12 marca 2014

Literacki Hades, część I

Jeden z literackich magazynów ogłosił konkurs na opowiadanie. Ponad pół tysiąca ludzi nadesłało swoje słowne cacka. Zdumiewające, że w kraju postępującego wtórnego analfabetyzmu aż tyle osób próbuje pisać.

header - CiemnaStronaLiteratury1

Istnieją różne obiegi literackie. Literacki Olimp zasiedlają zmarli już bogowie, ich nazwiska zna każdy Polak i każda Polka: Iwaszkiewicz, Herbert, Miłosz. U stóp Olimpu kłębią się bóstwa popularna oraz kochane: Masłowska, Witkowski, Dehnel. Kto się kryje w czeluściach literackiego Hadesu? kim są autorzy z trzeciej, czwartej i czterdziestej czwartej linii? Oto pierwsza, jak najbardziej obiektywna, lista tamtejszych mieszkańców.

 

Grafoman(ka), częściej jednak grafoman. Czego nie powie, to napisze. Lekturze towarzyszy niezdrowy zachwyt zaglądania w cudze majtki. Wiadomo, że grafoman produkuje wiersze, bo proza wolniej reaguje na rzeczywistość, a rzeczywistość trzeba czuć nerwami i dawać świadectwo. Noce poetów, warsztaty z poetami wykreowanymi podczas nocy poetów, objazd po Polsce C, ukłony dla mężczyzn z wąsami i kobiet z tapirem pod daszek, może gdzieś w bibliotece trafię na swój tomik obowiązkowo obłożony w papier gazetowy. Grafoman żyje w artystowskiej wersji „Czekając na sobotę”: zamiast iść na dyskotekę, pójdzie jednak na … slam!

„Twój oddech pokrył ulice srebrzystym szronem/Każdy kamień zrozumiał, że miał matkę/Krew nie zna słowa „nie”/W każdym słowie krew jak odrzutowiec” itp. itd.

 

Hipsterligent traktuje pisanie jako jedną z form wyrazu. W Szkocji kończył kursy kreatywnego pisania, w Barcelonie wyplatał koszyki, a na Węgrzech rysował pornograficzną mangę. Tkwi w postmodernistycznych grach, tzn. nie uznaje rymu, rytmu, lubuje się w wierszowanych pytaniach retorycznych, powołuje się na seriale z lat dziewięćdziesiątych. Faluje od banalizmu do brutalizmu. Hipsterligenta należy literacko olać, bo po prostu lubi być zabawny i za uśmiech by matkę sprzedał.

„Mówią, że miłość jest jak sznurek/Na końcu tkwi supełek i diabełek/Agent Mulder nasikał nam w serca/ Resztką moczu napisał na śniegu/święty mikołaj nie istnieje” itp. itd

 

Ktoś-kto-udaje-Masłowską-lub-Osiecką (nie trzeba chyba więcej pisać)

 

Persona to nie byle kto! Środowiskowa gwiazda, która drukowała w czterdziestu zmarłych śmiercią literacką czasopismach. Wykreował ją boom na polską literaturę okresu transformacji, ale po 2000 roku stała się żywą skamieliną. Persona to literacka diva, przechodzi różne etapy: od rokoko do bankietu, od weryzmu do libretta opery o kasztance Piłsudskiego. Raz na dekadę wydaje „Wiersze zebrane” i wtedy jest szansa na nominację do nominacji do „Nike”.

„Czasem chciałbym zapomnieć życie/Ale czy takie problemy ma pan Wacek z masarni/Dziś dzień bez wiersza/Kawa-papieros-pamiętnik/Piersi Dagmary” itp. itd.

 

Polonistka (forma żeńska na modłę liberalnej ironistki, odsyłam do wiadomych źródeł) ewentualnie kobieta-pedagog lub absolwent „informacji naukowej”. Słuch literacki nie zawsze idzie w parze z talentem, w sumie talent niczego nie potrzebuje do pary. Polonistka pisze paraliteraturę, zombie bez życia, który straszy palimpsestem, weryzmem i poczuciem humoru tak koronkowym, że niezauważalnym. Najczęściej generuje opowiadania, bo powieść zbyt dociąża umysł, a wierszyk każdy może napisać.

„Krystyna weszła do pokoju na palcach. Zapach palta wzniósł w życie Nikodema kobiecość i piżmowy niepokój” itp. itd.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także