5 września 2012

Kapuściński na srebrnym ekranie

 

Najsławniejszy polski reportażysta, Ryszard Kapuściński, w 1975 roku przebywał w pogrążonej w wojnie domowej Angoli. Wydarzenia, których był świadkiem, zrelacjonował w książce „Jeszcze dzień życia”. Teraz na jej podstawie powstaje pełnometrażowy film.

 

Animację z elementami dokumentu wyreżyserują wspólnie hiszpański reżyser Raul de la Fuente i młody polski twórca Damian Nenow. Produkcją zajmie się Platige Films, spółka córka polskiego studia Platige Image, oraz jej producenci, Jarosław Sawko i Ole Ostergaard.

 

„Opowiemy fascynującą historię, w której Kapuściński ryzykuje życiem, by zrealizować swą niemal samobójczą misję. Będzie to historia człowieka poszukującego prawdy o wojnie, który podczas podróży styka się z sytuacjami i zdarzeniami, które zmuszają go do zajęcia stanowiska w konflikcie” – zapowiadają producenci.

 

Reportaż Kapuścińskiego dotyczy ostatnich miesięcy przed uzyskaniem przez Angolę niepodległości 11 listopada 1975 r. Wspomnienia świadków tamtych wydarzeń, zaprezentowane w części dokumentalnej filmu, będą uzupełniały jego część animacyjną, opartą na książce Kapuścińskiego. Widz wyruszy w podróż, która zacznie się w roku 1975, a zakończy współczesnym obrazem kraju.

 

„Z jednej strony, dzięki animacji, opowiemy o wojnie »od środka«, o strachu i bólu ludzi, którzy w niej uczestniczą, z drugiej – w części dokumentalnej – o ludziach, którzy ją przeżyli i po latach wspominają. Angola z 1975 r. i Angola współczesna to tło dla najważniejszego tematu filmu: wojny widzianej oczyma Ryszarda Kapuścińskiego” – powiedział Polskiej Agencji Prasowej Raul de la Fuente.

 

Część animowana charakteryzować się będzie stylem opowieści komiksowej. Widzowie zobaczą Kapuścińskiego przybywającego do stolicy Angoli i kierującego się na front u boku żołnierzy walczących o niepodległość. Zdjęcia do części dokumentalnej rozpocząć się mają jesienią 2013 r. Będą kręcone m.in. w Polsce, Angoli, Portugalii i na Kubie. Premiera filmu planowana jest na pierwszy kwartał 2015 r.

 

Sam Kapuściński pisał o pobycie w Angoli i o swojej książce: „Byłem tam przez pewien czas jedynym korespondentem zagranicznym. Nadawałem relacje dla PAP-u, a z własnych przeżyć i własnych obserwacji zbierał mi się materiał do tej książki. »Jeszcze dzień życia« jest książką bardzo osobistą. Nie o wojnie, nie o tych walczących stronach, tylko o zagubieniu, o niewiadomej, o niepewności, co się z tobą stanie. Były tam takie sytuacje, że człowiek właściwie wiedział, że nie będzie już żył. I każdego dnia mówiło się z ulgą: »O, jeszcze jeden dzień z życia mam za sobą, jeszcze jeden mnie czeka«”.

 

Raul de la Fuente jako nastolatek miał okazję poznać Kapuścińskiego. „Miałem 15, może 16 lat. Jako uczeń spotkałem go osobiście i od tamtej pory zacząłem systematyczną lekturę jego książek. Tak zrodziła się pierwsza fascynacja, którą pogłębiały później moje wyjazdy do Afryki, m.in. do Etiopii, Mozambiku czy Angoli. Książki tego dziennikarza pozwalały mi lepiej rozumieć Afrykę; Kapuściński był dla mnie kimś w rodzaju przewodnika” – opowiadał w rozmowie z PAP.

 

Przygotowując się do realizacji filmu „Jeszcze dzień życia”, de la Fuente wybrał się w podróż śladami Kapuścińskiego. „Wyruszyłem do Angoli, by odnaleźć ludzi, którzy go zapamiętali” – wspominał reżyser. „Rozmowa z Farrusco, ale i z innymi osobami, które zapamiętały polskiego reportera, wzbogacały moje odczytywanie jego reportażu z Angoli. Dawały mi dodatkowy kontekst. Poza tym to było fantastyczne – móc podróżować po tych samych drogach, po których w 1975 roku jeździł Kapuściński, odwiedzić hotelowy pokój, w którym pracował nad wysyłanymi do Polski tekstami” – opowiadał filmowiec.

 

Źródło: wp.pl

Opracowanie: B.S.