10 czerwca 2017

O Eugeniuszu Tkaczyszynie-Dyckim, nominowanym do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej

Każdy, kto zacznie śledzić życie literackie w Polsce, szybko się zorientuje, że ani w publikacjach papierowych, ani w internecie nie ma wywiadów z Eugeniuszem Tkaczyszynem-Dyckim. Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ nominowany do 5. edycji Nagrody im. Szymborskiej poeta po prostu wywiadów nie udziela.

KO20170519_175708

Ktoś może uznać to za ekstrawagancję, ktoś inny – za przejaw pychy, ale jeden i drugi się pomyli, ponieważ są to ostatnie przymiotniki, którymi można określić Dyckiego. Nie, odpowiedź jest zupełnie inna, a poeta zawarł ją w swoim najnowszym tomie, w utworze o znaczącym tytule „Piosenka o czystej postaci wiersza”:

XLIII. Piosenka o czystej postaci wiersza

z antykwariatu przyniosłem
dwie książki poetyckie
więc wszystko już było wiersze
starzeją się wraz z nami

choć upierałem się w Wólce
Krowickiej że pozostają
wiecznie młode i zawsze na swoim
wszystko już zaczerniliśmy

i powiedzieliśmy sobie co najmniej
w chujnasób (dlatego nie udzielam
wywiadów) może ten oto tekst
przyśni się komu innemu i przetrwa

w pierwszej czystej postaci
i nikt na tym nie straci

Wszystko już zaczerniliśmy” – pisze Tkaczyszyn-Dycki, aby sprecyzować przytoczone w pierwszej zwrotce, powiedzonko, że „wszystko już było”. Doskonale rozumie on, że to, co w literaturze fascynujące, to, co po niej zostaje, znajduje się między literami, między wersami, niezasłonięte nadmiarem druku. Dycki wywiadów nie potrzebuje, bo pisze poezję; a jego poezja wywiadów nie potrzebuje, bo istotne jest w niej nie tylko to, co mówi i jak to robi, ale też to, czego nie mówi. A przecież nieodżałowaną stratą by było, gdyby coś tak przyziemnego i w gruncie rzeczy mało znaczącego, jak wywiad, zasłoniło, „zaciemniło” wiersze tak piękne, jak na przykład ten:

XIV.

nic nam nie grozi odkąd
decydujemy się na przeszłość
którą można ustawić
w wierszu w zgrabnym szeregu

jesteśmy albo nas nie ma
gdy zanurzamy się w słowie
bo słowa również możemy
ustawić w słupki dobrać w rządki

żeby się sobie spodobać
zanim ktoś nas przygarnie

W wierszach Tkaczyszyna-Dyckiego nieustannie powracają te same motywy – nie tylko w obrębie tego jednego tomu, ale całej jego twórczości. Matka, ojciec, Wólka Krowicka, ukraińskie korzenie, choroba, homoseksualizm, język i jego możliwości wypowiadania. Powtórzenie, „struktura kolista melancholii”, jak nazwał je Bieńczyk, jest istotą tej poezji.

Można zapytać, czy przerabianie w kółko tego samego jest uczciwe wobec czytelnika? W tym wypadku: jak najbardziej, ponieważ z każdym kolejnym obrotem tego koła zarówno czytelnik, jak i autor wznoszą się na kolejny poziom heglowskiej samoświadomości. Każdy tom jest tezą, każdy kolejny antytezą, a między nimi napina się ostra struna negacji. To prowadzi do głębszego zrozumienia tego, co Dycki usiłuje przekazać, a co jest nieprzekazywalne: poczucia nieubłaganego toczenia się w stronę nieuniknionego.

XIX. Piosenka o chorobie dwubiegunowej

przede wszystkim zaś należy
uwzględnić fakt
że poezja (niczym choroba
dwubiegunowa) toczy się

kołem i nigdy jej za wiele
dokąd się toczysz
mój bezrozumny bezdomny
wierszu (“Nikt, nikt

nie chce nas w jednym
kawałku”) najlepiej byłoby ci
w Lisich Jamach a jeszcze
lepiej w szkolnym podręczniku


Urodzony w 1962 w Wólce Krowickiej. Skończył filologię polską w Lublinie. Debiutował w “Kamenie”, zaś jego pierwszą książką poetycką był tom Nenia i inne wiersze, wydany w 1990 roku w Lublinie. Od tamtego czasu opublikował szesnaście tomów wierszy i zbiór esejów Zaplecze. Laureat m. in. Nagrody Literackiej Nike 2009 (za Piosenkę o zależnościach i uzależnieniach), Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius 2009 oraz 2012 (za tomy “Piosenka o zależnościach i uzależnieniach” oraz “Imię i znamię”), Nagrody Literackiej Gdynia (2006 oraz 2009, za tomy “Dzieje rodzin polskich” i “Piosenka o zależnościach i uzależnieniach”). Za tom “Nie dam ci siebie w żadnej postaci” nominowany do Nike oraz 5. edycji Nagrody im. Wisławy Szymborskiej.

ETD_FRONT_www

“Nie dam ci siebie w żadnej postaci” to po Imieniu i znamieniu kolejna książka Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego z mocnym, historycznym akcentem – przepracowująca traumę utraty rodzinnego domu, kultury, domowego języka w skutek ukraińsko-polskich przesiedleń po akcji „Wisła”. Wiersze Dyckiego zawsze kreowały podmiot naznaczony obcością, swoistą „wielokrotnością” nie tylko słynnej, refrenicznej frazy, ale i tożsamości, dla której poeta poszukiwał rozmaitych, paradoksalnych środków istnienia. W wierszach noszących na sobie piętno historii obcość ta zostaje dookreślona poprzez przechodzące na wskroś poszczególnych utworów fragmenty narracji z konkretnymi bohaterkami: pogrążoną w szaleństwie matką i polską babką, deportowaną do Polski jako „żona rezuna”. – Joanna Orska, przewodnicząca Kapituły

Marcin Świątkowski