10 września 2012

Komputery będą pisać książki

Przemysł wydawniczy długo opierał się cyfrowej rewolucji. Choć końcowy produkt procesu wydawniczego, czyli książkę, od kilku lat dostajemy w wersji zarówno papierowej, jak i cyfrowej, to samo jej tworzenie nie zmieniło się niewiele. Potrzebny jest utalentowany autor, pracowity lub zdeterminowany na tyle, by spędzić za klawiaturą komputera wiele tygodni, a czasem miesięcy lub lat. A może zamiast autora wystarczy maszyna?

 

Miłośnicy literatury już dostają gęsiej skórki, ale bez obaw – nikt jeszcze nie postradał rozumu na tyle, by chcieć zastąpić komputerem Philipa Rotha czy Maria Vargasa Llosę. Co innego poradniki czy literatura fachowa. „Dlaczego by nie wykorzystać nieskończonych zasobów często rzetelnej i głębokiej wiedzy pisanej i zamieszczanej w internecie przez amatorów?” – stawia pytanie Fred Zimmerman, założyciel firmy Nimble, która eksperymentuje z tworzeniem cyfrowych książek na zadany przez klienta temat.Efekty pierwszych prób są na tyle zadowalające, że pomysłodawca już zapowiada rewolucję rynku wydawniczego. Jak twierdzi Fred Zimmerman, automatycznie generowane treści mogą uzupełniać w przyszłości proces przygotowania książek, znacząco go przyspieszyć i ulepszyć.

 

Powstawałyby w ten sposób treści hybrydowe, łączące teksty w całości napisane przez autorów i te skompilowane przez wyszukiwarkę. Ostatecznie nawet za tymi ostatnimi stoją ludzie z krwi i kości. Poza tym, zanim gotowa książka trafi do rąk odbiorcy, nadal do odegrania swoją rolę będzie miał redaktor, który sprawdzi i uzupełnieni treści podsunięte mu przez system.

 

Ktoś mógłby zapytać, po co płacić za coś, co już czeka na niego za darmo w internecie. Odpowiedź jest ta sama, co w przypadku wielu wynalazków, które odniosły spektakularny sukces: dla wygody. Zamiast ślęczeć godzinami w sieci, odsiewając ziarno od plew, płacimy dolara i po krótkim czasie otrzymujemy gotową kompilację najlepszych i najbardziej użytecznych tekstów, które wyczerpują temat.

 

Koszty samego wygenerowania książki są niemal zerowe. Jednak finansowe powodzenie przedsięwzięcia zależy obecnie od dwóch czynników: czy firma Nimble będzie potrafiła dostarczyć użytkownikom odpowiadające ich wymaganiom teksty i czy znajdzie sposób na sprzedawanie już raz wygenerowanych książek. Ważne będzie też rozwiązanie kwestii praw autorskich. Można się bowiem spodziewać, że choć teksty będą pochodzić z ogólnodostępnych źródeł, to ich autorzy będą oczekiwać udziałów w zyskach za ich powtórne wykorzystanie.

 

Sam Zimmerman jest optymistą co do powodzenia projektu. „Sieć 1.0 opierała się na wyszukiwaniu treści, użytkownik dostawał listę dokumentów, sieć 2.0 jest społecznościowa, pozwala zapoznać się z opiniami innych i sięgnąć po ich wiedzę. W sieci 3.0 wygra ten, kto da użytkownikom gotowy do użycia produkt” – mówi przedsiębiorca.

 

Źródło: forbes.pl

Opracowanie: B.S.