Co się stało z Michelem Houellebekiem?
To jedno z pytań, na które próbuje odpowiedzieć Guillaume Nicloux w filmie „Porwanie Michela Houellebecqa”, który już w piątek trafi do polskich kin za pośrednictwem Gutek Film. Historia rozpoczyna się w 2011, w trakcie trasy promującej nową książkę Houellbecqa „Mapa i terytorium”, kiedy jeden z najgłośniejszych współczesnych pisarzy zaginął wówczas bez śladu.
Początkowo wydawca Houellbecqa, jego agent i tłumacz nie zawiadamiali policji, sądząc, że cisza ze strony twórcy jest wynikiem niechęci do telefonów komórkowych czy e-maili, za którymi nigdy nie przepadał. Podobne chwilowe zniknięcia zdarzały się pisarzowi już wcześniej, ale zawodowe zobowiązania przywoływały go zwykle do porządku. Tym razem jest inaczej. Spotkanie z czytelnikami zostaje odwołane, organizatorzy początkowo ignorują nieobecność autora, mijają 3 miesiące, a „Mapa i terytorium” wzbudza coraz większy niepokój, ponieważ jeden z jej bohaterów, Michel Houellebecq, zostaje w niej porwany i zamordowany.
Przyczyn nagłego zniknięcia mogło być kilka. Pisarz znany był w środowisku ze skandali i autokreacji, stąd podejrzenie, że sam zaaranżował swoje zniknięcie. W ten sposób z łatwością mógłby obserwować reakcje ludzi i wykorzystać je w kolejnej książce. Ostatecznie Houellebecq został odnaleziony w swoim domu w Hiszpanii. Odcięty chwilowo od Internetu i telefonu wyjaśnił, że nie dotarł na spotkania, bo zwyczajnie o nich zapomniał. Po pewnym czasie pojawiły się również informacje o żałobie po śmierci pieska Clement – najlepszego przyjaciela pisarza.
Swoją wersję wydarzeń przedstawił reżyser Guillaume Nicloux. W filmie „Porwanie Michela Houellebecqa” pisarza zagrał sam Houellebecq, który chętnie dzieli się swoimi kontrowersyjnymi poglądami także na temat Polski i Polaków.
(pb)