Felieton
6 najciekawszych książek 2018 wg Maxa Cegielskiego
Zaznaczam, że „najciekawsze” albo „najważniejsze” (subiektywnie), a nie najlepsze, ponieważ w sztuce nie ma wyników sportowych, bywają porażki równie piękne i inspirujące co sukcesy. I odwrotnie: bywają sukcesy, o których za rok, dwa, dziesięć, nikt nie będzie pamiętał.
I. Powieść ze świata
Hari Kunzru „Białe łzy” – Najlepsza powieść o muzyce, dźwięku, nagraniach, jaką czytałem. Satyryczna, równie zabawna co upiorna (i o nawiedzeniu mówiąca) historia problemu kulturowego zawłaszczenia. Wbrew lamentom krytyków politycznej poprawności nie jest to wcale niewinne „pożyczanie”, ani „inspiracja”, tylko właśnie – kradzież. Czarne krążki z szelaku, na których nagrywano pod koniec XIX wieku afroamerykańskich bluesmanów stają się społeczno-ekonomiczną metaforą kolejnych wcieleń wyzysku i braku odkupienia. Wszystko w tłumaczeniu Krzysztofa Cieślika.
II. Powieść z Polski
Zyta Rudzka „Krótka wymiana ognia” – To nie jest kraj dla starych kobiet, szczególnie dla tych, co mają czelność pożądać mężczyzn i pragnąć życia. Najlepsza literatura bierze się z odwagi, którą na każdym poziomie: obyczajowym, genderowym, językowym ma właśnie Rudzka. Pisząca o współczesności a zarazem o swojej, polskiej, ukrytej (w przeręblu) historii, idealnie wyważająca proporcje między kobiecością a uniwersalizmem, spojrzeniem wstecz i w czarną dziurę śmierci.
III. Eseje
Robert Pucek „Sennik ciem i motyli” – kiedy Xięgarnia zadzwoniła do autora właściwie był bardzo obrażony, że zakłócamy jego leśny i intelektualny żywot eremity. W ten sposób potwierdził moje przypuszczenie, że aby tak dobrze pisać jak on nie wolno pokazywać się w telewizji. Erudycyjnie (m.in. poprzez Arystotelesa i Nabokova) a zarazem empatycznie („Jakoś mnie to wzrusza”) wobec przyrody snuje swoje sny ten „outsider”. Gdybym nie był sobą chciałbym być Puckiem, albo chociaż ćmą u powały jego chaty.
IV. Reportaż
Wojciech Jagielski „Na wschód od zachodu” – nie jestem wcale pewien, czy wytrawnemu reporterowi ta książka się do końca udała. Natomiast podziwiam, że pisząc ją wykonał skok od „non fiction” do „fiction” (wybaczcie ten angielski termin, ale lepiej oddaje problem). To właściwie nie jest już reportaż, ani literacki reportaż, tylko prawie – powieść, tyle że oparta na faktach, bardzo mocno zakorzeniona w rzeczywistości. Jagielski, krocząc własnymi ścieżkami, jako pierwszy z nas przeczuł, że polska szkoła reportażu stała się nieznośnym humbugiem, piatą wodą po kisielu z Kapuścińskiego, przecież autora „Cesarza”.
V. Fantastyka
China Miéville „Ostatnie dni nowego Paryża” – zepchnięcie fantastyki do niszy pokazuje jeszcze jedną przypadłość pola literackiego. Poezja i wyższe sfery sztuki nigdy nie spotkają się w nim z literaturą poczytną i opartej na nieskrępowanej wyobraźni. Miéville zaś buduje swój alternatywny świat na dziełach klasyki surrealizmu francuskiego, które ożywają w Paryżu, gdzie wciąż toczy się wojna. Na świecie uważany wręcz za filozofa, u nas może liczyć ledwie na napomknienie w mediach.
VI. Inne
Dorota Masłowska „Inni ludzie” – mógłbym umieścić ten tekst obok „Białych łez” bo muzyczny, bo to libretto, scenariusz post-opery, rapowej odysei po naszej koślawej współczesności. Dla mnie to wielki powrót autorki do niewinnej, ale zarazem radykalnej formy z epoki debiutu. I nareszcie wiadomo po co była „kariera” wokalistki w międzyczasie. Więcej nie piszę, inni już to zrobili, akurat co do tej książki trudno mi nie zgodzić się z licznymi podsumowaniami roku.
Max Cegielski