Felieton
Miss Gizzi
Od czasu przemiany rockowej Agnieszki Chylińskiej w cukierkową Agę z TVN, w polskiej kulturze nie zdarzyła się widowiskowa zmiana wizerunku. Aż do momentu, kiedy Michał Witkowski stał się autoparodystyczną szafiarką.
„Kup w lumpeksie stary mundur zomowca, tylko po to, żeby oderwać od niego guziki, naszyć na swoje dzieło, a z reszty zrobić kolczyki! Rusz głową! Open your mind”.
Witkowski w polskiej kulturze pełni dwuznaczną rolę: pieszczocha i chłopca do bicia. Bezlitośnie rozliczając Michaśkę-Literatkę, więcej napisała książek złych („Copyright”, „Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej”, „Margot”) niż dobrych („Lubiewo”, „Drwal”). Może to było powodem, że zmieniła się w Mizz Gizzi, „najdziwniejszą blogerkę modową”. Podobnie jak Michaśka-Literatka, Miss Gizzi to osoba niejednoznaczna płciowo: ma ciało biologiczne Michała Witkowskiego, które kulturowo zostało przybrane w „typowo” kobiece atrybuty. Oj, nie lubimy takich zabaw w Polsce! To w końcu jaja czy powaga? Miss Gizzi różni się diametralnie od szafiarek w stylu Jessiki Mercedes, ona jest po prostu niemiła! Nowe wcielenie Witkowskiego bliskie jest Dame Ednie Everage. W niedalekiej Anglii, rosły Barry Humphries od prawie 60(!) lat wciela się w ekscentryczną i wygadaną drag queen, która stała się kultową postacią.
Miss Gizzi to w gruncie rzeczy antyszafiarka: jest za stara, za gruba (jak na modowe standardy), za mądra (zarzeka się na swoim blogu, że czyta książki o modzie), ubrana od stóp do głów w markowe rzeczy, cynicznie dowodząca, że z odpowiednio grubym portfelem każdy może się ubrać markowo. Ale czy dobrze? Gdyby Miss Gizzi odziewała się wyłącznie w metki, byłaby tylko napuchniętą wersją Joanny Horodyńskiej. „Najdziwniejsza blogerka modowa” przypomina raczej nadwiślańską wersję Lady Gagi, jej stroje przywołują na myśl teatralne kostiumy.
Fascynacja Witkowskiego to nie tylko „guilty pleasure”, to nie margines życia, ona stała się jego centrum. Nawet alter ego Miss Gizzi, Michał Witkowski staje się coraz bardziej kontrowersyjne, usilnie promując swoją najnowszą książkę. Ważne, że Miss Gizzi dostała w spadku po Michaśce jej wytrawne pióro, blogowe wpisy i recenzje, to perełeczki publicystyczne.
„Nic nie jest tak brzydkie, nic tak Polakowi nie wychodzi estetycznie na złe jak przesyt, dobrobyt, te wszystkie grille, piwa, lody, przetworzone żarcie, bufety szwedzkie na wczasach »all inclusive« w Grecji, TK-Maxxy, plazmy, brzuchy, pachy, dupy, brylanty w pępkach! Im człowiek biedniejszy, tym mniej cielesny, bardziej metafizyczny”.
Proza dla Witkowskiego jest za ciasnym ubraniem dla jego bujnego ciała, przelewa się nadmiar dobrobytu, sztuczek językowych, kokieterii, minoderii, brylantyny nieodróżniającej się od smalcu. W blogowych muśnięciach Miss Gizzi czuje się jak ryba w wodzie, cały ten stylistyczny barok idealnie wpisuje się w konwencję.
Zapomnijcie o Szczepanie Twardochu, który próbuje być takim Witkowskim dla heteryków (też zajmuje się modą, też lubi rzucić mięsem, też z lekka mąci wodę czy ironizuje)! Jeśli lubicie kampowo czytać elegancję, wejdźcie na bloga Czas Gentelmanów.
Chłopcy dorastają, marząc o różnych rzeczach: o helikopterze, spotkaniu anakondy, czy ożenieniu się z naturalną blondynką – czasem udaje im się spełnić fantazje. A o czym marzy ciocina, gdy dorastać zaczyna, kiedy z pąka przemienia się w kwiat? Niektóre marzą pewnie o byciu krzyżówką Maryli Rodowicz z Kate Moss i zostają Miss Gizzi. Dziś na przecięciu szmat i próżności liczy się tylko „najdziwniejsza blogerka”. „Bo z blogerstwem jest jak z dresiarstwem: to stan umysłu” – jak pisze kochana Gizzi <3