 lat), potem przygody Bolusia (od 2 lat). To historia dla wszystkich tych, którym znudził się już grzeczny i strachliwy Prosiaczek z „Kubusia Puchatka”.
Czekajmy zatem na trzeci tom opowieści o Bolusiu.