1 października 2013

Dan Brown, czyli sztuka pisania bestsellerów.

Książki Dana Browna sprzedały się jak dotąd w liczbie około 200 milionów egzemplarzy, zapewniając amerykańskiemu autorowi wysoką lokatę na liście najbogatszych współczesnych pisarzy. Proporcjonalnie do jego majątku rosną też kontrowersje związane z tym, czy jego powieści można jeszcze w ogóle nazywać literaturą.

header - Brown Inferno

Narodziny szaleństwa

 

Wszystko zaczęło się na Tahiti w roku 1993. Brown przeczytał wówczas powieść Sidneya Sheldona pod tytułem „Konspiracja sądnego dnia” i stwierdził, że też chce spróbować sił w pisaniu thrillerów. Pięć lat później zrealizował ten zamiar, a w księgarniach pojawiła się jego debiutancka „Cyfrowa twierdza”. W roku 2000 ukazały się „Anioły i demony” – pierwsza odsłona przygód profesora Roberta Langdona – a rok później „Zwodniczy punkt”. Pierwsze trzy książki osiągnęły umiarkowany sukces, a nakład każdej z nich nie przekraczał 10 000 egzemplarzy. Prawdziwy szał zaczął się dopiero po publikacji kolejnej, „Kodu Leonarda da Vinci”.

 

Powieść okazała się jednym z największych literackich hitów wszech czasów. W pierwszym tygodniu po premierze wspięła się na szczyt listy bestsellerów „New York Timesa” i nagle można było odnieść wrażenie, że co druga osoba na świecie fascynuje się twórczością włoskiego renesansowego malarza. Natychmiast ruszył przemysł wycieczkowy związany z zabytkami opisanymi przez Browna, a półki w księgarniach zalało morze podszywających się pod bestseller pozycji z obowiązkowym słowem „kod” w tytule. W 2006 roku ukazała się ekranizacja książki w reżyserii Rona Howarda z Tomem Hanksem w roli głównej, a trzy lata później na dużym ekranie można było zobaczyć „Anioły i demony”.

 

Brown opublikował jak dotąd sześć powieści i jeśli chodzi o finansową stronę pisarskiego przedsięwzięcia, mógłby już spokojnie darować sobie dalsze składanie wyrazów. Co bardziej złośliwi recenzenci jego kolejnych powieści powtarzają, że taka decyzja nie odbyłaby się wcale ze szkodą dla literatury. Brown uważany jest bowiem za pisarskiego szarlatana, kuglarza, który hołdując tandecie, mydli oczy czytelnikom. Historycy wytykają mu błędy i nadużycia, a krytycy miażdżą warstwę artystyczną jego powieści. Amerykanin pisze tymczasem kolejne książki i zarabia kolejne miliony. W wywiadzie udzielonym w roku 2006 wyjawił, że ma już pomysły na dwanaście następnych powieści.

 

Pościgi, zagadki i Dante Alighieri

 

inferno„Inferno” to czwarty tom przygód znawcy symboliki religijnej z Uniwersytetu Harvarda, Roberta Langdona, który dzielnie narażał już życie na kartach „Aniołów i demonów”, „Kodu Leonarda da Vinci” i „Zaginionego symbolu”. Tym razem błyskotliwemu profesorowi przyjdzie zmierzyć się z całym szeregiem niebezpieczeństw i tajemnic, w których rozwiązaniu po raz kolejny przyda się jego nietuzinkowa wiedza na temat dzieł sztuki, zwłaszcza tych, które w rozmaity sposób związane są z autorem „Boskiej Komedii”.

 

Podobnie jak w poprzednich książkach, tak i tym razem Langdon – a razem z nim czytelnicy – nie musi długo czekać na pojawienie się kłopotów. Niespełna godzinę po tym, jak budzi się obolały w szpitalu w obcym kraju, zerka prosto w lufę wymierzonego w niego pistoletu. Z nagłego niebezpieczeństwa cudem wychodzi bez szwanku, jednak wraz z pierwszą wystrzeloną kulą, w szalonym tempie pędzić zaczyna też fabuła. Profesor, któremu pamięć z niewiadomych przyczyn odmawia posłuszeństwa, ucieka ze szpitala, odnajduje tajemniczy przedmiot ukryty we własnej marynarce i trafia do mieszkania genialnej lekarki, a zaraz później po raz drugi o włos unika śmierci. To jednak dopiero początek prawdziwych problemów. Powieść Browna jest napakowana wszystkim, czym tylko powieść można napakować. Mamy tu więc szalonego i złego naukowca, tajemniczą organizację z centralą na bajecznie bogatym jachcie, spisek przeciwko ludzkości, bezwzględne służby specjalne, zwiadowcze drony, sekretne korytarze, brawurowe pościgi, tajemnice z przeszłości, cały szereg powiązanych ze sobą dzieł sztuki i tajną agentkę na motocyklu. Szaleńcze zwroty akcji potykają się o siebie nawzajem. Fabuła aż kipi między okładkami.

 

Na kolejnych stronach wielokrotnie powtarza się ten sam chwytliwy schemat wydarzeń, który można przedstawić następująco:

 

1. Langdon staje w obliczu tajemnicy/zadania/problemu,

2. Korzystając z nietuzinkowej wiedzy i będącej zawsze pod ręką palety zbiegów okoliczności, rozwiązuje powstałe zagadnienie,

3. Z sukcesu nie cieszy się jednak długo – zdąży co najwyżej zaimponować nowej znajomej o IQ równym 208 – albowiem zza rogu wyłaniają się żądni jego krwi adwersarze,

4. Używa wtedy silnego instynktu, podpowiadającego mu, gdzie należy szukać wnęk, korytarzy, okien i innych fabularno-pościgowych rozwiązań, po czym z werwą zmierza do punktu numer 1.

 

W ten sposób skonstruowana powieść mogłaby trwać w nieskończoność, na szczęście Dan Brown lituje się nad nami po 592 stronach. Czy oznacza to, że „Inferno” jest powieścią nudną i przewidywalną? Przeciwnie, przez większość czasu nie sposób się od niej oderwać. Przejrzysty język, dynamiczna akcja, krótkie rozdziały, dramatyczne cliffhangery i tajemnice osnute wokół popularnych dzieł sztuki sprawiają, że „Inferno” nie może nie wciągać. To książka uszyta pod bestseller. Wszystko jest w niej takie, jakie być powinno, aby czytelnik z niecierpliwością przewracał kolejne kartki.

 

Warto też zwrócić uwagę, że najnowsza odsłona przygód profesora Langdona trzyma się kupy nieco bardziej niż wcześniejsze. Brown jakby okiełznał nieposkromioną dotąd chęć dzielenia się z czytelnikiem niemal każdą myślą, jaka towarzyszyła mu podczas zbierania materiałów, gdzieniegdzie zdobył się też na nieco bardziej zwięzłe niż wcześniej opisywanie emocji bohaterów. Kto wie – może potrafiłby nawet stworzyć powieść jeszcze lepszą i pozbawioną tanich, oklepanych rozwiązań, ale z pełną świadomością nie robi tego, wiedząc, że czytelnicy kochają historie, które opowiadano im już setki razy? Swoją najnowszą powieścią Amerykanin po raz kolejny udowadnia jedynie, że potrafi pisać kiepskie książki, które świetnie się sprzedają.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także