Jedyny taki Port
Czy jest gdzieś na świecie drugi festiwal, który każdemu autorowi, z okazji każdego wydarzenia wydawałby książkę? Jedyny taki Port Literacki już za 17 dni!
Skąd Karpowicz w Porcie i Biurze Literackim? W 2000 roku autor przyleciał na kilka tygodni do Polski. Z okazji wydania “Słojów zadrzewnych” odwiedził między innymi Kłodzko, gdzie nieocenioną działalność literacką przez wiele lat prowadził Bogusław Michnik, a swoje wieczory organizowało także Biuro Literackie. Na wyjazd i spotkanie z Tymoteuszem Karpowiczem namówiła Artura Bursztę Krystyna Miłobędzka. Podobno panowie tak przypadli sobie do gustu, że właśnie tamten dzień, tamta rozmowa zaważyły na tym, że po paru latach Karpowicz zgodził się na edycję dzieł zebranych w Biurze Literackim.
Tegoroczny Port to finały aż pięciu konkursów, w tym czterech interdyscyplinarnych, angażujących w literaturę przedstawicieli innych dziedzin sztuki. “Zagraj literaturą” z podtytułem “z Portu” to pisanie scenariuszy adaptacji filmowych, teatralnych i radiowych. Punktem wyjścia dla tekstów są książki – czyli prawie trzysta publikacji, przygotowywanych z myślą o kolejnych edycjach festiwalu. Już od czasu Fortów w centrum programu imprezy stawiano książkowe premiery. Również wizyty takich gości, jak Laurie Anderson czy Herta Müller, wiązały się ze specjalnie z tej okazji przygotowywanymi tomami. Ile takich niezwykłych historii kryje się w tytułach z dwudziestu festiwali? Czy jest gdzieś na świecie drugi festiwal, który każdemu autorowi, z okazji każdego wydarzenia wydawałby książkę? Średnio dwadzieścia pięć rocznie – tyle bowiem publikacji przypadało na każdą edycję Portu. Komiks wierszem zawsze miał motyw przewodni. Teraz punktem wyjścia dla wyróżnionych i opublikowanych prac stały się wiersze ukraińskich poetów w przekładach Anety Kamińskiej i Bohdana Zadury.
Jurij Andruchowycz pisał: “Port doskonale pełni swoją misję w tworzeniu nowych artystycznych jakości. Już nie jest portem – jest domem”. Wielu zagranicznych gości (a było ich ponad siedemdziesięciu z blisko dwudziestu krajów, czasami tak odległych jak Meksyk czy Irak) myśli podobnie. Jeśli do tego dodamy antologie amerykańską, czeską, francuską, hiszpańską, irlandzką, latynoamerykańską, rosyjską, ukraińską, węgierską, a za chwilę także brytyjską i szwajcarską, to mamy prawdziwy obraz tego, jak ważną dla przysposabiania obcych literackich języków przez te dwadzieścia lat pełnił Port Literacki.
Zbigniew MACHEJ: Karpowiczowska teoria wszystkiego
W latach 60. minionego wieku Karpowicz tak utrudnił, onieśmielił a zarazem “rozniemożliwił” polską poezję, że w połowie następnej dekady uznał za stosowne się wycofać, wyemigrować, odsunąć i odpłynąć w nieznane, zstąpić w poetycki niebyt. Wyjechał z Polski, ustępując miejsca innym, mniej awangardowym i bardziej zrozumiałym znakomitościom polskiej literatury, które można było solennie celebrować z cenzurą i bez. Od paru lat z czarnej dziury zapomnienia wydobywają się wreszcie wiersze, dramaty i traktaty Tymoteusza Karpowicza, wychodzi na jaw jego teoria wszystkiego…
Tak było od początku. Żywioł teatru, widowiska, happeningu, gry, zgrywy przenikał przez wszystkie wydarzenia Fortu i Portu Literackiego. Zagrywało w Legnicy i zagrywało we Wrocławiu. Sam pociąg, przyjeżdżający do Legnicy (z Wrocławia) o 14.44, przemieniał się w zjawisko orto-, meta- i parateatralne, a cyfry docelowej godziny osiągały moc poetyckiej przepowiedni (a w każdym razie – przypowieści). Legendarne stały się naleśniki smażone przez Bohdana Zadurę, fryzjerstwo Darka Foksa strzygącego Krzysztofa Jaworskiego, który w prapremierowej wersji swojej “Szeherezady” wystąpił jako Żaneta, fryzjerka, żona bezrobotnego Ryśka, granego przez Marcina Barana…
Andrij LUBKA: Z tej i innej strony Portu
Zacznę banalnie, od powiedzenia, że marzenia się jednak spełniają. Przynajmniej tak było ze mną i Portem. Kiedy przyjechałem do Polski na stypendium Ministra Kultury “Gaude Polonia” w 2010 roku, moi serdeczni przyjaciele – Sława Lisiecka i Zdzisław Jaskuła – zaprosili mnie, wtedy neofitę, który ani nie znał języka polskiego, ani nie znał samej Polski, do wspólnej podróży do Wrocławia. Powiedzieli, że to bardzo piękne miasto, nawet piękniejsze niż Łódź, a jeszcze poznam tam najlepszego wydawcę poezji w Polsce. No i pojechaliśmy, fajna wyszła wycieczka, odwiedziłem wtedy Biuro Literackie, pooglądałem książki (po polsku jeszcze nie czytałem, więc nie kupiłem) i pomyślałem, że kiedyś to i ja może dorosnę do poziomu, kiedy mój tomik ukaże się w tej oficynie…
Szczegółowe informacje i najnowsze wieści z portu dostępne są TUTAJ.