Wywiad z Tomaszem Różyckim, nominowanym do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej
O swojej poezji, łączeniu roli poety i tłumacza, poetach dawnych opowiada w rozmowie z Marcinem Świątkowskim Tomasz Różycki, nominowany do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej.
Marcin Świątkowski: Trzy części po trzydzieści trzy wiersze – tak skonstruowane są “Litery”. Jaką rolę w Pana kolejnych tomach pełni charakterystyczna, przemyślana kompozycja?
Tomasz Różycki: Zawsze myślę o książce jako całości, dlatego wiersze często układają się w jakimś porządku, jeśli nie narracyjnym i dramatycznym, to przynajmniej na zasadzie powracających motywów. Struktura jest ważna, bo czas, w jakim piszę książkę i mój w nim stan ma swoje wymagania. Czasem bardzo długie przerwy pomiędzy moimi książkami służą właśnie temu: poszukiwaniu odpowiedniej formy, a potem zaczynam pisać wiersze i tę formę wypełniać do momentu, w którym ta energia się nie wyczerpie. Wówczas książka jest skończona.
MŚ: Pana wiersze, między innymi z uwagi na regularną, tradycyjną konstrukcję często są łączone z kategorią klasycyzmu lub neoklasycyzmu. Jak się Pan z tym czuje?
TR: Myślę, że najważniejsze w wierszach jest to, aby komunikowały się jakoś z czytelnikiem i nie wiem, czy takie kategorie komuś pomagają czy nie. Nigdy tak o swoich wierszach sam nie mówiłem i nie wiem, czy to istotne.
MŚ: A jak się Pan odnosi do poetyk dawnych?
TR: Uwielbiam niektórych dawnych poetów, ich wiersze wciąż do mnie trafiają. Pewnie tych nieżyjących ulubieńców jest więcej niż żyjących. Poza tym uważam, że nie ma różnicy pomiędzy dawnymi a współczesnymi poetykami. Tych współczesnych też podziwiam.
MŚ: Działa Pan nie tylko jako aktywny poeta, ale też jako animator kultury, organizator konkursu poetyckiego, tłumacz. To częste dziś, gdy role te przenikają się i łączą; w jaki sposób jednak wpływają na Pana poezję?
TR: Z wymienionych przez Pana ról zgadza się tłumacz, pozostałych nie pamiętam. Jestem jeszcze pracownikiem uniwersytetu. Staram się niczego nie łączyć, ale to na pewno jakoś wpływa. Na przykład na uniwersytecie miałem układ z portierem, który wpuszczał mnie czasem do pustego budynku, żebym wieczorem mógł pisać w pustej sali, choć nie było to najlepsze miejsce. To było wtedy, kiedy nie miałem swojego kąta.
MŚ: „Któż potrafi tak ulepić / ciąg znaków, żeby nawet zwinięty z papieru / pistolet mógł wystrzelić…”. Jan Pan rozumie tę formułę?
TR: Tam dalej jest o tym, że wystrzeli i zabije, albo przynajmniej oślepi golema. Rozumiem to tak: szukajmy pisarza, który swoim talentem dokona tego, co już się w naszej historii kilka razy udało – przemieni naszą kulturę, doda nam twórczej energii. Ale do tego poety czy pisarza potrzebni są też czytelnicy.
Urodzony w 1970 w Opolu. Poeta, tłumacz, romanista, debiutował w roku 1997 tomem “Vaterland”. Opublikował dziesięć książek poetyckich. Za poemat “Dwanaście stacji” (2004) otrzymał Nagrodę Fundacji im. Kościelskich. Za tę samą książkę oraz za tomy “Kolonie” i “Księga obrotów” trzykrotnie nominowany był do Nagrody Literackiej Nike (2005, 2007 oraz 2011). Dwukrotnie nominowany do Nagrody Poetyckiej Gdynia (2007 oraz 2011), laureat Nagrody “Kamień” przyznawanej na festiwalu Miasto Poezji. Za tom “Litery” nominowany do 5. edycji Nagrody im. Wisławy Szymborskiej.
“Tomasz Różycki od lat wypracowuje konsekwentnie osobistą poetykę nowego klasycyzmu. Wiersze z Liter, podobnie jak te z “Kolonii” i “Księgi obrotów”, budowane są na zasadzie wielokrotnego powracania tych samych formatów wersowych, gatunkowych, podobnych rytmów, fraz, które w ramach całego tomu ustanawiają same dla siebie szereg pilnie przestrzeganych, ale też chętnie łamanych reguł. W podobny sposób przywoływana jest i odnawiana w wierszach Różyckiego kanoniczna polska tradycja. Odwołania do znaczących przedstawień przyrody w wierszach Mickiewicza, Leśmiana, Miłosza, przywiązanie do obrazowania Schulza czy dobrze oswojonego w Polsce francuskiego symbolizmu, sprawiają, że poezja Różyckiego wydaje się oswojona, znajoma.” – Joanna Orska, przewodnicząca Kapituły