11 czerwca 2014

Janda vs Szczepkowska, czyli Hela i Pola

W 1974 roku Aleksander Bardini wyreżyserował dyplomowe przedstawienie na podstawie „Trzech sióstr” Antoniego Czechowa. Pośród aktorskiej młodzieży wchodzącej w zawód znalazły się przyszłe gwiazdy kina i teatru: Krystyna Janda zagrała Maszę, Joanna Szczepkowska wcieliła się w Irinę. Czterdzieści lat później obie artystki znajdują się na przeciwległych biegunach kultury.

header - CiemnaStronaLiteratury1

Joanna Szczepkowska symbolizuje ciągłość polskiej kultury. Córka Andrzeja Szczepkowskiego i Romy Parandowskiej, wnuczka Jana Parandowskiego. Wciela inteligencko-katolickie ideały, broni sztuki wysokiej. Krystyna Janda stanowi przeciwieństwo koleżanki z roku: w rodzinie brakowało tradycji artystycznych, ale ona sama skończyła liceum plastyczne, na zawsze nosząc w sobie nadpobudliwość nastolatki marzącej o malowaniu. Janda i Szczepkowska stały się ikonami końca PRL-u i początku transformacji: pierwsza dzięki „Przesłuchaniu” Bugajskiego, druga ogłaszając koniec komunizmu w programie telewizyjnym. Co słychać u obu pań? Janda została jedną z laureatek plebiscytu „Ludzie wolności”, o Szczepkowskiej mówi się głównie w kontekście zakończenia współpracy z „Wysokimi obcasami”.

 

SzczepkowskaObie artystki mają na swoim koncie sporo znaczących ról, ale i literatura/pisanie stanowi ważną część ich publicznego wizerunku. Jedynaczka z Dobrego Domu (jak określa się w jednym z felietonów Joanna Szczepkowska) ma całkiem spory dorobek pisarski: powieści, felietony, tomiki poezji, książki biograficzne. W jednym z tekstów pt. „Wystawa” Szczepkowska przedstawia swoje poglądy na sztukę i życie: narratorka nie ekscytuje się sedesem wystawionym w galerii sztuki współczesnej, objawieniem staje się dla niej zwykła pracownica muzeum. Pisarko-aktorka wielokrotnie w swojej twórczości podkreślała swoją bezpretensjonalność, zainteresowanie zwykłym człowiekiem, odrzucenie blichtru, co sprawia, że jej pisanie staje się niemiłosiernie pretensjonalne. W 2005 roku, na okładce nieistniejącego już magazynu „Foyer”, Szczepkowska wystąpiła w stylizacji nawiązującej do postaci Ofelii. Trudno się oprzeć wrażeniu, że aktorka ma w sobie coś z Szekspirowskiej heroiny, jest Ofelią w średnim wieku, prześladowaną przez wszystkich dookoła, nie mogącą nigdzie znaleźć schronienia. Płaczliwa gwiazda nie ciekawi współczesnych mediów głównego nurtu, ale coraz większe poparcie znajduje pośród nacjonalistyczno-konserwatywnych smakoszy „Frondy”.

 

Krystyna Janda doskonale zagnieździła się w kulturze popularnej. Oczywiście, pisuje felietony, które można zakupić w wersji książkowej. Oczywiście, stała się bohaterką wywiadu-rzeki, spisała rozmowy z dziećmi, nawet blogowe zapiski „poszły drukiem”. „Gwiazdy mają czerwone pazury”, taki tytuł nosi książkowa rozmowa Jandy z krytyczką, Bożeną Janicką, nieco tandetny posmak tej nazwy idealnie pasuje do emploi aktorki.

 

Zygmunt Hubner postrzegał Jandę jako gwiazdę grającą zbyt kiczowato i pod publiczkę, dostrzegł w niej właśnie „czerwone pazury”. Janda gra zawsze Jandę: w kinie, w teatrze, w swoich felietonach. Jest histeryczną nadwyżką, wyobrażeniem o aktorzycy, która wszystko kreśli grubą krechą i wylewa prawdziwe łzy na scenie – to diva dla mieszczuchów, którym trzeba wszystko łopatologiczne pokazać czy wytłumaczyć. Jest również Matką Polką, matką, wdową, córką, kobietą interesu prowadzącą dwa teatry.

 

Minęło 25 lat od odzyskania niepodległości. Od ćwierć wieku losy Jandy i Szczepkowskiej splatają się, najczęściej w mało pokojowy sposób (przypomnijmy chociaż historię rywalizacji o rolę Marii Skłodowskiej-Curie). Jedna z nich jest Polą, prawdziwym wcieleniem Polki i Polski, twarzą przyszłości, druga – Helą, diabelską istotą, która ulega złym wpływom i błaźni się. Pytanie: która jest która? Dupa dla Lupy kontra monodram o Danucie Wałęsowej, ksiądz Oko versus sztuka „Darkroom”, nostalgia za lepszą przeszłością przeciwstawiana pędowi ku przyszłości, itd., itd.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także